Po dwutygodniowych skokach wysokiego ciśnienia krwi (pomimo brania tabletek przypisanych przez lekarkę) dzisiejszego poranka mam 121/63, najważniejsze uporczywy ból głowy również minął. Ilością prochów jakie przyjęłam można było by obdzielić pół szpitalnego oddziału. Starałam się jakoś funkcjonować ale mogę powiedzieć, nie było łatwo. Głowa bolała non stop. Nie była to migrena. Znam bóle migreny.
Dziś obudziłam się i w pierwszym momencie nie odczułam braku bólu głowy.
Życie bez bólu jest o wiele bardziej komfortowe.
Od wczoraj do poniedziałku mam wolne.
Nawet z bólem, wczoraj myłam ciśnieniowo taras.
Mycie ciśnieniowe rozpoczęłam już na początku marca. Tylko, że po 2 godzinach, trzecia (jaką miałam w swoim posiadaniu) ciśnieniówka padła.
Byłam bardzo wkurzona bo tym razem pozwalałam maszynie na odpoczynek. Nie mordowałam jej 5 godzin non-stop. Tylko dziwiłam się i dziwię jak może maszyna przepalić się kiedy ja po 5 godzinach fizycznej pracy nie jestem zmęczona a maszyna pada. Tym razem robiłam przerwy. Maszyna nie wyraziła zgodny na współpracę ze mna i przestała produkować ciśnienie wody. Koniec i kropka. MM przyszedł z pomocą. Pozaglądał tam i siam i nic nie znalazł. Zadzwonił do firmy. Ostatecznie zwrócili koszt zakupu ciśnieniówki i zaproponowali kupno nowej. Tak też MM uczynił, dokupując dodatkowy dłuższy sznur i inne gadżety. Nowa w sumie kosztowała nas 100$ a stara poszła do kosza na śmieci. A że w Ameryce są ogromniaste kosze na śmieci, więc się zmieściła. Wprawdzie rączka wystawała ponad pokrywę kosza ale to nie był problem.
Wczoraj rozpoczęłam ponownie ciśnieniowe mycie już następną z kolei fabrycznie nową maszyną. Ból głowy nie ustępował, więc przyjmowałam przeciwbólowe i pracowałam. Zagłuszałam ból?
Wymyłam cały taras z balustradami. Trochę chodnika i patio do połowy. Rozpoczęłam też myć murek z drewnianych beli. Meble ogrodowe i pokrowce. Teraz pyli więc zakurzone pyłkami. Mycie rozpoczęłam na back yardzie. Nie byłam strasznie wymęczona ale na pewno zadowolona. Bardzo mi dużo zostało od strony północnej, schody z drewnianych bali i następne patio i mebelki ogrodowe. Od północy bardziej brudno ponieważ bardzo mało słoneczka tam dochodzi i dwa wielgachne drzewa liściaste które śmiecą liśćmi i innymi odpadami.
Dziś ładna pogoda będzie dopiero od 12pm, więc mam czas na przygotowanie obiadu i upieczenie ciasta biszkoptowego z jabłkami.
Dokończyłam patio i zaczęłam chodnik z płyt kamiennych który to sama ułożyłam/zbudowałam wraz z krawężnikami.
Na tym moje prace zakończyłam ponieważ ochłodziło się około 6pm. Nie potrzebuję następnej choroby to co mi dolega w zupełności wystarczy.
Praca fizyczna daje mi satysfakcję i czyni mnie szczęśliwszą oraz … powoduje, że mam bardzo pokłady energii na dość długo.
Planowany wyjazd w kwietniu do Savannah, został przełożony na maj. Hotel zarezerwowany na 4 nocki. Oczywiście, że cieszę się na ten wyjazd, bo dlaczego nie. Potrzebuję spędzić kilka dni z dala od domu i spędzić je beztrosko. Nawet gdybym miała cały dzień nie wychodzić z pokoju hotelowego, to byłby najpiękniejszy dzień. Hotel z aneksem kuchennym to już zupełna rozkosz. Nie planuję gotowania ale…zawsze więcej przestrzeni.
