Dziś był hallo…..

Kilka lat temu przyjmowałam dzieci cukierkami, muzyką i intuzjastycznymi krzykami. Przebierałam się na tę okazję za czarownicę. Było bardzo wesoło.

Dzieci były z mojej dzielnicy.

Pewnego roku, wiele rodzin sprzedało domy. Zmniejszyła się też ilość dzieci. Autobus szkolny nie wjeżdżał już w głąb dzielnicy. Niestrudzenie czekałam na tych dzieciaczków które zostały. Obdzielałam hojnie cukierkami. Za ostanimi przebierańcami zamknęłam drzwi. Nastała ciemna noc 10pm. Aż tu nagle ktoś do drzwi puka. Nie byłam w domu sama. Kiedy MM wyjeżdżał nie obchodziłam halloween bo nigdy nie wiesz kto może się zjawić i co może się wydażyć. Tym razem otworzyłam drzwi a w nich przebierańcy w wieku 16-18 lat. Byłam zdziwiona i przerażona. Oczekiwałam spóźnionych dzieci a zjawiły się nad wyraz wyrośnięte dzieciaki. Wyszłam na schody szybko przymykając drzwi frontowe, aby nie pokazywać zawartości mieszkania. To nie były dzieci z mojej dzielnicy, raczej z apartamentów. Nazywam je getto.

To był mój ostatni halloween.

Tego wieczorku, chodziły dzieci bardzo gromadnie ale również nie „nasze”. W naszej dzielnicy jest kilkoro dzieci w podstawówce, większość to bobaski. Tym razem, te dzieci były z dorosłymi osobami i one były z sąsiedniej dzielnicy domów jednorodzinnych.

Nie byłam przygotowana i przygotowywać się nie zamierzałam na tę okoliczność. Aby dzieciarni nie kusić, wyłączyłam oświetlenie na zewnątrz. Nie mam wnuków, swoje odświętowałam, przekazałam pałeczkę innym rodzicom i dziadkom.

Test dla starszej ….

Od powrotu do domu, dzwonię do Mamusi każdego dnia po 2razy, z rana i po południu mojego czasu. Nie ważne, gdzie jestem i co robię, słuchawka do ucha i jestem, można powiedzieć zajęta. Sklep, bank, biuro, prowadze samochód … dzwonię, rozmawiam, słucham. Jestem na bieżąco z jej małymi i większymi problemami. Większe to zdrowotne, małe sama sobie prostuje. A są to braki w zakupach żywności, więc dwa razy w tygodniu wychodzi do osiedlowego sklepiku. Sklepik osiedlowy jest nastawiony bardziej na smakoszy trunków wysokoprocentowych, więc nie jest odpowiednio zaopatrzony w artykuły spożywcze. Chleb, bułki, czasami ziemniaki i zdechły ogórek się trafi mojej mamusi, z tego też jest zadowolona. Córka sąsiadki dokupuje mamusi czasami jakieś mięsko i jest ok. Mamusia zmieniła nastawienie do reszty swojego życia i uważa, że nie jest tak źle. Przed wyjazdem załatwiłam mamusi “opiekunkę” za duże słowo aby paniusię która odwiedzała mamusię tak nazywać. Zanim tę panią znalazłam, miałam kilka spotkań i wiele rozmów telefonicznych. Pani, to jest znajoma mego wujka. Jako znajoma może być, ale opiekunką do osób starszych (tak przynajmniej twierdziła) to jest a raczej była żadną. Od pierwszej chwili nie spodobała mi się ta pani. Coś mnie od niej odpychało. Na swoim przeczuciu nigdy się nie zawiodłam. Tym razem nie miałam wyjścia, musiałam uspokoić, uśpić, zabić moje przeczucie. Mamusia nie chodząca, żadnej opiekunki nie miałam, a wyjeżdżałam następnego dnia. Różne uczucia odnośnie paniopiekunki mną targały ale … nie miałam wyjścia.

Oczywiście że, byłam w opiece społecznej. Mamusia nie kwalifikowała się i nigdy się nie zakwalifikuje do takiej opieki, ponieważ, mamusi córka mieszka drzwi w drzwi. Mają jeden dom i jeden korytarz. Co tu dużo mówić, siostra młodsza, to jest człowiek … nie to nie jest człowiek, bo człowiek ma serce.

