A plan jest taki: pomalować sufit dwukrotnie. Ściany jeden raz, m o ż e dwa. Nikt nie przewidzi. Dalej w przyszłość nie wybiegam.
A więc do roboty!
Pomalowałam sufit tylko pierwszy raz. Otworzyłam okno i włączyłam wiatrak, mam przerwę 40 min.
Sufit pomalowany. Ściany tylko jeden raz. Musiałam zrobić szpachlowanko wokół lustra oraz wpuszczanej szafki w ścianie. Tak niechlujnej roboty jeszcze nie widziałam. A widziałam wiele. Dom ten kupiliśmy w walentynki 2011 roku do tej pory nic z piętrem nie robiliśmy. MM był wszystkiemu przeciwny. Mimo to malowałam gościnną jadalnię, tv room, pokój wypoczunkowy, korytarz i pralnię. Wymieniliśmy całą kuchnię z urządzeniami, jadalnię kuchenną wraz z meblami i okna w całym domu. Została na parterze tylko łazienka. Kiedy zrobię? Nie wiem.
Córcia wyprowadziła się i naszło na mnie. Pogoda nie sprzyja grabieniu i wyrywaniu zielska, więc siedzę po pracy w domu. A wiadomo siedzieć nie potrafię to wymyśliłam malowanko. MMowi sie zaczęlo podobać i po moich tłumaczeniach, zaczął na życie swoje patrzeć inaczej. Pytał jaki kolor na holl wybrałam. Wybrałam?
Tak daleko nie sięgam. Garderoby nie skończyłam. Swego office nie zaczęłam, a MM pyta o holl. Co jest najfajniejsze, wie jaki chciałby kolor do swojego office.
Jutro niedzielka, drugi raz pomaluję ściany i jeśli będę miała chęci to drzwi, ramę okienną i listwy przypodłogowe.
Jutro będzie ostatnia niedziela. Ja 2 sierpnia, MM 4 sierpnia obchodzimy urodziny.
MM zapytał co będziemy robić w nasze urodziny. Moja odpowiedż brzmiała:
2 sierpnia chodzę po domu na nagusa,
4 siepnia ty chodzisz na nagusa,
Pomysł sie spodobał, a że ukrop na zewnątrz, to nie będzie trudne do wykonania🙃😁
Historycznie:
Po maturze, zdawalam na uniwersytet, niestety ale zabrakło mi jednego punktu za pochodzenie, na moją ulubioną filologię, i co? I się nie dostałam. Byłam zrospaczona, zrezygnowana i nie widziałam sensu dalszego życia. Zapłakana otworzyłam drzwi do korytarza, mamusia wyskoczyła z kuchni …. Krysia co się stało … spytała
Czy tatuś nie może być rolnikiem albo robotnikiem zamiast dyrektora…spytałam wycierając łzy spływające po policzkach.
Zbuntowałam się, nie szukałam innej uczelni tylko ta i nic więcej. Zrobiłam sobie extra wakacje, a z początkiem zimy, tatuś spytał … czy pomalujesz klub wiejski? Dojazd PKS a od przystanku, 3km pieszo…..jeszcze dodał …. będziesz miała 2 pomocników, z sołtysem uzgodnisz terminy i wynagrodzenie….
Ludzie moi mili, to było moje pierwsze spotkanie z klubem wiejskim i dwoma młodzieńcami wiejskimi, muszę nadmienić, że byli w moim wieku. Już wiadomo, że wzięłam tę chałturę, tym bardziej, co można robić zimą w mieście. Liczyć na kogoś, że zaprosi do klubu studenta? Nie załapałam się na studentkę, a ci co się załapali to czekają na odnowiony klub wiejski. Oni mają wybór: klub studenta lub klub wiejski. Oni mieli punkty za pochodzenie a ja wykształconego/inteligenta za tatusia. To była ogromna niesprawiedliwość. Egzaminy zdane marnie alr punktami za pichodzenie nadrabiane. U mnie egzaminy zdane na 4 ale zabrakło miejsc bo rolnicy i robotnicy zabrali miejsce. Gdyby tatuś był robolem to miałabym chyba czerwony dywan przed uniwerkiem.
To była najpiękniejsza zima w moim życiu. Ja, las i pola zasypane śniegiem. Tańczyłam i śpiewałam brodząc po głębokim śniegu. Obracałam się wokół i nie mogłam się nadziwić, jaki śnieżny świat jest cudny. Biały, bieluśki śnieg sięgał horyzontu lub czubka sosen. Z rana nie było żywej duszy i mogłam leżeć w śniegu, skakać, śmiać się i cieszyć naturą.
Przed wejściem do klubu wiejskiego otrzepywałam śnieg, szłam do tzw. pokamery coś w rodzaju przebieralni i byłam gotowa do pracy. „Panowie” zwracali się szefowo 😁. Obaj bardzo często zapominali się i za długo gapili się na mnie. ……„Panowie”!!! Pracujemy, pracujemy. Szybciej skończymy, więcej zarobimy…. mówiłam
…my nie chcemy szybciej….odpowiadali chórem.
Pewnego dnia, po skończonej pracy, do pokamery bez pukania wszedł Józio. W zasadzie już byłam przebrana w swoje ciuchy tylko włosy spływały mi po plecach. Stał oniemiały. ….Józiu co się stało? Chciałeś o coś spytać? …. spytałam.
Nadmienię, że przychodziłam w zimowej czapce, do pracy, zakładałam przy duży beret z antenką pod którym skrywałam włosy przed chemicznymi oparami.
Kocham Ciebie Krysia… powiedział. ….Czy zostaniesz moją żoną?…spytał
To było dla mnie zaskoczenie, szok. Wiedziam, że podobam się dwóm „panom”, ale takie wyznania sprawiły zakłopotanie, nie chcąc urazić (nie prowokowałam, nie dawałam żadnych nadziei). Odpowiedziałam wymijająco. Nie trudno było się podobać wiejskim chłopcom, jeśli nie mieli dużego wyboru w panienkach na wydanie. Większość wyjechała do miasta, po wykształcenie a „panowie” zostali z widłami.
Po skończonej i odebranej pracy przez sołtysa. Rozstaliśmy się. Juzio jeszcze raz, ponowił propozycję. Dokładnie pamiętam, powiedziałam że wyjeżdzam. Okazało się, że powiedziałam prawdę. Jeszcze przez jakiś czas otrzymywałam listy a w nich oświadczyny. Adres zapewne otrzymał od sołtysa. Jeszcze nie było RODO😁. Nie odpisywałam na listy, pozwoliłam, żeby Juzia miłość do mnie po prostu wygasła. Możliwe, że znalazł miłość odwzajemnioną.
W klubie wiejskim było móstwo drzwi i okien, a wszystko takie wysoookie. Najbardziej utkwiły mi w pamięci parapety okienne. Bardzo szerokie. Kazałam chłopcom nie maczać pędzla w puszcze, a pół puszki farby wylać na parapet i rozprowadzić pędzlem. Podobnie robiliśmy z podłogą.
Na prawdę, efekt był olśniewający. Byłam z siebie dumna.
Mialam kasę i pojechałam do Lublina zdawać na prawo.