Był przed, dziś ostatni dzień 2020 roku.

2021rok przyjmę taki jaki się narodzi. Golusieńki, piękniutki i pachnący nowością.

Postaram się go pieścić, dogadzać nigdy na niego narzekać, ugaszczać najcieplejszymi słowami.

Aha….

Nie raz matka robi dla dziecka wszystko i ….

No właśnie…..

Rodzi się niewinne…..

Jeśli nowy roczek będzie miał geny po starym, to i pielęgnacja nic nie pomoże, obciąć rogi i po kłopocie.

Wszystkiego dobrego życzę🍾🍾🍾🍾🍾🥂🥂🥂🥂🥂🥂🥂

Przed ostatni dzień starego….

Od dziś do 7go stycznia mam urlop. Mogę spać, odpoczywać i robić na co przyjdzie mi ochota.

Zanim zaczął kropić deszczyk, dmuchałam liście i zapełniłam dwa duże wory na odpady budowlane. A później, a później walnęłam się na łóżko i usnęłam. Spałam jak zabita.

A teraz męczy mnie kaszelek, bo zamiast siedzieć w domu i doopy nie ruszać zachciało mi się dmuchania. Od jutra przez dwa dni będzie padać i bardzo dobrze to będę siedzieć w domu.

Zakupy zrobione. Wszystko na pizze kupione, wyskokowe napoje jak najbardziej również. Kupiłam co lubię. Od dłuższega czasu nie mogłam trafić na napój Smirnoff. Były oryginalne i inne smaki ale nie green apple. Nie jest to napój wielce wyskokowy bo 4,5% to polskie piwo ma więcej procent. No ale, zrobie na sylwestra Moscow mule, w zależności od ilości dodanego alkoholu jest mocne. Wszystko co niezbędne do moscow mam, więc i tym drinkiem będę się delektować.

Nie napije się, nie lubię kaca i nie lubię jak mi świat wiruje, nie lubię mówić do sedesu że jest moim przyjacielem kochankiem i wszystkim co w tej chwili potrzebuję. MM coś o tym wie.

Pierwszy raz było kiedy wypiłam tylko 2 margarity. Oj to była zabawa, tańczyłam tylko ja i nikt więcej. Nie czułam się pijana. Nie czułam się źle. W domu spędziłam noc z sedesem. Koszmar. Drugi raz… chciałam sprawdzić czy to margarita mocna czy mój żołądek nie toleruje margarity -tequilii. O dwa razy za dużo. Już nie sprawdzam.

Ogólnie z alkoholami jestem ostrożna nie lubię tracić kontroli.

Potrafię i to robię, bawić się bez alkoholu.

Kaszel nie ustępuje. Wezmę mucinex i do łóżka.

Jutro SYLWESER.

W nosku kręci😷🤭🤧🤧😷😷

Na święta upiekłam chlebek na zakwasie. Zakwas na żytniej mące ale do ciasta chlebowego dodałam mąki pszennej. Uwielbiam chlebek razowy. Z tym, że w tym roku nie ma na amazonie mąki razowej z Młynomag🥲.

Chlebuś wyśmienity. Rodzinka śmieje się, że powinnam piekarnię otworzyć. Piekarni nie otworzę, chleba ani innych wypieków sprzedawać nie będę. Niech to będzie moje następne hobby. 😁

No i złapałam (chyba) przeziębienie. Zdradliwa pogoda, raz ciepło raz zimno, wyszłam w bluzeczce z krótkim rękawem. Wiaterek smugnął mnie raz i drugi. A teraz…. z nosa cieknie. Kaszelek się pojawia. Zaaplikuję coś mocnego jak mucinex fast max, mikstura serwowana jest na noc, jutro mam być zdrowiusieńka.

Kiedyś w końcu muszę się nauczyć!!!! Nie wolno wychodzić “na golasa” kiedy wieje.

