Nie lubię

takich nijakich dni. Bezsensownych.

Zegar wybija kolejne godziny a ja czuję się odizolowana, niepotrzebna. Chciałabym należeć do jakiejś grupy wiekowej, szycia, picia, modlenia się, szydełkowania czy też czegoś układania. Nigdy nigdzie nie pasowałam. W podstawówce, należałam do SKS, chóru i kółka fotograficznego lecz nigdy do nikogo się nie zbliżyłam, byłam wyobcowana i mi z tym było bardzo dobrze. To ONI chcieli się ze mną przyjaźnić, nie ja z nimi. W średniej, nawet na wagary chodziłam sama. ONI wołali a ja wciąż samotnie, było mi wygodnie i dobrze ze sobą. Studia, byłam już w grupie, jeśli można dwie osoby + moja osoba, nazwać grupą. Zawsze byłam pomocna i udzielająca się, uważana za duszę towarzystwa jeśli odbywały się spotkania lecz … nie odczuwałam tego w ten sposób. Na programie doktorskim, zupełnie się wyciszyłam i robiłam co do mnie należało i trzeba było zrobić. Ogólnie byłam lubiana ale nie powiem, żeby ktoś za mną tęsknił. Miałam koleżanki ale nie przyjaciółki. Dany również nie mogę nazwać przyjaciółką mimo, że znamy się bardzo długo.

Śmiem podejrzewać, że chyba nie wiem co przyjaźń oznacza. Wiem, że dla Marianny byłam przyjaciółką ale ona … była dla mnie koleżanką.

Czy przyjaźń polega na otwartości?

Czy przyjaźń polega na zwierzaniu się i nie zostawieniu sobie żadnej tajemnicy?

Czy przyjaźń polega na pomaganiu w pełnym znaczeniu tego słowa?

W takim razie … pomagać mogę i fizycznie i psychicznie. Finansowo? Nie bardzo. Teraz takich potrzebujących jest co raz więcej oczywiście ze względu na covidzika.

Wracając do tematu zjednoczenia z jakąś grupą. Jest mi bardzo ciężko wbić się w jakąś grupę bo nawet nie próbowałam i chyba nie spróbuję.

Przerażają mnie ludzie do których musiałabym się dostosować. A gdybym to ja miałabym zostać liderem, to to, jest bardzo odpowiedzialna i wymagająca funkcja. Zostanę raczej przy tej obecnej jednoosobowej grupie. Gdzie jestem liderem i członkiem.

Zaczynam się zastanawiać, jaki to ja mam charakter. Nie pasuję do babci z wnukami, no oczywiście że nie – wnuków nie mam. Nie pasuję do matek z niemowlakami, moje dzieci z pieluch już dawno wyrosły. Nie pasuję do żadnej grupy robiącej na drutach, szydełkiem czy mydełkiem, bo to nudne i nie mam cierpliwości. Grupa pstrykająca zdjęcia może by i mogła być, bo nad ujeciem zsechniętego liścia można by się rozczulać, zachwycać i znaleźć jego urok artystyczny a i pracę doktorską napisać. Tylko…przez to już przeszłam.

Dzisiaj mogłabym zapisać się do grupy zrzędząco-marudzących dojrzałych kobietek.

Takich co nic im nie pasuje, nie bawi, nie roztkliwia, za duże, za małe, za wysokie, za dokładne i za głośne lub też za ciche.

Chyba dziś mam zły dzień.

Kurcze blade bo jak długo może ten deszcz padać?

Nawet tv wysiadło, a raczej jakieś kable zalało.

Bułeczki z niewypałem

Dziś miałam pracowity dzień.

MM pojechał do biura, coś mu na łączach internetowych przerywało. Okazało się, że to serwer biurowy wariował.

Postanowiłam, że zajmę się sobą. W pierwszej kolejności poszły włosy. Znudził mi się jasny kolor. Zawsze mam w domu zapas farb i nie przeszkadzało mi, że 7-go mam wizytę u fryzjera. Najpierw położyłam farbę na odrosty. W drugiej kolejności poszły w ruch brwi. W trzeciej kolejności nałożyłam farbę na końcówki włosów.

Efekt końcowy zadawalający. Brwi i włosy wyglądają perfekcyjnie. Fryzjerce zostawiłam podcięcie włosów, no i może pasemka.

