Emocje….

Od dziś pakuję się sie powolutku. Już walizka  otwarta, wrzycam do niej rzeczy aby nie zapomnieć lub w ostatniej chwili przypomnieć. Patrzę, że mała walizka będzie za mała. Nie chciałabym brać dużej ale patrzę, że chyba nie uda mi się ciepłych rzeczy upakować do maciutkiej walizki. Jadę na dłużej i na zimne miesiące brrrr.

Nie to mi spędza sen z powiek, myślę o psach chodzących bez kagańca i bez smyczy, o tak przy nodze swego właściciela. Niby “pan” zna swego psa ale …. nie jestem w tym przekonana. Wiele czytam o pogryzieniach przez psy,  dzieciach i dorosłych, a nawet zagryzieniach. Mieszkam na obrzeżach miasta,  każda,  no prawie każda posesja ma szwędającego się pieska za ogrodzeniem. Czy tak trudno zapomnieć o zamknięciu bramy czy bramki i ….nieszczęście gotowe. Niskie kary w Polsce nie sprzyjają dyscyplinie. Kary powinny byc bardzo wysokie, które powinny zdyscyplinować właściciela psa  do opłat za leczenie i rehabilitację pokrzywdzonej osoby. Można o tym sobie pomarzyć. Do tego nie dojdzie, bo to niska szkodliwość społeczna. Nie wiem gdzie jest granica niskiej i wysokiej szkodliwości społecznej, przy tak zwanej niskiej szkodliwości, poszkodowany człowiek również cierpi. Czytałam paragrafy, czego można a czego nie można użyć do odstraszenia psa w Polsce. Jednym słowem – najlepiej  połozyć się w pozycji żółwia i czekać aż pies nas zagryzie bo … możemy zostać posądzeni o atak na psa. Ktoś mi powie…że tysiące ludzi chodzi i nic się złego nie dzieje…

Tysiące ludzi leży w szpitalach i o nich nie piszą, bo temat CIERPIENIE nie jest sprzedawalny.

Chyba po ulicach będę chodzić z serdelkami , może wysmaruję się jakąś maścią która odstrasza zwierzęta. No trzeba coś robić, aby wrócić w jednym kawałku do  swojego świata. Gdzie nikt na chama nie wyprzedza, nie przejeżdża na czerwonym a tym bardziej na pasach,  nikt nie zawraca na autostradzie i jedzie pod prąd, nie puści psa samopas aby “pobiegał” – kary powinny być dotkliwe, że zanim to uczyni zastanowi się 100 razy czy to się jemu opłaci.

W Polsce się urodzilam, szkoły pokończyłam, dzieci urodziłam ale…to był innym świat, mój świat, w którym potrafiłam się odnaleźć. Teraz panują w moim kraju inne prawa i zasady, całkowicie odbiegające od codziennego życia, coś nierealnego. Zastanawiam się komu to ma służyć. No cóż przez te 2 miasiące postaram się dostosować i nie zwracać uwagi na wykrzywione twarze kasjerek w sklepach, jakby miały za chwilę dostać paraliżu twarzy.

Wracając do walizki. Będę musiała postawić większą.

U mnie biegam jeszcze w krótkich spodenkach , a zięć w Polsce ogrzewanie w domu już uruchomił.

Oczywiście, że dam sobie radę.

Cierpiąca….

Z planami jest tak, że mogą przewrócić wszystko do góry nogami. Dlatego też, nie lubię planować, tylko nie jest możliwym wybrać się w podróż bez planów. Zmówić bilet lotniczy, autobusowy, pociągowy😀. W moim przypadku lotniczy. Rezarwacja hotelu i zakup biletów wstępu na różnorakie atrakcje, również z wyprzedzeniem.

Cieszyłam się na ten wyjazd, lubię łazić po ulicach NY z rana, dzień i nocy. Wypić poranna kawę na Times Square a nocną na Brooklyn.

Zaglądać przez szyby wystawowe do wnętrza sklepów, liczyć przejeżdżające żółte taxi i zadzierać wysokoooo głowę licząc piętra wieżowców. Zmęczona po trudach zwiedzania, paść na ławkę w parku i obserwować ludzi przechodzących, odpoczywających….

Tak miało być…☹️

MM dzwoni i kasuje wszelkie rezerwacje.