No ale tak cudne słoneczko świeciło i zimno nie było. Jestem z tych co zawsze znajdzie wytłumaczenie. Jak wytłumaczenie nie działa to wszyscy winni tylko nie ja. Tylko jak pogodę winić za swoją głupotę. Przynajmniej ciśnienie mam bardzo dobre mimo zjedzonego kilograma słodkości. Pozwoliłam sobie na słodkości bo 1kg więcej mego ciałka to nic. Nie będę miała z czego się odchudzać. Oj jak moi nie lubią jak stosuję dietę. Czasami mam dietę pizzową. Jem pizze na śniadanie, czasami małe dwie a reszta dnia tylko woda lub herbata bez cukru, względnie jogury naturalny. Waga zlatuje nie wiadomo kiedy. Nikomu nie polecam tej diety, działa na mój organizm innym może zaszkodzić. Mam kilka takich diet. Lubię katorżniczą dietę IDIOT. Dieta restrekyjna, zawsze pierwsze 11 dni są bardzo trudne. Ale bardzo skuteczna. Syn kiedyś stosował no i udało się zrzucić wagę.

Nie ma efektu jo-jo. Z tym, że jeśli zaczniemy żreć jak świnki wszystko co w korycie to żadna stosowana wcześniej dieta nie pomoże i jo-jo podwójne się pojawi.

Napiłam się mucinexa i jakby łatwiej mi się oddycha, z noska nie cieknie. Będzie dobrze. A nawet bardzo dobrze.

Ostatni poniedziałak 2020 roku

Musiałam pójść dziś do pracy, jutro też 🥲. Ale do 7 stycznia mam urlopik. Hurrrraaaa

Po powrocie, poczułam zmęczenie. No i oczywiście zaraz podejrzenia. Od czego zmęczenie, jak bardzo jestem zmęczona itd. a może mnie wirus dopadł. Od tego myślenia usnęłam. Po obudzeniu, a mi się nie zdarza drzemka popołudniowa, rozpoczęłam obserwację mego organizmu. No nic nie zauważyłam niepokojącego. Możliwe organizm potrzebował odpoczynku po przedświątecznych przygotowaniach i obżarstwie świątecznym. Na wagę nie staję. Dam sobie z tydzień, dwa i wtedy skontroluję wagę swojej osoby.

Przecież jeszcze sylwester przed nami. Trzeba coś przygotować na całonocną balangę. 💃💃💃💃

Niestety, ale bale sylwestrowe nie są i u mnie organizowane, więc robimy prywatkę w domu. Czy wytrwam do rana nie wiem ale wiem, że MM na pewno nie. Z pracy wróci dopiero po 9pm. Dobrze jak dotrwa do północy.

To są ostatnie dni starego roku.

Co nowy przyniesie, nie wiem.

Trudno przewidzieć.

Życzenia…

Niech nigdy Was dobre nie omija

Niech będzie z Wami na zawsze

Niech zagubieni odnajdą drogę do domu

Niech omdleni od trudów życia odnajdą źródło które da im siłę do dalszej walki o życie dla siebie i innych

Niech wiara i ufność w drugiego człowieka będzie z Wami

Niech miłość otworzy Wasze serca i drzwi dla potrzebujących.

Kuchenne rżnięcie🥲🥲🥲🥲

Poranek przewitał mnie bólem głowy i podwyższonym ciśnieniem. Przeważnie jest tak każdego poranka.

Spodziewałam się cudów?

Po tabletce będzie trochę lepiej. To nie znaczy, że mam wolne od, życia. Trzeba zbierać się powoli i dać możliwość wejścia nowemu dniu w moje życie. Jeszcze czuję, myślę i wiele chcę i pragnę.

Powyże było około 6am.

Co mnie naszło, nie wiem, no normalnie nie wiem. Chciałam wykorzystać godzinę która mi pozostawała do wyjazdu do pracy?

No chciałam wykorzystać! Poszatkować kapustę chciałam. Oberwałam pierwsze brzydkie liście i… zabrałam się za głąba. Pomyślałam żeby się tylko nie skaleczyć. Tak mam zawsze przy tych głąbach. Nóż ostry, bardzo ostry, MM o to zadbał. No i ciach i nóż poszedł po palcu.

Auććć i krew i szybko do apteczki pobiegłam tylko trzeba było tamować krew. Co odpuszczałam ucisk to krew leciała.

Nikomu nic powiedzieć nie mogę, a siedzę już tak z uciskiem 30 minut. Wszyscy w domu. Zaraz będzie …. po co robisz ten bigos i bez niego święta mogą być, czemuś nie uważałaś, dlaczego wszystko musisz sama, dlaczego nie poprosisz o pomoc tylko powiedz… ot dlatego gadania nie mówię i z bólu się zwijam. Pewno zawieźli by mnie na pogotowie …a to gangrena albo zakażenie mi wymyślą. No wiem, że źle zrobiłam ( i nikomu nie powiem) ale ręcznikiem z łazienki (wcześniej używanym) krew tamowałam, inaczej się nie dało. Ręcznik przecież, a nie jakaś szmata do mycia podłogi, chociaż szmat nie mam, mam specjalne ręczniczki.