Zadowolona z siebie rozpoczęłam prace z ciastem drożdżowym. Nie rozumiem dlaczego nie trzymam się jednego sprawdzonego przepisu ale muszę zawsze wygrzebać “coś”, co nawet koło przepisów nie leżało.

Nigdy nie dodawałam oleju do ciasta drożdżowego, no jeśli trzeba – to trzeba. Wyszło 16 bułeczek… tylko jakieś dziwne w smaku. Zjadliwe. A że sera mi jeszcze dużo zostało, to ciasto drożdżowe zrobiłam bez oleju. Na dno foremki położyłam część ciasta, przykryłam je twarogiem,  a to przykryłam wałeczkami ciasta. Ten dziwaczny sernik jest lepszy od bułeczek.

Lepszy ale …. w sumie ze swoich dzisiejszych wypieków nie jestem zadowolona.

Oczywiście, że wszystko zostanie zjedzone ale mi chodziło o zjedzenie przez duże Z.

Dobrze, że koniec tygodnia.

Będę trzymać się z dala od piekarnika😁😁😁

Bezsenność

Choć zdarzają mi się jedynie czasami ale się zdarzają bezsenne nocki. Przebudził mnie sen. Nie pamiętam o czym śniłam ale nie był to sen o kwiatowej łące po której skakały zające. Dobrze, że nie pamiętam, to mogłabym szybko ponownie zasnąć lecz deszcz rozpadał się ba dobre, a ja do snu potrzebuję idealnej ciszy. Szum deszczu mnie nie usypia, nie uspokaja, czasami drażni.

Nastał sezon deszczowy. W nocy pada, czasami leje, około południa się wypogadza. Słoneczko grzeje, już chodzimy w krótkich rękawkach, niektórzy już w szortach. Około 3-4pm słoneczko się chowa i znów pada. Już otwieramy szeroko drzwi i okna. Powiew świeżego powietrza jest niezastąpiony.

Oczywiście, że będą jeszcze ochłodzenia. Nie chowam daleko w szafie ciepłych golfów, swetrów i spodni. Przydadzą się jeszcze ba dzień albo dwa, kto wie.

Z pracami remontowymi wstrzymałam się, nie mam weny.

Nic mnie nie napędza, takie zimowe spanie. Będąc w pracy, w myślach organizuję popołudniowe prace. Szykuję narzędzia, pędzle i farby. Po otwarciu i zamknięciu drzwi domku, wszystko się rozmywa wraz z deszczem spływa. Najczęściej wtulam się w swój fotel przed tv i gapię się jak sroka w kość. Nic nie interesuje i nic się nie chce. Na jutro na przykład zaplanowałam, że upiekę bułeczki drożdżowe. Kupiłam twaróg, masę makową i świeże drożdże. Wszystkie niezbędne składniki już zmagazynowałam. A co wyjdzie, nie wiem.

Może będzie tak, że wtulę się w poduszeczki i z łóżka nie wylazę.

Pożyjemy, zobaczymy.

Zmiana planów

Wiem, że muszę w tym roku jechać do domu. Jest wiele spraw do załatwienia po zmarłym ex. Chociażby zdjęcie na pomnik przykleić. W 2019 niestety nie zdążyłam. Sprawa spadkowa ze względu na covid toczyła się ponad rok. Dzieci moje są jedynymi spadkobiercami, wizyta w Polsce jest konieczna. Jeśli mamusia dożyje i się doczeka, to chciałabym zobaczyć ją jeszcze żyjącą. Niestety, do dnia dzisiejszego nie mam z mamusią kontaktu, ostatni był 10 stycznia. Wszystkie rozmowy były i są przez siostrę i zięcia nagrywane. 10 stycznia mamusia powiedziała, że jestem jedyną osobą z którą rozmawia bo gdybym nie ja, to nie miałaby do kogo buzi otworzyć. Moim zdaniem to wystarczyło, aby siostrę histeryczkę do szewskiej pasji doprowadzić. Jak dzwonię na jej numer to telefony wyłącza. Mamusi ipad jest, śmiem przypuszczać schowany albo zabrany lub specjalnie wyłączony. Zięć przeglądał każdego dnia ipad i szykanował mamusię, teraz mogli posunąć się o krok dalej. Nie mam dowodów na te szykany, wyzwiska, poniżenia, tak jak nie miałam kiedy Tatusiem poniewierała. Ciężko pomóc jeśli mieszkam daleko. Starsza w tamtym czasie mieszkała w Polsce lecz osobowość ma strachliwą, za to w gębie mocna. Co ona może zrobić ostatecznie …nic nie zrobiła. W tamtym roku była w Polsce w sierpniu. Zabrała mamusię do siebie i skleroza zrobiła zimny prysznic dla mamusi. Dobrze, że mamusia nie zachorowała. Zamiast pozwolić mamusi skorzystać z prysznica na parterze to zaprowadziła mamusię na piętro. Bo co? bała się że mamusia prysznic na parterze zabrudzi? A na piętro mamusia szła po schodach na czworaka. A później, starsza  opowiadając mi się śmiała. Kanalje a nie córki. Jest mi ciężko. Bo wiem że mamusia czeka na mój telefon a ja nic zrobić nie mogę. Patrząc realnie,  nie mam żadnych dowodów na znęcanie się psychiczne, bo zakupy robią, jeden raz dziennie jedzenie dają i można by powiedzieć nic się nie dziej. Tylko przemoc psychiczna nie jest widoczna, to nie są siniaki, połamane ręce czy też oczy podbite.

