Kocham spokój….🤫🤫🤫🤫🤫

Dziś popracowaliśmy z MM na decku. MM cyklinował, ja odkurzałam odkurzaczem budowlanym i głębiej w deski wbijałam gwoździe. Robiliśmy często przerwy bo słoneczko bardzo mocno dziś grzało.

Po południu chcieliśmy już spokojnie posiedzieć i zrelaksować na zewnątrz.

Niestety, nie udało się, sąsiad włączył muzykę i puścił przez wzmacniacze, do tego zrobili sobie karaoke.

Z MM uciekliśmy do mieszkania, nie dało się usiedzieć przy takich decybelach. Mimo że domy usytuowane są po skosie i oddalone od siebie sporo metrów ale i wewnątrz nie dało się usiedzieć. Wytrzymałam do 8:16pm i zadzwoniłam na policję. Zgłoszenie przyjęła policjantka. Opowiedziałam jaka sytuacja, a decybele słyszała przez telefon bo dzwoniłam ze swego decku.

Godzinę czekałam. Nic się nie działo a właściwie to działo się, wewnątrz mnie, decybele nerwy moje szarpały.

Rozumiem wszystko ale braku szacunku dla drugiego człowieka nie zrozumiem. Jestem osobą spokojną i cichą, staram się nie wadzić nikomu ale…jeśli ktoś nadepnie mi na odcisk to nie udaję, że nic się nie stało.

Godzina 10pm. Dzwonię po raz drugi na policję (numer alarmowy) i pytam już podenerwowana…..czy naprawdę nie ma sposobu na uciszenie moich sąsiadów? dzwonię po raz drugi, bo za pierwszym razem nikt nie przyjechał mimo że zgłoszenie zostało przyjęte i tego nie rozumiem, dlaczego nikt mi nie chce pomóc….

Po krótkiej rozmowie i rozłączeniu się w przeciągu 3 minut pod moim domem stały dwa policyjne samochody.

Muzyka wyła na całą dzielnicę a z mikrofonów dodatkowe wycie biesiadników. Jeden samochód policyjny odjechał w kierunku sąsiadów, z drugiego wysiadł policjant z którym rozmawiałam przy akompaniamencie decybeli.

Policjant również odjechał do sąsiadów. Następna ulica, działki nasze złączone są rogami. Nie znam ludzi i nie spieszno mi jest ich poznawać.

Kiedy weszłam do mieszkania MM był na tarasie.

Jeszcze kilka minut i nastąpiła upragniona cisza.

Kilka lat temu również dzwoniłam na policję kilkakrotnie, zgłaszałam wycie i szczekanie psów do 2am. Ci sąsiedzi wychodzą chyba z założenia … wolność w domku… ale to nie jest tak do końca. Możesz sobie mieć wolność na swojej własnej wyspie, wyj sobie do księżyca wraz ze swoimi psami. Kiedy mieszkasz wśród ludzi zachowuj się jak człowiek i miej na uwadze, że możesz krzywdzić innych swoim zachowaniem. Ale…..żeby to zrozumieć zamiast balona trzeba mieć głowę, myślącą głowę.

Każde county ma swój regulamin. Tego regulaminu mieszkańcy starają się przestrzegać ale zawsze znajdzie się jakiś odszczepieniec, któremu trzeba wskazać miejsce w szeregu.

Jestem w łóżeczku….cisza….wspaniała cisza….

33 thoughts on “Kocham spokój….🤫🤫🤫🤫🤫

  1. Ja również kocham spokój. I chyba mam go sporo w sobie, bo potrafię się wyłączyć i zasnąć nawet, gdy gdzieś na zewnątrz jest gwar.

    Like

    • Jesteś szczęściarą. Nie potrafię się wyłączyć. Wszystkie odgłosy pochłaniam jak gąbka, ot taką mnie stworzono. Do odpoczynku potrzebuję ciszy. Do nauki potrzebowałam idealnej ciszy – ja i mój mózg – budziłam się 2-3am i uczyłam się zanim moje uszy wychwyciły pierwsze odgłosy poranka.
      Stopery do uszu znane mi są jeszcze, kiedy nie były dostępne w ogólnej sprzedaży. W sytuacjach krytycznych stopery nadal stosuję.

