Piękna wiosenno-letnia pogoda, więc nie możliwością siedzieć w czterech ścianach. Nasiedziałam się i jestem zmęczona nic nie robieniem. Ileż można, czytać, bułeczki chlebek piec, sprzątać-mało sprzątałam, łazić od okna do okna. Już od minionego tygodnia rozpoczęłam prace “polowe”. Każdy zakątek yardu został spryskany środkiem przeciwko owadom przez specjalistyczną firmę, więc miałam kilka dni spokoju. Nic mnie nie gryzło, lizało, próbowało i pajęczyną oplatało. Byłam bezpieczna ponad tydzień. Mogłam nacieszyć się słoneczkiem, zamiataniem, dmuchaniem, przesadzaniem, podcianiem. Do domu wracałam brudna i zmęczona. Czasami to ledwo nogi ciągnęłam za sobą, a czasami siadałam na decku z butelką piwa. Nie jedną butelką. Bo redneck pije piwsko i nie tylko. A ja jako początkujący redneck lubię jak mi zimne piwsko spływa po brodzie. No jestem prosta i nie prosta babo-chłop-kobietka. Bez obawy na salonach też umiem się zachować.
No i tak moje yardowe życie płynęło, bez większych niespodzianek. MM w jednym kącie yardu ja w drugim, czasami machając do siebie z oddali. Znów wciągnęły mnie prace yardowe i trudno mi się oderwać, nawet na przegryzienie kanapki. To nie szkodzi, że nie jem. Siedzenie i nic nie robienie poszło mi w fałdeczki. Schudnę. Tycie jest przyjemniutkie, lody, cukiereczki, bułeczki, ciasteczka i inne smakołyki. Niepostrzeżenie przybywa kg. Chudnięcie wymaga pracy i diety, nie należy do przyjemnych. Nie mówię o diecie odchudzającej lecz o odstawieniu słodkości i przynajmniej częściowo zamienić się w królika. Więcej marcheweczki, sałateczki i jabłuszka. Myślę, że nie będzie trudno schrupać marcheweczkę bo ostatnie lody zjedzone wczoraj, a rodzynki w czekoladzie dzisiaj na obiad.
Dziś ponad 7 godzin poświęciłam na ciśnieniowe mycie ścieżek, patia, podjazdów. Nie, nie ukończyłam, jeszcze zostało mi od frontu. Nie wiem, no nie wiem, dlaczego te obleśne owady, muszki, muchy itd mnie uwielbiają. Wczoraj siedząc w domu na kanapie, zauważyłam chodzącą po oparciu kanapy mrówkę. Myślałam, że ją ukatrupiłam, ale nie, to była jakaś wiecznie żyjąca. Ugryzła mnie!!!!!Malo tego musiałam rozebrać się do golasa i to w pośpiechu, łaziła po mnie!!!Mąż to miał ubaw!!!😁😁😁Dlaczego wszystko co lata i pełza, lezie w moim kierunku?
Popryskałam chemią ręce i ubranie. Nie chciałam sprejować całego ciała jak nie raz i nie dwa to robię. Poczułam ugryzienie i mrowienie, jak to zwykle się odczuwa przy ugryzieniu mrówki. Swędziało, piekło, bolało na brzuchu z lewej strony. Nie wiedziałam co mnie ugryzło, bo to coś wlazło mi pid bluzkę. Dobrze, że nie w majtki. 😁😁Posmerałam lekko to miejsce bolące i dalej pracowałam. Po prysznicu, po prysznicu, aż wzięłam większe lusterko (nie, nie zdjęłam ze ściany) przybliżyłam do brzucho i …..ujrzałam dużą czerwoną plamę. Mazakiem zaznaczyłam brzegi plamy, piekącej plamy. Po 2h plama się powiększyła i zaznaczyłam czerwonym mazakiem.
Teraz czekam i zaznaczę zielonym mazakiem. Niebieski mazak też przyszykowałam, aby nie byl potrzebny.
Jak spać? Kiedy coś mi tam boli, boli jakby ktoś igłę wbijał.
Jak spać jak mogę jutro nie wstać?
Będę czekać.
MM stwierdził, że nie powinnam wychodzić na zewnątrz, najlepiej jak zajmę się szydełkowaniem lub dokończę serwetę iglicą. Ale takie dłubanie mnie nie bawi.
Plama wyszła z jednej strony za czerwony mazak. Oj nie dobrze.
Zobaczymy co będzie jutro.
Jutro muszę dokończyć ciśnieniowe mycie.
Like this:
Like Loading...