Wiem, że nikt nie złożył nanusi  życzeń na Dzien Babci,  nawet ta wnuczka, która była odepchnięta przez własną matkę a przygarnięta przez dziadków. Dziadkowie a moi rodzce oddali jej serce, zapominając o pozostałtch wnukach, a ona nawet w dzień Wigilijny nie złożyła życzeń, nawet przez uchylone drzwi nie krzyknęła …wszystkiego dobrego babciu… już zaraz będzie dwa lata jak się do mojej mamusi nie odzywa. Na moje prośby otrzymuje odpowiedź, że to nie jej sprawa. Ale jak studiowała w Łodzi,  to chętnie brała pieniążki. Trudno piwiedzieć, że nie rozumie sytuacji mając 41lat. Co za ludzie? Gdzie jest ich sumienie? Covid, covidem ale oni byli tacy w 2019 roku i wcześniej również. Nie życzę im niczego złego. Jak co roku na święta wysyłałam życzenia i paczki (zamawiane gotowe z polskich stron internetowych). Wywołałam tylko większą burzę nienawiści, a ja chciałam pojednania. W święta nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem, okazało się, że to nie zwierzęta to bydło któremu nie przystoi być zwierzęciem.

Zawiniłam tym, że będąc w Polsce opiekowałam się mamusią i nie skorzystałam z lekarzy których nazwiska siostra mi wypisała na kartce i zarezerwowała wizyty. Nie chciałam iść do umówionych z góry lekarzy. Nie chciałam iść tam gdzie mamusię postrzegali by jako psychiczną,  zanim weszłaby do gabinetu. Prowadzałam do lekarzy z NFZ a nie prywatnych, z góry opłaconych. Siostra poczyniała kroki aby wsadzić mamusię do psychiatryka lub ubezwłasnowolnienia. Świadków na to miałam i mam, te osoby były w ogromnym szoku. Mamusia przeszkadzała i przeszkadza bo zajmuje 3 pokojowe mieszkanie z łazienką, kuchnią i korytarzem. Nie nie, szwagier z siostrą na siedzą w jednopokojowym mieszkanku, ma salony.  Ale to zawsze jest za mało.

Piszę to, bo mnie boli, boli moje serce, że jestem bezsilna. Sądy nie pomogą, są opieszałe a mamusia jest już mało chodząca. Nikt namusi nie zawiezie do sądu jak nikt nawet do lekarza przez ponad rok nie zawiózł. Jeśli nie ma wizyt to przynajmniej telefonicznie, ale i tego nikt nie załatwił i nie załatwi. Mamusię bolą ręce i z tyłu szyja. Naciera maścią jaką jej przesłałam ale i ta maść się kończy. W Polsce już można kupic identyczną maść,  ale kto kupi. Nie ma nikogo. Mamusi bracia są również starzy i schorowani.

Patowa sytuacja.

Dawno temu, jak zmarł Tatuś proponowałam mamusi, że ją zabiorę do siebie.

…chcę umrzeć w Polsce i być w Polsce pochowana…

Ale czy ta Polska potrzebuje takiego poświęcenia, cierpienia?


