Jeszcze w domu, oczywiście wyjazd jak najbardziej się odbędzie.
Pierwsze co uczyniłam, to jeszcze w pidżamie wyszłam obejrzeć moje rabatki. Nie przeszkodził mi deszczyk.
Wszystko nie naruszone. Może faktycznie środek odstraszający działa na wiewiórki. Bo deszcz to nie jest odstraszaczem na te szkodniki.
Okazuje się że, dzięcioł może być szkodnikiem. Upodobał sobie ramę okienną i zawzięcie dziobie. Tylko…co ten ptak wydziobie w plastykowej ramie okiennej. Niech mi ktoś powie. Ma tyle drzew do leczenie wokół, a on dziobie plastyk.
Dziwne, a może wogóle nie dziwne. Ryby jedzą plastki w oceanach, dzięcioł też chce nadążyć za trendem żywieniowym.
Głowa ciężka i boląca, tak to deszcz spowodował te dolegliwości. Aby nie cierpieć przyjęłam przeciwbólową.
Cieszę się, że deszcz pada i jest cieplutko. Moje tulipany i inne kwiatki wzejdą.
A teraz trochę o pakowanku. Początkowo wzięłam mciutką walizkę. Pomyślałam: 9 dni to nie 90, nie muszę zabierać ze sobą całej szafy.
Zaczęłam pakować.
I to sie przyda i tamto też nałożę. Prania robić tam nie będę, trzeba wziąć więcej rzeczy, niż myślę. Pakowałam…maciutka walizeczka nie jest z gumy. Musiałam zamienić na średnią. Bo przecież wielkiej nie wezmę. Chociaż kobiety jadąc na jeden dzień wypoczynku ciągną za sobą DWIE walizy!! Z tym ich ciaganiem to nie do końca tak, że one ciągają, ale widać te ich walizy na wózkach hotelowych.
Więc, postawiłam średniej wielkości walizkę. Ależ ja mam teraz miejsca!!!
W między czasie…nałożyłam maseczkę na twarz.
Ztarłam świeży ogórek i dodałam mąki skrobi kukurydzianej.
Musiałam tak leżeć 30 minut. Ledwo wytrzymałam. Efekt? Zadawalający. Cera delikatniutka, chociaż i tak nie narzekam ale…trzeba zadbać teraz to, na głęboką starość może nie będą widoczne głębokie zmarszczki.
Dwa popołudnia (poniedziałek i wtorek) poświęciłam na upiększanie się: brwi i rzęsy, włosy: odrosty i pasemka.
No trzeba jakoś wyglądać na wyjeździe.