Poranek przewitał mnie bólem głowy i podwyższonym ciśnieniem. Przeważnie jest tak każdego poranka.
Spodziewałam się cudów?
Po tabletce będzie trochę lepiej. To nie znaczy, że mam wolne od, życia. Trzeba zbierać się powoli i dać możliwość wejścia nowemu dniu w moje życie. Jeszcze czuję, myślę i wiele chcę i pragnę.
Powyże było około 6am.
Co mnie naszło, nie wiem, no normalnie nie wiem. Chciałam wykorzystać godzinę która mi pozostawała do wyjazdu do pracy?
No chciałam wykorzystać! Poszatkować kapustę chciałam. Oberwałam pierwsze brzydkie liście i… zabrałam się za głąba. Pomyślałam żeby się tylko nie skaleczyć. Tak mam zawsze przy tych głąbach. Nóż ostry, bardzo ostry, MM o to zadbał. No i ciach i nóż poszedł po palcu.
Auććć i krew i szybko do apteczki pobiegłam tylko trzeba było tamować krew. Co odpuszczałam ucisk to krew leciała.
Nikomu nic powiedzieć nie mogę, a siedzę już tak z uciskiem 30 minut. Wszyscy w domu. Zaraz będzie …. po co robisz ten bigos i bez niego święta mogą być, czemuś nie uważałaś, dlaczego wszystko musisz sama, dlaczego nie poprosisz o pomoc tylko powiedz… ot dlatego gadania nie mówię i z bólu się zwijam. Pewno zawieźli by mnie na pogotowie …a to gangrena albo zakażenie mi wymyślą. No wiem, że źle zrobiłam ( i nikomu nie powiem) ale ręcznikiem z łazienki (wcześniej używanym) krew tamowałam, inaczej się nie dało. Ręcznik przecież, a nie jakaś szmata do mycia podłogi, chociaż szmat nie mam, mam specjalne ręczniczki.
A to moja głupota z tym głąbem. Żebym wyciągnęła maszynę w szatkowała kapustę to inaczej bym musiała kroić. Ale nie, nożem mi się zachciało. To teraz zamiast kapusty mam poszatkowanego palucha.
No cóż, brak słów.
Za chwilę muszę do pracy wyjeżdżać a ja wciąż, palca uciskam. Trafiło na opuszka palca no i głęboko.
Mam nadzieję, że resztę dni przedświątecznych obejdzie się bez amputacji pozostałych paluchów.
Uważajcie na siebie w kuchni – noże są niebezpieczne!!!
Po zabezpieczeniu
już cały w krwi.
Godzina minęła, wciąż uciskam. Bez ucisku niestety, krew leci. Liquid bandage nie pomaga.
Do pracy już zadzwoniłam. Życzą szybkiego powrotu do zdrowia, a ja przez chwilę zastanawiałam się, czy aby nie skierować swoje nogi i koła samochodu w kierunku pogotowia.
1,5 h wciąż uciskam. Jest nadzieja na poprawę. Teraz mogę powiedzieć … jestem szczęściara… bo ciachnęłam bardzo głęboko i szeroko. Już opatrunki mimo ucisku tak szybko nie przemakają. 2 h walki i się udało.
Najgorsze było wyrównanie skóry, która wywinęła się na zewnątrz i właśnie wtedy zobaczyłam jak głęboko rozcięte.
Dałam radę!
Będzie dobrze. Będę żyć.
Nie lubie planować, no nie lubie.
Każdy nadchodzący dzień jest nieprzewidywalny. Oczywiście podjęłam złą decyzję ale w naszym życiu podejmujemy ich bardzo, bardzo dużo i trudno przewidzieć ich końcowy efekt.
Like this:
Like Loading...