A to moja głupota z tym głąbem. Żebym wyciągnęła maszynę w szatkowała kapustę to inaczej bym musiała kroić. Ale nie, nożem mi się zachciało. To teraz zamiast kapusty mam poszatkowanego palucha. No cóż, brak słów.

Za chwilę muszę do pracy wyjeżdżać a ja wciąż, palca uciskam. Trafiło na opuszka palca no i głęboko.

Mam nadzieję, że resztę dni przedświątecznych obejdzie się bez amputacji pozostałych paluchów.

Uważajcie na siebie w kuchni – noże są niebezpieczne!!!


Po zabezpieczeniujuż cały w krwi.

Godzina minęła, wciąż uciskam. Bez ucisku niestety, krew leci. Liquid bandage nie pomaga.

Do pracy już zadzwoniłam. Życzą szybkiego powrotu do zdrowia, a ja przez chwilę zastanawiałam się, czy aby nie skierować swoje nogi i koła samochodu w kierunku pogotowia.

1,5 h wciąż uciskam. Jest nadzieja na poprawę. Teraz mogę powiedzieć … jestem szczęściara… bo ciachnęłam bardzo głęboko i szeroko. Już opatrunki mimo ucisku tak szybko nie przemakają. 2 h walki i się udało.

Najgorsze było wyrównanie skóry, która wywinęła się na zewnątrz i właśnie wtedy zobaczyłam jak głęboko rozcięte.

Dałam radę!

Będzie dobrze. Będę żyć.

Nie lubie planować, no nie lubie.

Każdy nadchodzący dzień jest nieprzewidywalny. Oczywiście podjęłam złą decyzję ale w naszym życiu podejmujemy ich bardzo, bardzo dużo i trudno przewidzieć ich końcowy efekt.

Utrudnienia

Wczoraj, wiadomo, porżnęłam się albo pociachałam. Jak zwał tak zwał ale mogłam w minimalnej części doświadczyć wyłączenia kciuka od wszelkich czynności.

Wprawdzie lewa ręka, pomocnicza, nikt nie zastanawia JAK DUŻO nam pomaga.

Uchwycić szczyptę soli, utrzeć dwoma rękoma kapustę z solą

Można jakoś żyć i bez kciuka ale….to jakoś będzie jakością naszego życia. Bo można żyć i bez rąk i nóg ale….

Widziałam film o dziewczynie bez rąk, potrafi wykonać cudowny makijaż używając palców u nóg. Chłopak maluje cudne obrazy trzymając pędzle w palcach nóg. Młodzi sprytni. My po kilkugodzinnym treningu padamy, narzekamy na kręgosłup po 8 godzinnej pracy przy biurku. Dalej pisać nie będę. Każdy z nas się starzeje. Osoby starsze mające wszystkie członki są często bezradne …

Nie wiem na ile będą sprawne fizycznie osoby bez kończyn w wieku 70 lat ale życzę im najlepiej.

Cwiczenia, terapie, masaże nie powstrzymają procesu starzenia, mogą jedynie poprawić jakość naszego życia.

Pomysł…

O tak, mam wiele pomysłów. Nie mówię o remoncie łazienki. To nie pomysł to już jest plan działania.

Oczywiście, że zrobię, to jest konieczność. Dom kupiliśmy…. na Walentynki będzie 10 lat…. właścicieli było dwóch. Rodzina z dziećmi a później jedno z dzieci ten dom przejęło, bo rodzice przenieśli się do domu starców. Dom dość długo stał pusty. Aż ja go dojrzałam pewnego słonecznego styczniowego dnia. Śnieg leżał wkoło, nie biały bo promienie słońca robiły gdzie niegdzie już zupkę śniegową koloru burego. MM zadzwonił do agenta nieruchomości i kilkanaście minut później otworzono nam frontowe drzwi. Mężczyźni pozwolili mi wejść pierwszej. Pierwszy krok i już nie musiałam nigdzie iść i sprawdzać. Jest mój ….pomyślałam. I tak zostało. Nie przerażało mnie że będzie dużo pracy. Do dziś pracuję nad tym domem i yardem. Pierwsza poszła piwnica. Zrobiłam przy pomocy syna sufil podwieszany, położyłam nową elektrykę a syn pomalował ściany i ułożył podłogę.