Pomijając siostrę i szwagra.

Zostawiłam mamusię na pastwę losu, tak jak wiele lat temu zostawiłam swoje dzieci. Swoich dzieci później nie widziałam całe 4 długie lata. Ale to inna historia i za tą historę mogę “podziękować” swojemu byłemu, którego ciało sprowadziłam z Irlandii i godnie pochowałam w Polsce.

A więc, targana wątpliwościami, pocieszałam mamusię w dniu swojego wyjazdu.

Pojechałam i łzy ukradkiem wycierałam.

Paniopiekunka okazała się cwaniarą. Umówiona kwota 25zł za godzinę była jak najbardziej płacona. Paniopiekunka powinna przebywać w ciągu dnia 2 godziny. Ile była? Maksimum 45 minut – bo się zawsze gdzieś spieszyła. Jeden raz odkurzyła, raz usmażyła naleśniki, raz usmażyła kotlety, na 2 miesiące pomocy? Spieszyła się, to na jakiś kurs, a to na działkę, a to do urzędu, a to na spotkanie. Ale…inkasowała i skwapliwie liczyła to co było …uzgodnione. W sumie 2 razy zrobiła zakup mięska. Moje prośby o przedstawienie dla mamusi paragonów zakupu na nic się zdały. Pani powiedziała ….ale mięsko było barrrdzooooo drogie….i kazała sobie płacić za kawałek mięska, z którego mamusia zrobiła 3 malutkie kotleciki 70 zł.

No nie wiem, może się czepiam, bo może to był jakiś kawałek z świeżo wytropionej sarenki. Chociaż jestem wrogiem zabijania sarenek.

Czarę przelało szperanie w mamusi szafkach. No i mamusia poprosiła o rezygnację. Dzwonię do paniopiekunki. Paniopiekunka się nie daje , więc jasno stawiam sprawę … nie przychodzić bo nikt nie zapłaci…

Posłuchała?

Przybiegła na drugi dzień do mamusi ale nikt jej nie oczekiwał i mamusia nie zapłaciła.Ta paniopiekunka, można powiedzieć była osobą polecana. A co z tymi niepolecanymi?

Szwagier aby dokuczyć mamusi powiedział ….coooooo wygoniłaaa takkkk??? wygoniłaaaaa panią Zosie….Aby szwagier z siostrą nie doczekali takiej starości. Nikomu złego nie życzę, dla nich też nie.

Aby coś robić przez godzinę gadania na skype, wyszukałam testy na demencję. No i dawaj testować swoją mamusię. A co to za figura? A czy noga ma 4 krzesła? A jakie jest imię damskie od a do z😁. A czy ogórek to jest zwierze? A czym się różnią te kształty?

Mamusia zdała na piątkę i miałyśmy ogromną zabawę.

Stwierdzam że, żadnej choroby psychicznej mamusia nie ma. Chociaż… na zegarku odczyta i powie która godzina lecz na narysowanym na papierze zegarku, już ma kłopoty. Ale czego ja się czepiam 91 letniej osoby.

Wszystkim życzę takiej pamięci w wieku 91 lat a nawet lepszej. Wszystkim też życzę długiego życia, (zaznaczam) w dobrej kondycji fizycznej i umysłowej.

smogowe chrypienie

Pogoda  – jeden dzień deszczowy, reszta dni ładnych lub pochmurnych. Dało się przeżyć pierwszy tydzień. Każdego dnia miałam 2-3 kursy Coolkulturą (taxi). W czwartek miałam trzy kursy, strasznie padało. Wszędzie pomuro, mokro i nieprzyjemnie. Drugi kurs – młody chłopak za kierownicą, a że jestem gadulska, to i z każdym gadam i opowiadam. Rozbawiłam młodego czlowieka, a na pożegnanie i umilenie ponurego, mokrego dnia dałam 100% napiwek. Młody mężczyzna, odwrócił się do mnie, pokazał swoje śliczne zęb, urocze oczy i na prawde piękną twarzyczkę. Dziękował i dziękował…. Chociaż, moi wszyscy kierowcy, nawet ci starsi dają się wciągnąć  w moje gadulstwo. Polityka jak sie okazało, nie jest moim tematem tabu.

Wracając do młodego mężczyzny. Wieczorkiem zdaję relację z moich rejsów, mojej córci.