Dziś telefony w dalszym ciągu milczą.


Po dzisiejszej rozmowie z adwokatem, nie ma potrzeby abym leciała do Polski w tym roku.

To jest pocieszające i nie pocieszające. Nie będę musiała się jeszcze szczepić, bo przed wylotem zamierzałam to uczynić. W przeciwnym wypadku musiałabym siedzieć dwa tygodnie na kwarantannie. To po to lecieć i siedzieć zamknięta w domu? Zaszczepić się? Nie jestem na całkowite NIE.

Nie zobaczę mamusi.

NIE TERAZ.  Zastosuje się do zaleceń mojej lekarki.

Z tego wynika, że nigdzie nie lecę. Muszę bombardować siostrę telefonami i smsami aby umożliwiła mi kontakt z mamusią. Co będzie? No bardziej to już ona chyba mnie nie znienawidzi. Od jutra będę zakłócać jej zakłócony spokój przez mamusię.

Pogodowo

Jeszcze okna zasłonięte żaluzjami ale przez szparki między żaluzją a futryną okienną słońce już zagląda. Może krnistwo a może późne położenie się do łóżka ostatniej nocy, trzyma moje ciałko w łóżku.

Nareszcie sobota. Wolne od pracy zawodowej! Zgadza się, długie przebywanie w domu męczy, ciągłe chodzenie do pracy też męczy. Żeby było coś takiego, pomiędzy. MMa męczy praca zawodowa wykonywana w domu, a miało to być … pomiędzy…


Dziś była słoneczna pogoda. Myślałam o wypadzie za miasto. Ale trzeba daleko jechać aby zobaczyć wschód lub zachód słońca. Wszędzie budynki albo lasy. Budynki szare i lasy również, taka zima tutaj. Śniegu nie było, nielicząc zdechłych płatków śniegu, które nawet do ziemi nie dotknęły. Wszystko wskazuje na to, że zima u mnie się skończyła i czas wysadzać cebulki tulipanów i żonkili. Nie wysadzam jesienią, ponieważ wiewiórki nie jedzą cebule lecz wydłubują z ziemi. Jedzą i przenoszą do swoich legowisk chipmunksy.

Któregoś roku wsadziłam do ziemi ponad 500 szt tulipanów. Może 50 zachowało się. Oczywiście że byłam bardzo zła na te zwierzaczki. Niestety nie ma sposobu na te zwierzaczki. Wyglądają na milusińskie ale… to gryzonie niszczyciele podobnie jak szare wiewiórki.

Dziś miałam dzień filmowy. Obejrzałam 3 tasiemce. Filmy łatwe lekkie i przyjemne, takie nic nie wnoszące w nasze życie. Fabuła w zasadzie taka sama, miłość – zdrada – wybaczenie lub nie – ale z happy andem.

ulubieniec

Kotek mego niezięcia. Daje się głaskać, smerać, nosić…. więc otrzymuje odemnie wiele czułości. Nazywa się Pablo. Nie łatwo było uchwycić w kadr, kotek bardzo ruchliwy. Kilka fotek udało sie zrobić.

Córci kotek Locky, to jest indywidum. Nie pogłaszczesz i nie dotkniesz. Nie ma chęci na czułości. A przecież jak był maciutki, pierwsze kroki stawiał w moim domu. Po kilku latach powrócił i o dziwo poczuł się jak u siebie w domu. Pamiętał każdy kątek. Nie życzył pozowania do zdjęcia, schował się, głośnym syczeniem oznajmiał, aby go w spokoju zostawić.

Choineczka w kącie stała🎄🎄

Miałam posprzątać ozdoby i wywalic choinkę po 20tym. Ozdoby zdjęłam już wcześniej. Goła choineczka stała w kącie. Żal mi było wyrzucać bo wydzielała wspaniały leśny zapach. Ostatecznie dziś postanowiłam pociąć i do wora. Gałęzie naprawdę świeżutkie, przykro było ciąć.

Ale jak mus to mus.

Mieszkanko wysprzątane. Zrobiło się pusto ale przestrzennie. Niebieska kanapa wróciła na swoje miesce inne mebelki również.

Od jutra można szykować ozdoby na Wielkanoc. Chociaż wcześniej Walentynki lecz te święto tylko jednodniowe i nie wszyscy je obchodzą.