      Like

  2. A ja wybaczam hałas w sobotę, bo w niedzielę mogę się wyspać natomiast nie cierpię jeśli ktoś robi sobie imprezę w ciągu tygodnia, a przecież na drugi dzień trzeba wstać rano do pracy.

    Like

    • Takiego hałasu to nikomu nie życzę usłyszeć. Nie ma wybaczenia w tym przypadku. Oczywiście jest nie raz głośniejsza muzyka, toż nie jestem z tych co tylko kablują. Tylko, że ja też chciałam sobotni wieczór spędzić na decku z MM i lampką wina. Nie tylko na tarasie się nie dało usiedzieć ale i w domu pomimo nowych i szczelnych okien. W ameryce nie jest przyjęte robić bale z wyjącą muzyką przed domem, od tego są klubowe sale do wynajęcia. Nie rozumiem ja powinnam wybaczyć sąsiadom za to że zepsuli mi sobotni wieczór? W myśl panujących tutaj przepisów nie mieli prawa ustawiać wzmacniaczy do słuchania muzyki i wycia do mikrofonów. Nie ważne jest urodziny czy tylko zwykła popijawa. Na tym osiedlu to jest tylko ta jedna rodzina problematyczna. Może to nie ładnie że powiem ale ….ta rodzina z korzeniami słowiańskimi.

      Like

      • U nas też się już od tego odchodzi, tych imprez w mieszkaniu, ale już w domach bywa różnie. Ale najgorzej jest jeśli dom jest w pobliżu jakiejś imprezowni, dyskoteki itp. Wtedy koszmar, mimo że oficjalnie obowiązuje cisza nocna.

        Like

        • W klubach osiedlowych można zrobić imprezę i się pobawić tylko moim sąsiadom potrzeba czegoś więcej, wycia. To i w klubie nie przejdzie. Jesteś wśród ludzi zachowuj się jak człowiek. Oczywiście sąsiedzi wokół grillują i my również. Zjedli pośmieli się i po wszystkim, normalne rozmowy przy cichej muzyce. A nie decybele przez mikrofon przekrzykiwać.
          No to jest już za mną.
          Niedzielne śniadanko na tarasie przebiegło bez zakłuceń😁

          Liked by 1 person

  3. Zmagałem się swego czasu z sąsiadami, którzy z niedzieli na poniedziałek urządzali imprezy. I to konkretne. Wyzwiska, disco polo, krzyki. Niestety nawet policja nie pomogła 🙂 Dobrze, że już mnie tam nie ma.

    Like

    • Tutaj policja pomoże. Nie przestrzegają regulaminu, pouczą, przypomną, krąbrnych ukarają. Dobrze, że sąsiedzi takie wyskoki robią nie często, a ostatnia impreza z takimi decybelami była pierwszą. Może zakupili sprzęt i sprawdzali? W dzielnicy w ktorej wcześniej mieszkałam, sąsiedzi przychodzili z informacją, zapytaniem i za razem przeproszenim, że planują dziecięce party do tej i do tej godziny. Można po ludzku? Można. Po porostu planowaliśmy w taki dzień jakiś wypad za miasto lub kina.