Jutro mnie czeka również ciśnieniowe mycie i kiedy dokończę a pogoda ze mną będzie współpracować, położe specjalną folię na ziemię aby wstrzymać zielsko przed ukorzenianiem. Mam taki kawałaczek ziemi chyba 4×4 gdzie nic nie rośnie i nie urośnie oprócz zielska. Kiedys planowaliśmy postawić tam szopę ale nie byłoby to wygodne w korzystaniu. Więc jest jak jest.
Mam ochotę na kieliszek % ale jako osoba ciśnieniowa😁😁 muszę zmierzyć moją krew. No i krew mnie zalewa, że nie mogę wypić tak normalnie. W wypić lampkę wina bez mierzenia to mógłby być mój ostatni błąd jaki bym popełniła na tej ziemi.
A jeszcze tulipany wszystkie nie zakwitły, naparstnice trzeba kupić i posadzić, dokończyć mycie podjazdów i miejsc parkingowych. Wymyć skrzynkę pocztową i zmienić numerki domu, stare wyblakłe i już w nocy nie świecą. Pomalować schody frontowe…..co ja będę wymieniać. Mam bardzo dużo jeszcze pracy do wykonania. Zapomniałam o rozbabranej łazience. Wena już tuż, tuż.
Nie mam czasu umierać.
Trzeba iść mierzyć ciśnienie.
145/63
A rano tak fajnie było.
To nic picie lampki wina przełoże na godziny poranne🤣🤣🤣😁
Spoko, ja biorę codziennie tabletki i mam 170/95. I dobrze sie czuję. Dzięki za odwiedziny i komentarz z troską.
LikeLike
Parę lat już jestem z Tobą. Podziwiałam zachody i wschody słońca nad Chattą. Grzyby w lesie i kwiaty w ogródku. Odnawianie Chatty, wizyty rodziny i z nią grillowanie. Wasza więź mnie cieszyła i wspólne bycie i wyjazdy. Żałowałam żółtego autka i czekałam na jego naprawę. Czas leci jak szalony. Nastąpiły u Ciebie ogromne zmiany. Niech te zmiany przyniosą same dobre relacje i zdarzenia. Pozdrawiam
LikeLike
Zawsze mnie zastanawiało skąd kilkaset wyświetleń skoro komentarzy kilkanaście, kto to jest ta reszta zaglądających i dlaczego nie dają znaku. Nawet mniemałam, że te wyświetlenia to lipa. Dlatego totalnie mnie zaskoczyłaś, że tak długo mi towarzyszyłaś i znasz mnie tak dobrze. To nie wymówka, że do tej pory się nie ujawniałaś tylko podziękowanie serdeczne. Domyślam się , że nie mieszkasz w Polsce. Pozdrawiam
LikeLike
Ludzie czytają nie tylko zamieszczony post ale także komentarze. W moim przypadku jeśli w komentarzach zawarte były lub są moje myśli to nie zaśmiecałam przestrzeni i nie wymądrzałam się. Każdy uważa, że wie lepiej i radzi, tylko …. tylko jak radzić jeśli każda sytuacja jest inna od naszej i nie zawsze właściciel bloga potrzebuje rady.
Chatte „sprzedawałam” wraz z Tobą. Zastanawiałam się kto będzie nowym właścicielem i jak śmiem się domyślać ten kawałek Twojego nieba nie trafił w najlepsze ręce. Podobnie z moim darowanym kawałkiem domu na działce. Pozdrawiam.
——-
Już 21 lat mieszkam w Ameryce co nigdy nie było moim marzeniem. Los tak chciał i taką ścieżkę życia mi wskazał. Wiele razy buntowałam się szarpiąc nie tylko sobie ale i innym nerwy. Losu, przeznaczenia nie zmieniłam i Bóg jedyny wie jak bardzo tęskniłam i jak bardzo chciałam zmienić przeznaczenie.
LikeLike