Coś musi odejść, aby coś mogło powstać.

W kuchni wydają rosołek….

Choineczka stoi. Tak, tak stoi i ma się wspaniale. Odkurzałam przed sylwestrem. Aż trudno uwierzyć, że się nie osypuje. Ozdoby jeszcze moje oczy cieszą i to wszystko zatrzymam do 20 stycznia. Pierwszy raz tak długo. Zacznę porządkować po córci urodzinach.

W ubiegłym roku choinkę wyniosłam około 10 stycznia. Sypała się i wyglądała tragicznie. Chyba to był pierwszy odbior choinek przez śmieciarki.

Tą popiłuję sama i zapakuję do worów, problemu nie widzę, mam też w domu trzech facetów. Któryś będzie musiał znaleźć czas,

Dziś dodzwoniłam się do mamusi. Tylko 30 razy próbowłam, tak jednym ciągiem. Ponieważ kilka razy, po kilka razy było, ale tego nie liczę.

Rozweseliłam, uspokoiłam, wytłumaczyłam i po godzinie się rozstałam. Od jakiegoś czasu wyjątkowo pięknie mi dziękuje, że o niej nie zapominam, bo z nią nikt nie rozmawia, że ma mnie tylko jedną. Życzy mi dużo zdrowia i ogólnie…

Wiem, że się boi, jak by coś się stało ze mną, zostanie sama samiusieńka wśród ludzi. To jest jej koszmar a za razem i mój. To nie jest tak, że mamusię uzależniłam od siebie. Nie! Jeśli ktoś nie ma nikogo to chociaż trzyma psa lub kota do ktorego mówi i wierzy, że to zwierze rozumie każde słowo. Nikt zwierzęciem nie był i nie może powiedzieć, co zwierze czuje, słyszy i jak odbiera nasze słowa. Naukowcy mogą pisać a ja powtórzę, żaden człowiek nie był zwierzęciem i niech snuje swoje teorie ale to jest: tak albo siak.

Mamusia nie może mieć kota ani psa. Mieszkanie mamusi było odkurzane w sierpniu i to był ostatni raz. Łazienka z toaletą wymyta w sierpniu i to był ostatni raz. No cóż, pieniądze jak to się mówi nie śmierdzą a sedes mamusi już tak. No cóż, młodszej siostry córka, już zapowiedziała ….. ja wami opiekować się nie będę …..skierowała te słowa do swojej matki i mego szwagra i wyprowadziła się do bloku.

Nie daleko pada jabłko od jabłoni.

Czym skorupka za młodu nasiąknie.

Nie zawsze te przysłowia się sprawdzają, bo w pełnych kochających się rodzinach urodzić się może “gen” nie z tego świata, który “umili” życie rodzinie. A z genami nie podyskutujesz. Taki brzdąc jeszcze nie chodzi, jeszcze nie mówi, a swoje zdanie na każdy temat już ma. A to mleko za zimne – pić nie będzie, soczku marchewkowego też nie. Pielucha mokra da znać, a jakże i jak donośnie. Umie ten brzdąc rodzinę postawić na nogi i rozstawić po kątach. Normalny terorysta. 😁

Nie spostrzeże się ojciec jak mu srajdun fajki będzie podkradać.

…. jak ty ojciec stówy nie dasz, to powiem mamusi że fajkami mnie częstowałeś hahaha


Czekając na moment wrzucania marcheweczki do garka, stukam w literki.

Dziś będzie rosołek!!!!

Mięsko kurczacze ugotowałam, wyjęłam i dwoma widelcami poszarpałam i z powrotem do gara wrzuciłam. To dopiero zupa będzie!!!!

W zupach z makaronem lubie dwa gatunki makaronu. Dziś nitki i pastina. Pachnie rosołek, pachnie.

Musi wszystkim wystarczyć!!!!

A tych ludziów jest u mnie jak na przystanku kolejowym tylko… w zawieje śnieżną. Dam radę z nakarmieniem tego orszaku. 😁

Przeczekać…

Zimny wiatr i temperatura na zewnątrz dochodząca do 0ºC, nie sprzyja spacerom, a i w domku jakoś nie chce się mi jeszcze demolować łazienki. Plany można powiedzieć, że już są, ale przy demolce będzie sporo kurzu. Okno trzeba by otworzyć,  a na zewnąrz zimno. Powieje, zachoruję a tego mi nie trzeba. Dostałam kartkę z przypomneniem o zgłoszenie się na badania. Odkładam trochę, lecz odkładanie mi nie sprzyja. Muszę zadzwonić i ustalić termin.