      Like

    • Elu nic by się nie stało gdyby sąsiedzi obeszli swoich sąsiadów i uprzedzili, o swojej imprezie i nie możliwym do wytrzymania hałasie. Jest lato u nas, zaplanowalibyśmy jakiś wyjazd. W sobotkę z MM zaplanowaliśmy prace a po pracy posiedzieć na tarasie. Trzeba korzystać z ciepłych i bezdeszczowych dni. Nie udało się posiedzieć na tarasie, nie udało się i wewnątrz. Tutaj 10pm to jest 10pm – ma być cisza. Wymęczyli nas za dnia to nie czekałam do późniejszej godziny. Tym bardziej znam tych sąsiadów z głośnego zachowania. Męża mam tylko w piątki i soboty. Piątki ja pracuję, MM u siebie w biurze również. Zostaje nam tylko jeden dzień na bycie razem – SOBOTA.
      Ta impreza nie była dla dzieci, to dorośli wyjce wyli do mikrofonów.
      Dobrze, że to już za mną. Szkoda mi jedynie sobotniego popołudnia i wieczorku. Dlatego właśnie nie lubię planować.

      Like

  4. Współczuję takich sąsiadów! U mnie sąsiad jest tak grzeczny, że informuje nawet o pracach na zewnątrz przy użyciu głośnych narzędzi (piła łańcuchowa, piła kontowa) itd. Zgadzam się, że człowiek spojrzał by na taką głośną imprezę inaczej, jak by został uprzedzony. Ale!…. “W życiu chamstwu trzeba przeciwstawiać się siłą lub godnością osobistą”
    Jan Kobuszewski kabaret “Dudek” 🙂 Pozdrawiam i życzę spokoju, aby nie trzeba było używać flinty:-) 🙂

    Like

  5. Och z sąsiadami to różnie, najczęściej ciężko, bo taki cichy niewadzący to go nie zauważamy, nie wchodzi za skórę, ale pajac z tym gorzej. Oby nie chciał się mścić za tę policję.

    Like

      • A wiesz że u nas tak często zdarza się. Dlatego ludzie nie dzwonią, boją się drani. Sąsiadowi, który zgłosił, porysowali samochód i zostawili kartkę “Trzyma z psami”. To już bandyctwo.

        Like

        • To jest to drugie pokolenie, po nas. Nasi rówieśnicy i mojej siostry starszej. Wychowywali swoje dzueci na nienawiści, najpierw do władzy a później sąsiada. Trudno aby rodzice wychodzili na zewnątrz podczas „dyskusji” na zewnątrz. Zaszczepili w młodych ludziach bunt do wszystkiego oraz „mi się należy”. To są owoce wychowania. W mojej rodzinie nie był rozmów o polityce przy dzieciach i było jej mało. Tatuś miał rodzinę na utrzymaniu. Pracował a po pracy się uczył a później studiował. Nie stał całymi dniami przy gołębniku i nie gwizdał. Mój sąsiad (mój rocznik) gwizdał i życie przegwizdał, ucząc dzieci nie pracy lecz…narzekania i ręki wyciągania. Moje dzieci uczyłam pracy i jeszcze raz pracy. Mam teraz „dojrzałe i zdrowe jabłuszka” a nie robaczywe albo zgniłe. Zgniłe i robaczywe szybko opadnie z gałązki i nikomu miłego zapachu dla noska nie przekaże. Społoczeństwa nie przebierzemy jak jabłka. Zgniłe i robaczywe grabiami i do kosza lub jak to niektórzy robią do rowu lub lasu mając pojemnik na śmieci przed domem, a te zdrowe na sałatkę.
          Nikt nie dokona przebrania. Żaden rząd mimo że posiada do tego narzędzia. Więc będzie w społeczeństwie szuja, opłacany kapuś, krnąbrny sąsiad i niczemu nie winien człowiek.
          Mam to szczęście, że żyję w kraju gdzie jeszcze prawo oznacza prawo.

          Liked by 1 person

          • Masz rację, “gdzie prawo oznacza prawo”. Och jaka to duma dla mamy, kiedy dzieci solidne, mądre i dobre uda się wychować. Twoja córeczka z tego co pamiętam dostała się na dobrą uczelnię. Brawo.

            Liked by 1 person

  6. Aby porysować samochód musi wejść na moją posesję. Tym bardziej, samochód w garażu. Dom na górce zanim wejdzie to się zmęczy. A wogóle na cudzą posesję się nie wchodzi.

    Like

Leave a comment