Od słowa do słowa. Okazało się że to jest jej kolega ze studiów w Polsce. Kończyli socjologię. Wysłała zdjęcie i….. to on, to on się rozkrzyczałam ubawiona. No, żebym wiedziała wcześniej, to dałabym napiwku i 200%. Jak na razie wszyscy wszędzie są mili i sympatyczni.

Ale....jeśli jesteś, miły, sympatyczny i uśmiechnięty, otrzymujesz to samo.

Jeśli jesteś wredny, niedostępny i gderliwy, otrzymujesz to samo.

Jestem….MIŁA, SYMPATYCZNA, SZCZĘŚLIWA, ŻYCZĄCA PANI W OKIENKU NA POCZCIE MIŁEGO WEEKENDU (zrobiła oczy jak u żaby w ciąży, lecz uśmiechnęła się i życzyła mi również miłego weekendu) TO…..OTRZYMUJĘ KAŻDEGO DNIA, RADOŚĆ I SYMPATIĘ OD INNYCH.

Nie ma czarów, a może jestem czarodziejką?????

Teraz o smogu i żabie.

Mój region jest płucami Polski.

Płuca Polski chorują i niedługo, nie będzie co leczyć. Smog który nie jest wyczuwalny mieszkańcom miasta, mnie zatruwa. Każdego dnia chrypie i mój glos jest jak skrzeczącej żaby. Nie jestem przeziębiona, gardło nie boli, ogólnie nic mi nie jest.

Tylko drapie w gardle i wcale nie od lodów lecz od smogu. MM nie poznał mego głosu,ale na video poznał swoją ukochana żoneczkę. Spytał…czy zamieniam się w żabkę i czy będzie musiał mnie chrypiącą całować, bo to może byc zaraźliwe, a nie prowadzące do przemienienia się w księżniczkę.

Osoby którym mówię o smogu, są zszokowane, bo przecież u nas smogu nie ma.

Palenie w piecach na osiedlach domów jednorodzinnych, samochody śmierdzące spalinami (bez katalizatorów), wyyyysokie kominy elektrociepłowni.

Dziś mieliśmy piękny słoneczny dzień. Otworzyłam wszystkie okna w domu. Z nastaniem zmroku trzeba było szybko i szczelnie zamykać. Kto i gdzie smrodzi nie wiem, ale nie dało się oddychać. I pomyśleć, kiedyś tutaj żyłam, w większym smogu.

Tylko teraz wiem, jakie jest powietrze bez smoga i jak pachnie deszcz.

Mieszanka spalin z deszczem mi nie odpowiada.

Człowiek człowiekowi nie zawsze jest wilkiem

Pogrzeb ex był ładny. Tylko zawsze jest ale…. Koledzy exa mają mi za złe, że nie poinformowałam ich na czas.

Mam w takim razie pytanie….gdzie oni byli przez ostatni miesiąc….

Nie znam exa kolegów, to są nowi ludzie. Prawdę mówiąc nikogo nie musiałam informować o jego śmierci.

Tych których poznałam przez telefon w związku z jego śmiercią, to sępy. Dalsza exa rodzina to drapieżniki.

Najbliższą rodziną są moje/nasze dzieci.

Ale i do niczego zlatują się, już konta bankowe są zerowe. Kto miał dostęp i karty bankomatowe, wyczyścił konta do zera.

Nie liczyłam i nie liczę na majątek exa.

Niech mu ziemia lekką będzie.


Przez te problemy, nie miałam czasu cieszyć się z maratonu 10k.

Ukończyłam i nawet z niezłym wynikiem. Miałam wiele radości z uczestniczenia. Minęło.


Minęły moje i mego męża urodziny.


Powolutku wracam do normalnego życia, chociaż problemy mnie nie opuszczają (związane ze śmiercią exa).


Dzieciaczki zakończyły semestr letni. Szykują się do jesiennego.


A ja, ja biegam na siłownie i rzeźbię swoje ciałko.


Kocham spokój….🤫🤫🤫🤫🤫

Dziś popracowaliśmy z MM na decku. MM cyklinował, ja odkurzałam odkurzaczem budowlanym i głębiej w deski wbijałam gwoździe. Robiliśmy często przerwy bo słoneczko bardzo mocno dziś grzało.

Po południu chcieliśmy już spokojnie posiedzieć i zrelaksować na zewnątrz.