D. z Canady zakończyła 2020 i rozpoczęła Nowy 2021 rok z nie miłymi wiadomościami zdrowotnymi. W moim domu jedne tragiczne, szczęśliwie się zakończyły (jak na razie). Inne nie miłe zdrowotne rozpoczęły. U mojej mamusi, stwierdzam że demencja, jest ogólnie ok. Z dodzwonieniem się do mamusi jest ogromny problem. Udało mi się dodzwonić po świętach. Dzwonienie nie jest uciążliwe, kiedy jestem na komp. To tylko w telefonie naciskam skypa. A, że mam dwa iphony, to jeden kończy dzwonić – drugi naciskam. To co mam zrobic na laptopie, robię i nikt na tym nie ucierpi. Wczoraj dzwoniłam coś około 300 razy. Możliwe, że mamusia spała lub tv oglądała. Dziś ma rozładowanego ipada lub wyłączony internet, więc po kilku próbach połączenia się, zrezygnowałam.

Na stronach agentów nieruchomości nic się nie dzieje. Wszyscy jakby czekali na lepsze czasy. Lepsze czasy raczej nie nadejdą. Ludzie pracę tracą, covid szaleje, szczepionka miała pomóc a coś z nią nie tak. W Canadzie w pewnych grupach społecznych wstrzymano podawanie szczepionki, wiem to z “pierwszej ręki”. Media milczą. Suma sumarum, nieruchomości zamrożone, nie ciekawy czas dla kupujących i sprzedających. Oczywiście ceny szybują tylko …. nikt nie walczy o zakup domów.

Walczą raczej zwolennicy prezydenta. Oglądając ( w końcu włączyłam tv) doniesiena z kapitolu to widziałam, wzburzony ziejący nienawiścią tłum. Widziałam też rozbawionych, żądnych rozgłosu ludzi, śmiem nawet powiedzieć, że im nawet nie zależało na jednoczeniu się z tłumem i z chorą ideą przewodzącej tłumowi. Tłum rządzi się swoimi prawami wystarczy otworzyć książkę socjologii, rozdział – masa….aby to zrozumieć lub jeszcze bardziej w umyśle namącić.

Oczywiście tłum musi mieć zapalnik i swojego przewodnika lub przewodników. Nie trzeba szukać …stał na czele na podium. Dokonał swego i zniknął. Nie potrzebnie ludzie zginęli, ale jeśli nieremormowalni to, może nie ma czego żałować. Każdy ma swój rozum i możliwość podjęcia decyzji.


Dziś mam randkę z MM. Muszę wyglądać jak milion dolarów. 😁

Bezsenność

Senność miałam od 11:45pm do 3am z kilkoma minutami. I nie sposób było zasnąć po przebudzeniu. Niektóre sprawy jeszcze przed snem poukładałam sobie w głowie i od razu lżej się zrobiło. Nie myślałam już, staram się pogodzić ale nie ignorować. Dla pewności przyjęłam tabletkę valerianki.

Staram się nie sprawdzać godziny po przebudzeniu w nocy, dziś … sprawdziłam i już tak do 5:20am przeglądałam wiadomości. A że u mnie za wcześnie na newsy. to poczytałam o wirusie, o obcych nawiedzających nasz glob, o wczorajszym incydencie(jeśli można to tak nazwać) w Washington DC. O 25 poprawce do Konstucji USA, trochę więcej zagłębiałam się w politykę i już, już miałam ponownie usnąć ale …. MM wstał i zszedł z pieskami na parter.

4 godzina rano to dla mnie stosunkowo za wcześnie na kawę. I żeby była najbardziej aromatyczna z aromatycznych – za wcześnie.

Myślę dotrwać tak w łóżku do 6am i trzeba będzie wstawać. Dziś już do pracy mus się udać. Tylko dziś. Od następnego tygodnia w kratkę. U MM biuro zamknięte do marca lub z marcem włącznie. Córcia ma zamknięte do odwołania, prawdopodobnie na cały ten rok. Ja w kratkę. Syn i niemąż córki – jeszcze chodzą do pracy.