Będę przez weekend i przez omal następne dwa tygodnie pielęgniarką dla mojej psiny.

Brzuszek ma cały w poprzek rozciachany, wstawione deny i … cierpi. Co chwilkę ją głaszczę i pocieszam, co z tego ona rozumie to ja nie wiem, ale cierpimy obie.

Ona po swojemu a ja … po swojemu.

Nie żałuję, że NY poszedł w odstawkę, teraz potrzebna jestem Amber i mam przy niej trwać, pomagać, pocieszać i dawać dużo miłości. Amber teraz mnie bardzo potrzebuje.

A NY będzie tam i nikt jego nie zabierze.

Ukończenie ścieżki pójdzie migiem. Mam pomocnika!🙃 zabrałam Ambrr ze sobą na podwóreczko. Śpi na swojej poduszce.

Nie mogłam jej samej w domku zostawić. Niech chociaż popatrzy jak pracuję.


Niedługo pracowałam, ciepły deszczyk mnie przepędził. Międzyczasie ugotowałam obiadzik (tylko drugie danie). Po obiedzie rozpogodziło się, więc i narzędzia ponownie wyniosłam. Zanim nalałam wody do wiaderka, deszcz dosłownie lunął.

Nie, nie uciekałam. Fajnie było postać na deszczu. Posłuchać jego szumu i powąchać deszczowego powietrza. Co za radość dla ciała i duszy!!!


Teraz siedzę z lampką czerwonego wina i słucham ciężkiego oddechu mego pieska, czasami zakwili, podniesie główkę, popatrzy mętnymi oczyma i ponownie zapada w sen.

Jutro będzie lepiej.

Zwiedzanie Las Vegas

Córcia tym razem spała w hotelu The Mirage przy S Las Vegas Blvd. Spała długo. Przed sobą miała 16 godzin zwiedzania. Musiała być wypoczęta. Postanowiła wracać w nocy do domu. W poniedziałek musi być w pracy, a więc, w miarę wypoczęta. Zostawiła torbę na recepcji i udała się …w miasto. Tym razem jej nie towarzyszyłam, jedynie od czasu do czasu śledziłam. Gdzie jest i co tym razem zwiedza. Zwiedziła dużo, podobno porobiła mnóstwo zdjęć. Mówiła że, nogi odpadają. Zatrzymywała się w kasynach. Troszkę pograła i przegrała. Obserwowała grających ludzi i również przegrywających. Nie dał się słyszeć dźwięk oznajmiający wygraną,  płynący z maszyny grającej, ani też okrzyk radości. Jakiś czas nie komunikowałyśmy się, widziałam że, jest wciąż w kasynie. Więc, spytałam…córciu, czy wponiedziałek ja muszę iść do pracy?….

Odpowiedź….hahaha, trzeba….

Ot, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. 😪😁😁😁😁😁

No cóż zrobić, pociągnę swoje zwłoki w poniedziałek do pracy. A będzie to ciężki dzień.

Zanim to nastąpi, to…moja córcia świetnie się bawi.

Kiedy była głodna zjadła w restauracji a że, nie mogła się zdecydować co wybrać, zamówiła wszystko, na co miała ochotę. Znam swoją córcię, je oczami, z pomieszczeniem jedzonka w żołądku ma trudności.

Zobaczyła popularną Bellagio Fountains. Zresztą, wszystko w Las Vegas jest ciekawe.

Sztuczne miasto,  w tym mieście jest NY, Florencja, Paryż z Wieżą Eiffla, Grecja …wszystkiego po trochu. To właśnie jest wspaniałe. Kasyna, sklepy i wszelkiego rodzaju atrakcje przyciągają turystów z różnych stron świata.

To miasto tętni życiem przez 24 godziny. Tak każdego dnia i bez znaczenia na warunki atmosferyczne.

Połowa marca – było 24ºC.

Ja tam byłam wino piłam, grałam i ….. przegrałam.

Nie można nie zagrać w kasynie, będąc w Las Vegas.

Jeśli chodzi o…wygrana lub przegrana, to nie jest istotne. Oczywiście to pierwsze by się każdemu przydało ale…prawie nigdy, to się nie zdaża.

Bo wygrana 90centów nie jest wygraną.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z mego prywatnego albumu.