Parter i piętro było możliwe. Ale muszę zaznaczyć, MMowi wszystko odpowiada, może mieszkać w chlewku i namiocie. Jak zaczynałam prace nad chodnikiem nad back yardzie, przeprowadziłam z nim słowną walkę. I tak postawiłam na swoim. Po zakończeniu chodnika zapraszał kolegów i się chwalił. Szkoda, że nie wspomniał, że był przeciw.

Łazienka będzie cała nowa. Podłogę też zmienię. Zacznę po świętach. Nie jestem pewna czy do Walentynek zdążę. Jeśli nie to na Dzień Kobiet zrobie sobie prezent. Bo lubię, bardzo lubię kupować sobie kwiaty i wręczać sobie prezenty.

To był w tym roku. MM się “nagadał” a po tym gadaniu powiedziałam aby pojechał do sklepu i kupił mi jednego, jedniusieńkiego kwiatka.

Przyjeżdża z dwoma wielkimi bukietami!!!! No kurcze, “gest” to on może i ma, ale słuchu zabrakło😁.

A więc, sama sobie kupuję kwiaty bo wiem co mnie ucieszy.

Jestem ciekawa prezentów już ułożonych pod świąteczną choinką.

Aaaaaa, wracając do tytułu postu😁😁😁

Wiadomo, chora na ciśnienie jestem, po za tym nic nie dolega. Przyjmuję tabletki obniżające ciśnienie i jeszcze dodatkowo witaminki. Wczoraj wypiłam te obowiązkowe a magnez i calcium zostawiłam na później. To później nastało po 24 godzinach. Wywietrzałe (moim zdaniem) raczej nie nadawały się do naprawy moich kości i jakiegoś tam systemu. Spojrzałam na kwiatek który przeniosłam z “pola” do domku. Stoi taki wiecheć w doniczce i się męczy. Albo pomogę rosnąć, albo umrzeć. Rozpuściłam tabletki w szlance wody i podlałam roślinę. Zobaczymy co będzie. Albo trup albo nieboszczyk. Tak kiedyś za dziecięcych lat bawiłam się z koleżankami z ulicy. A ile było przy tym śmiechu. 😁😁😁😁😁😁

Małym dzieckiem już nie jestem ale pomysłów mi nie brakuje.

(z internetu)

w grudniowy sobotni poranek

Obudziłam się po 2 AM  z bólem głowy. No cóż, mam to już od dawna i jak to mówią, czas przywyknąć. Tylko, ten mój ból z szumem głowy,  nie zapowiada niczego dobrego. MM obudził się również. Ciśnieniomierz i żadnych niespodzianek. Trzeba brać i jak najszybciej specjalną tabletkę.

Odczekałam godzinę, ciśnienie spadło ale już nie myślałam o powrocie do łóżka. Za oknem ciemno, tylko moje ozdoby na zewnątrz rozświetlają podjazd od frontu i deck od back yardu.

Od wielu lat ozdabiam „pole” światełkami i różnymi ozdóbkami.

Czasami sama robię, lecz w tym roku ograniczyłam się do światełek. Zanim w tym roku rozpoczęłam ozdabianie, bardzo dużo ozdób wyrzuciłam do kosza. Jelonek, bałwanek, pingwin różnego rodzaju choinki i choineczki. Niektóre lampki zostawiam, będę naprawiać z tej to przyczyny, że obecne lampki są mniej ozdobne. Przeważnie najzwyklejsze żaróweczki bez żadnych ozdóbek.  Ozdóbki dodają bardzo dużo uroku. Zacznę poszukiwania po sklepach zaraz po świętach.

Będą przeceny i może trafię na coś ciekawego.

Na przykład: wczoraj kupiłam dwa piękne czerwone flakony oraz jeden srebrny. A pojechałam po całkiem, ale to całkiem inne zakupy.