Ja z MM dostajemy bzika siedząc/pracując w domu. Potrzebuję wyjścia, jak to się mówi, do ludzi. Nawet jeśli w biurze nikogo nie ma, to przynajmniej zmiana otoczenia, miejsca, mebli i ścian.


Po pracy zajechałam na jedzonko i po prostu posiedzieć. Odpocząć od domu i domowego jedzenia. Wczoraj ugotowałam zupkę ogórkową, na dziś praawie nic nie został, ugotowałm duży gar. Wszyscy brali dokładkę, nie załapałam się.

Godzina 3:30pm już pusto bo po lunch i przed dinnerem. Co drugi stolik jest oznaczony, że nie wolno siadać. Pustki ale to nie znaczy, że kuchnia odpoczywa. Pracuje pełną parą, dania na wynos i z dowozem. Można skorzystać z komputerów wewnątrz i zamówić, można też zamówić przy ladzie. Online i telefonia również pracuje na pełnych obrotach.

Zjadłam swoje ulubione jedzonko, około godzinki posiedziałam; odpoczywałam psychicznie.

Nowy rok nie zaczął się dobrze. Wiadomości o chorobie nigdy nie są dobrymi wiadomościami a tym bardziej chorobie nieuleczalnej. Ahhhh

Mam nadzieję na lepsze jutro.

po świętach, przed świętem

Święta już mamy za sobą, nowy rok już na dobre się rozpoczął, czekam teraz na Walentynki. To nie musi być dzień tylko dla zakochanych. Można obdarować ciepłym uśmiechem sąsiada, sąsiadkę lub kogoś nieznajomego. Przecież głowy nam nie urwie, a uśmiech poleci daleko daleko w niebiosa i trafi do sera kogoś potrzebującego ciepła. Znajdzie kogoś kto przyjmie ten uśmiech i sprawi że ten ktoś będzie szczęśliwszy niż jest na codzień.
Oczywiście to jest czas na sprzedaż różnego rodzaju badziewia ale w dobie Covida powinnyśmy kupować aby następny sklep mały czy duży nie zwolnił sprzedawców, nie zamknął drzwi lub nie zabił deskami. Podtrzymajmy padającą gospodarke na świecie, kupując balonik, kwiatek, maskotkę osobie z naszego kręgu znajomych. Nas nie zbawi mała kwota lecz komuś da nadzieję, że jutro będzie dobrze. Bo może być…..nikt nie wie co jutro się wydarzy.
Kupiłam już poduszeczkę serduszko i serwetkę na stolik.

 

Mam też kileliszki z seduszkami do szampana.


Miałam z mężem wyjechać na weekend do Savannah ale… ze względu na gorszą sytuację z Covid chyba zrezygnujemy i wieczorek spędzimy w domu przy Netflix lub w okolicznej restauracji.

Nasze plany mogą ulec zmianie, oczywiście.

Wyjazd po za miasto

Córcia szuka domu, chce kupić coś do czego bedzie z chęcią powracać. Ma to być dom przestronny no i sypialna główna ma nie tylko king size łóżko, ale musi być też miejsce dp chodzenia a nie przeciskania się oraz miejsce na fotel,  komodę itp. Nawet nie ważne jak daleko od miasta ale aby z chęcią jechała i po otwarciu drzwi, czuła radość z przestąpienia progu swego domu. I z tym uczuciem córcia się zgodziła.

Pojechałyśmy doś daleko za miasto. Ponad godzina jazdy autostradą, później wąskimi drogami. Dojeżdżająć do domu na sprzedaż, dostrzegłyśmy dom, który nie pokrywał się z domem na zdjęciu. Wiem, że photoshop wszystko potrafi ale w tym przypadku było to bezsensowne. Łapać klienta na mistyfikacje a w tym przypaku nie trzeba poddawać zdjęcia jakimś specjalnym obróbkom aby dojść do prawdy. Stałyśmy przed domkiem a nie domem. Pomieszczenia bo nie pokoje sprawiał, że czułyśmy ucisk ściany z każdej strony. W dużej sypialni można byłoby postawić tylko i wyłącznie łóżko queen. Dwa maciutki pokoiki… na tym zakończę opis. Ludzie przyjeżdżali i szybko odjeżdżali nikt nie zamienił słowa z młodym pośrednikiem/kobietką. Właściwie o czym było z nią rozmawiać.

