Już pisałam. Nie lubię zostawać w niedzielę sama. MM wyjeżdża po południu i w domu robi się cicho, pusto i smutno.
Na pożegnanie, przytuliłam sie do MM i teraz pachnę jego wodą kolońską.
Pieski krążą gdzieś po domu , względnie leżą na swoich posłaniach. Im również jest smutnawo.
Zimą jest mi łatwiej jak MM wyjeżdża. Dni krótsze to można w łóżku książkę poczytać. Teraz dzień dłuższy i nie wypada w dzień walać się w łóżku. Rozumiem, choroba, złe samopoczucie.
Czuję się świetnie.
Kiedyś, jak przez kilka miesięcy pracował w Chinach, nie było mi smutno. Dzieci moje z nami mieszkały, miałam wesoło. Miałam komu coś polskiego ugotować, upiec, usmażyć. Robiłam to z ogromną przyjemnością. Teraz mniej pieczenia. Kto to zje? Córcia lub syn jak zamówią jakieś ciasto, bułeczki lub jakieś danie, to ja jak robocik latam po kuchni i szykuję.
Co ważne, że po pracy nie jestem zmęczona, po robocie na yardzie też nie.
Teraz nikt nie zamawia, uczą się do egzaminów semestralnych.
Dobrze, że mam swoją pracę i kwiatki.
Tulipany, wciąż kwitną. Jednym płatki kwiatów opadają a inne rozwijają. Po całonocnej ulewie i wciągu dnia, jeszcze się pięknie trzymają i cudnie wyglądają.
Irys już całkowicie przekwitł i zmarniał. Wyglądał cudownie.
Nie pamiętam nawet kiedy cebulkę wsadziłam do gruntu. Może rok lub 2 lata temu. Zresztą nie ważne kiedy. Rozkwitł i jako jedyny na działce, reprezentował się okazale. Początkowo nie mogłam odgadnąć co za kwiat, MM mi podpowiedział. Jak widać mam znawcę kwiatów w domu. MM lubi kwiaty, oczywiście patrzeć na nie, prac “polowych” nienawidzi. Chociaż, częściej wychodzi do pomocy. Przyciągnie kosiarkę, którą zostawię przy ulicy, dmuchawę też. Zwinie przedłużacze. Bęzynę do maszyny ciśnieniowej kupi. Na zakupy do sklepu ogrodniczego pojedzie i nie narzeka, że łażę po sklepie ponad godzinę i wychodzę z…niczym.
No, trochę marudzę dzisiaj, bo to pierwsze popołudnie i niedziela. Miałam przyjaciółkę Śp. Sandrę. Mogłam z nią pogadać. Dawno temu pomagała mi w angielskim, do dziś nie umiem wymówić po angielsku , wiewiórka. Zawsze zwracała się do mnie Krysza. Podobnie jak ja z wiwiewiórką, ona miała problem z wypowiedzeniem mego imienia. Nauczyłam ją … dobrze, dziękuję, kocham cię… Niestety, Sandry nie ma i nie ma spotkań w kawiarniach. Dana mieszka w Kanadzie ale…mimo, że znamy się …chyba ze 40 lat…pogadać możemy, z tym że nie lubię kłamstwa. Lepiej milczeć niż kłamać – to moje zdanie. Podpadła mi. Rozmawiamy raz w miesiącu, na skype bez włączonego video. Dana nie ma ochoty pokazywać swego face. Nie to nie. Z polakami tak jak kiedyś pisałam, nie utrzymuję żadnych kontaktów. Złe doświadczenia i przeżycia zmusiły mnie do spalenia wszelkich mostów. A pomostów nie buduję.
No wiem, wiem…jestem dziś samotna.
Ale….jutro będzie nowy dzień.
Gdzie te czasy, gdzie ten świat
Z naszych młodych pięknych lat
Wszystko było takie proste
Miłość pierwsza tak na wiosnę
I szalone letnie noce
Kiedy ogniska blask migoce
Dźwięk gitary, głosy nasze
Nikt nie pytał się o kasę
Autostopem w świat się gnało
Pod namiotem smacznie spało
I na winko składka zawsze
Nikt tych wspomnień nam nie zatrze…
(napisała: ulinka, 2011-01-23 )niedziela
Pięknie piszesz i o MM i o kwiatkach i przyjaźniach. A z tym pieczeniem całych blach serników czy jabłeczników to u mnie przeszłość. Dzieci rozjechały się po świecie, wiec samej kupię kawałek w dobrej cukierence
LikeLiked by 1 person
Lubię piec, a jeszcze jak smakuje to mogłabym tak piec i piec. No cóż, wszystko się zmienia i aby na lepsze.
LikeLiked by 1 person
U mnie inaczej i tez całkiem uroczo. Tak bardziej z nastawieniem na siebie
LikeLiked by 1 person
Zachęciłaś mnie do kupienia, nie w cukierence ale w sieciowym, ciastko lodowe. Było bardzoooo smaczne. Nigdy takiego nie uda mi sie upiec. Nigdy też nie będę próbować tego robić.
LikeLiked by 1 person
Krysiu zaczęłam rozpieszczanie siebie. Zawsze, całe moje życie napiekłam się pełno blach drożdżówek z rabarbarem, makowców, serników, jabłeczników. nawet nie pomyślałam aby na święta wspomóc się, już nie mówiąc aby bez okazji ot tak na co dzień kupić kawałeczek ciasteczka, bo samej wyjdzie taniej.Jak to dobrze, że zmądrzałam, znalazłam swoja cukierenkę i rozpieszczam się na drugie śniadanko, czy do herbatki grubo po południu.
LikeLike
Czasami takie chwile samotności bardzo dobrze robią. Masz wówczas czas dla siebie i swoich zainteresowań. Nic nie musisz,a możesz…
LikeLike
Zawsze pierwsze popołudnie jest najgorsze bo to niedziela. Następne dni to jest prawdziwy luz bluzzzz 🙂
LikeLike
No i zakwitną
LikeLiked by 1 person
Niedziela bez MM nie taka straszna. Masz czas na siebie. Gorąca kąpiel w olejkach, pilling, maseczka itp te kobiece zabiegi ha ha.
LikeLike
A w dodatku dzisiaj już wtorek, tamta niedziela to przeszłość:)
LikeLiked by 1 person
W czwartek MM wraca😁😁😁.
LikeLiked by 1 person