Nie lubię zakupów i wyjeżdżam z musu. Tym bardziej, że teraz przymierzalnie są zamknięte i przymierzyć można oczywiście, ale w domu. Więc kursowałam między domem a sklepem. Ostatecznie kupiłam na oko i okazało się trafiłam w dziesiątkę.

Nie lubię jeździć nocami, więc jechałam dość szybko, aby zdążyć przed całkowitym zapadnięciem zmroku.

Dziś jedziemy po zakupy…coś na stół…

Zrobiłam listę, nie powinno być tragicznie.

Proszę życzyć udanych zakupów


Nie było tragicznie. Na miejscu byliśmy bardzo wcześnie, 15 minut po otwarciu. Właściwie kupiłam to co potrzebuję na przygorowanie Wigilii i na stół świąteczny. Niestety☹️🥲☹️🥲 makowca nie było. Bułki z makiem!!! Nie nie, nie zastąpią rolady makowej. Spróbuję podjechać w poniedziałek. We wtorek mam fryzjera, pozostałe dni przygotowywanie dań świątecznych.

Muszę zdradzić tajemnicę. Nigdy nie piekłam makowca!!! Próbować też nie będę.

Chyba 2 lata temu, również nie dostało się makowca to tort napoleon/marcinka upiekłam. Ten tort znałam pod nazwą napoleon ale w rozmowie z przyjaciólką, dowiedziałam się, że ma drugą nazwę marcinek.

Dziś skupiona jestem na menu, niby tradycyjne, bez zmian, ale trzeba zrobić rozpiskę co w jakim dniu będę robić, po prostu ułatwie sobie życie. Syn już dziś zaoferował się kroić warzywa do sałatki jarzynowej, córcia też w czymś pomoże. Znajdę i dla niej zajęcie. MM upiecze pierś indyka z mojego książkowego przepisu i jak się da prace rozłożę na kilka osób.

Pierś z indyka na Thanksgiving była palce lizać. Chcę tak samo na święta!😁

Święta już tuż tuż……🎄🎄🎄🎄

Robi się świątecznie🎄🎄🎄🎄

Jestem zmęczona nawet nie wiem po której pracy tej co pozwala na zakupy i “rozpustę” czy tej w której się kurzy od zeschłych liści, czy też domowego kurzu. Nie ważne.. po pracy zawodowej czy tej na “polu”.

😁

Rozejrzałam się wokół. Chciałam na spokojnie zobaczyć, moje otoczenie.

Podoba mi się.

Prezentów wciąż przybywa😁 co mnie niezmiernie cieszy. Popakowałam już tydzień temu i prawdę mówiąc, nie pamiętam co jest w tych paczkach. Syn dokupuje, MM jeszcze czeka na dostarczenie. Ja jeszcze dokupie słodycze. Córcia z I zakończyli dokładanie prezentów? Oj chyba nie bo córcia zadaje dziwne pytania😁😁😁.

Jutro jadę po zakupy typu …coś na stół.

U mnie wszyscy zdrowi. Chociaż ostatniej nocy musiałam przyjąć coś od przeziębienia, telepało. Wyskakiwałam na zewnątrz poprawiać lampki, tylko w cienkiej bluzce, a u mnie nie jest gorąco. Wieczorami się ochładza np. dzisiejszej nocy będzie -3C.

Od jutra mam wolne. Będę szaleć w kuchni😁. Od zawsze uwielbiałam Boże Narodzenie.

Mając 14 lat chodziłam sama po śniegu na targ po choinkę. Mama moja przeważnie była chora, Tatuś w delegacjach, starszej było obojętne, młodsza za mała. Jak już umordowana ciągnąc i niosąc 3km po śniegu choinkę, nie miałam siły jej ozdabiać, siostry szykowały łańcuchy z kolorowego papieru, cukierkom w złotkach przywiązywały nitki, mamusia szykowała piękne świeczki z podstawkami na specjalnych klipsach. Pamiętam wieszaliśmy nawet małe świeże jabłuszka. W dzień wigilijny starsza recytowała wiersze o wilczku, ja śpiewałam a młodsza tańczyła. Otwieranie prezentów i oglądanie bajek z projektora. No, na to oglądanie to pół dzielnicy się zbiegało.

A wtedy śnieg był po pas. 😁

Mróz, nie trzeba było czekać na zamarznięcie ślizgawki całej nocy, 2 godziny i gotowe było lodowisko.

Ot tak mnie wzięło na wspominki.