Dni mi uciekają. 19-tego zbliża się nie uchronnie, a ja jeszcze daleko, no może nie daleko ukończenia mojej dróżki, ale dodatkowych prac przybywa. Nie patrząc na niedzielę, wykonywałam ciche prace na zewnątrz. Nie lubię używać chemii do zielska jakie pojedyńczo wyłazi z przykrytej korą ziemi. Wyrywałam. Zabezpieczyłam skarpę przed osuwaniem się specjalnym nateriałem ogrodniczym. Na to położę ceniutką siatkę plastikową, która zatrzyma korę przed osuwaniem się, nie powiem że lekka praca, mozolna.
Wokół maszyn chłodzących rozłożyłam również korę na tym materiale, chroni przed zielskiem. Nie wszędzie kładę ten materiał, kosztowny, niestety.
Do domku wróciłam nie tylko spocona, również zmoczona. Deszcz się na dobre rozpadał.
Już na yard nie wróciłam, mimo że przestało padać.
Jutro do pracy, muszę być w formie.