Oczywiście, że nie zapowiedziana. Odpoczywałam po parasolem ….pod parasolem cichutko siedziałam … aż tu nagle bezwstydnik wspiął się po metalowym pręcie, nie tańczył na rurze ale jak uciekał to zwinnie mu opad wyszedł. Przyglądam się, ale nie mogłam rozpoznać, oni to tak do siebie podobni….mój ulubieniec który daje się podejść czy jego kumpel? Kto to by wiedział? Tel. ze sobą zawsze mam, prawda? kto by nie miał? takie czasy. To jest jakiś rodzaj niewolnictwa.
Ale co tam. Idę, zbliżam się, nadchodzę…a on pakuje w swoje woreczki jak najwięcej nasionek. Podchodzę na paluszkach jeszcze bliżej …czasami zatrzymuję się, a on spogląda na mnie zachęcająco. No to ja zachęcona i rozochocona, posuwistym krokiem zbliżam się i zbliżam, aż on czmyk i zjechał z ruro-pręta. A miałam taka ochotę na niego. Ale miałam ubaw. hahahaha
Nie to co te z długimi ogonami (oposy), pod osłoną nocy rozwalaja mi płytki. Każdego poranka ja układam, a oni mi przewracają. Szukają smakołyków. Tylko… zanim oni nadejdą to wiewióry wszystko zeżrą.
Zabawnie go uchwyciłaś👍😁
LikeLiked by 1 person
Myślę że to do jego kolesia podeszłam na wyciągnięcie ręki. Ten mi czmychnął jak się skradałam.
LikeLike
Mojego nie widzialam jeszcze w tym roku, zato wiewiorka wykopuje/przekopuje mi grzadki.
LikeLike
U mnie wiewiorki kopią dołki. Muszą wstawać ze wschodem słońca, bo każdego poranka odkrywam nowe dołki.
LikeLike
Och słodkie stworzonka, jak się starają zapełnić policzki 🙂
LikeLike
Zapominam im na “talerz” położyć skórki jabłuszek. Jak widać słonecznikiem też się zapchał. 😁
LikeLike
😁😁😁👍
LikeLike