Kłamstwo ma krótkie nogi.

Było pochmurnie ale powietrze było bardzo przyjemne i zdrowe. Dla powietrza można byłoby się przeprowadzić. Ale po co domek, moż w tym przypadku pod duży namiot, znacznie taniej.

Drugi dzień 2021

Nie wiem co odsypiam, ale śpię bardzo długo. Nie wyskakiwałam z łóżka, postawiłam równiuśko obie stopy na podłodze i…. bardzo zabolało w zgięciu stopy z nogą. To nie jest kosta, zabolało z wierzchu, tak bardziej 2 cm od zgięcia. Google poszły w ruch, ale tak naprawdę, to nie wiem dokładnie gdzie i co boli w tej nodze/stopie. Chodzenie utrudnione, zaczęłam kuśtykać. Posmarowałam maścią, poczekam aż trochę przestanie. Za chwilę południe a ja dopiero ścielę łóżko i doprowadzam się do porządku. Dziwne, ból po nasmarowaniu maścią przestaje, widocznie składnik przeciwbólowy zawarty w maści zaczął działać ale prawdziwy powód bólu nie został przeze mnie zdiagnozowany.

No i mój poranny dobry chumor prysł, stałam się bardziej drażliwa. Nie pojechałam z MM na pocztę oraz do sklepu. Nie chcę kuśtykać z obawy, że zaboli.

Do mamusi dziś również nie dodzwoniłam się. Wiem, że ipad jest naładowany bo dzwoni, u mnie, u niej niestety nie, może tylko zobaczyć, jeśli zobaczy, zielone małe kółeczko na które musi nacisnąć. A więc, jak zobaczy to kółeczko to naciśnie, najpierw będzie musiała wziąć swoją małą lupkę. To cały proces u starszej osoby. Jeśli za 200setnym razem nie spostrzeże zielonego kółeczka po prostu, zaniecham dzwonienia. Przyjmując 1 dzwonienie to około 1 minuta +/-3 godziny dzwonienia. Nikt jej nie pomoże, tak jak nikt nie ma życzenia wgrać jej nowego skypa.

Nie szkodzi, jakoś dam sobie radę.

U mnie pogoda śliczniutka, 17ºC. Spacerowa pogoda 😷🌞.

Mokry Nowy Rok

NOWY ROK przewitał nas deszczem. Zaczęło kropić jak puszczaliśmy fajerwerki. Cudne przedstawienie i bardzo drogie. Ale zabawę mieliśmy świetną.

Potańczyłam ze swoim MM. Powygłupialiśmy się, porozmawiali i wspominali. Bardzo miło spędziliśmy czas. Zwłoki swe złożyłam w łóżeczku po 4am. Dom doprowadziłam do porządku i dopiero po oględzinach czy wszystko jest ok mogłam udać się do sypialni. To już nie był deszcz, lecz ulewa.

MM z uwagi na chrapanko został przekierowany do sypialni gościnnej. Spał jak dziecię do 9 am. Nareszcie!!! Zwykle budzi się 3-4am. Tym razem na prawdę długo pospał i z tego jestem zadowolona, odpoczął.

Pamiętam w Polsce w NOWR ROK zawsze wyruszaliśmy na spacer na Planty. Bez znaczenia jaka była pogoda. Spacerujących zawsze było bardzo dużo i niejednokrotnie spotykało się znajomych. Zatrzymywaliśmy się na noworoczną pogawędkę.

Planowaliśmy z MM spacerek po parku miejskim ale deszcz pokrzyżował plany i zostaliśmy w domu.

Na razie żadnych niespodzianek Nowy Rok nam nie przyniósł. Zobaczymy jak dalej.

Do mamusi niestety ale się nie dodzwoniłam ani wczoraj, ani dziś. Smutno. Może jutro???

_____________________________________________________________________

Jest 2pm, na zewnątrz ciemno i ma się wrażenie, że wieczór nadchodzi.

Wieczorkiem obejrzeliśmy dobry film i przed północą do łóżeczka. Niby dzień był krótki ale z powodu szaroburodeszczowej pogody się dłużył.

Jutro drugi dzień nowego roku i tak każdego dnia o jeden dzień więcej. Co przyniosą? Odpowiedź zawsze otrzymamy wieczorkiem.