Niestety, nie udało się, sąsiad włączył muzykę i puścił przez wzmacniacze, do tego zrobili sobie karaoke.

Z MM uciekliśmy do mieszkania, nie dało się usiedzieć przy takich decybelach. Mimo że domy usytuowane są po skosie i oddalone od siebie sporo metrów ale i wewnątrz nie dało się usiedzieć. Wytrzymałam do 8:16pm i zadzwoniłam na policję. Zgłoszenie przyjęła policjantka. Opowiedziałam jaka sytuacja, a decybele słyszała przez telefon bo dzwoniłam ze swego decku.

Godzinę czekałam. Nic się nie działo a właściwie to działo się, wewnątrz mnie, decybele nerwy moje szarpały.

Rozumiem wszystko ale braku szacunku dla drugiego człowieka nie zrozumiem. Jestem osobą spokojną i cichą, staram się nie wadzić nikomu ale…jeśli ktoś nadepnie mi na odcisk to nie udaję, że nic się nie stało.

Godzina 10pm. Dzwonię po raz drugi na policję (numer alarmowy) i pytam już podenerwowana…..czy naprawdę nie ma sposobu na uciszenie moich sąsiadów? dzwonię po raz drugi, bo za pierwszym razem nikt nie przyjechał mimo że zgłoszenie zostało przyjęte i tego nie rozumiem, dlaczego nikt mi nie chce pomóc….

Po krótkiej rozmowie i rozłączeniu się w przeciągu 3 minut pod moim domem stały dwa policyjne samochody.

Muzyka wyła na całą dzielnicę a z mikrofonów dodatkowe wycie biesiadników. Jeden samochód policyjny odjechał w kierunku sąsiadów, z drugiego wysiadł policjant z którym rozmawiałam przy akompaniamencie decybeli.

Policjant również odjechał do sąsiadów. Następna ulica, działki nasze złączone są rogami. Nie znam ludzi i nie spieszno mi jest ich poznawać.

Kiedy weszłam do mieszkania MM był na tarasie.

Jeszcze kilka minut i nastąpiła upragniona cisza.

Kilka lat temu również dzwoniłam na policję kilkakrotnie, zgłaszałam wycie i szczekanie psów do 2am. Ci sąsiedzi wychodzą chyba z założenia … wolność w domku… ale to nie jest tak do końca. Możesz sobie mieć wolność na swojej własnej wyspie, wyj sobie do księżyca wraz ze swoimi psami. Kiedy mieszkasz wśród ludzi zachowuj się jak człowiek i miej na uwadze, że możesz krzywdzić innych swoim zachowaniem. Ale…..żeby to zrozumieć zamiast balona trzeba mieć głowę, myślącą głowę.

Każde county ma swój regulamin. Tego regulaminu mieszkańcy starają się przestrzegać ale zawsze znajdzie się jakiś odszczepieniec, któremu trzeba wskazać miejsce w szeregu.

Jestem w łóżeczku….cisza….wspaniała cisza….

ŻYCZENIA

Nie trzeba dużo aby kogoś doprowadzić do białej gorączki. “Pożyje pani jeszcze i sto lat z takim młodym i zdrowym głosem”. Słowa te zbudziły diabła w “tej pani”. Toż ona nie chce żyć sto lat ona, chce umrzeć dziś i teraz. No tak, ale żebym, powiedziała ma pani bardzo chrapliwy głos i wróże pani kilku dni życia. Podejrzewam że, ze skóry by wyskoczyła. Nie dogodzisz starszym babom.

Znałyśmy się od dziecka a, właściwie to ona znała mnie od chwili moich narodzin. Sąsiadka, wydawało mi się że, mnie lubi ale, nic z tego.

Należy wypowiadanie życzeń najpierw przeanalizować, a dopiero później buzie otworzyć.


Dziś jest Marzec 15 , 2017 roku godzina 6:22pm

Sąsiadka ma się dobrze. Przekroczyła 90tkę. 
Zapewne mnie przeklina i moje życzenia.

No cóż, nie przewidziałam, że życzenia się spełnią 😄😱

___________

Dziś jest 19 październik 2021

Sąsiadka żyje i ma się nawet dobrze.

Przekroczyła 95.

___________

Dziś jest 3 stycznia 2023

Sąsiadka w żyje.