Wczorajszej nocy do domu wróciłam przed północą. Nie byłam tak bardzo zmęczona jak myślałam. Wszystkie projekty zostały zapięte na ostatni guzik i z uśmiechem i śmiechem zamknęłyśmy drzwi za sobą, życząc wzajemnie spokojnych świąt.
Poranek przewitał mnie, dudniącym w rynnach deszczem. pog oda będzie niezmienna do poniedziałku włącznie. Chętnie bym święta spędziła na decku w blasku słońca i wielkiego księżyca. Niestety, ale nie. Jeszcze w szlafroczku popijam kawę i układam plan od czego zacząć gotowanie i pieczenie. Galaretka owocowa potrzebuje czasu na stężenie. Więc do roboty!!!
Zanim rozpoczęłam prace kuchenne, musiałam przebrać cebulki tulipanów.

Zalegała w jadalni kuchennej sterta wyrwanych cebulek tulipanów. Proces gnilny cebulek już nastąpił. Obfite i dość częste opady deszczy całkowicie nie sprzyjają cebulkom. Ziemia przemieszana jest z piaskiem i kamyczkami lecz to nie zapobiega gniciu. Narcyze są bardziej odporniejsze i mogę je zostawiać w ziemi na zimę. Zimę, która tutaj jest polską jesienią. Podczas przebierania, bardzo dużo cebulek musiałam wyrzucić, No cóż, wiosną ponownie kupię cebulki tulipanów. Nie jestem pewna czy te cebulki które zaniosłam do piwnicy, przetrwają do wiosny, jeśli nawet, czy będą na tyle silne i zdrowe aby zakwitnąć.
Galaretkę zrobiłam.

Sałatkę jarzynową z jajkiem i papryką i bez. Oczywiście, jak zawsze spóbowałam. Dodałam odrobinę soli i pieprzu ziołowego.

Próba sałatki była dużą porcją, że o kolacji już nie pomyślałam.
Następnie, zupa ogórkowa i malowanie jajek. Nek kupił mi farbki, nie muszę mazakiem szlaczki robić.
90% prac wykonanych.
Teraz tylko czekać na jutrzejszych gości.
Wszystkim spokojnych i pogodnych Świąt Wielkanocnych 🐥🌷