Ostatni PONIEDZIAŁEK 2019 roku😩😥😥😥

Na prawdę ostatni poniedziałek tego starego roku.

Tak tęsniłam za pracą wczoraj, a dziś, dziś wyłazić z łóżeczka się nie chciało. Co za przewrotność. Chciało się, jak już trzeba, to się nie chce. Ale wstałam.

Chwyciłam kawę w kubku do samochodu i 2 bułeczki.

W pracy smutek. Koleżanka pojechała po wyniki biopsji.

W powrotnej drodze zajechała poinformować, że nic poważnego i pojechała do domu.

Dobrze, że otrzymała dobrą wiadomość jeszcze w starym roku, będzie mogła zacząć Nowy Rok 2020 z lekkim sercem.

Musiałam się sprężać w pracy bo córcia potrzebowała mnie.

Znów w pośpiechu wskoczyłam do samochodu i prawie na sygnale “leciałam” do domu. Córcia miała umówione spotkanie w sprawie kupna samochodu. Pojechałyśmy moim samochodem do dillera Mazdy.

Samochody piękniutkie i czyściutkie nie to co mój brudasek.

Wybrała o taki czerwoniutki ale odradziłam z kilku powodów. Po 4 godzinach odjechała srebrzysto-granatowym samochodzikiem. Zadowolona, szczęśliwa, spełniona.

MM dumny z przybranej córci i zadowolony z jej wyboru.

Ja też, ja też.

Tak mija poniedziałeczek😁.

Córcia szuka w internecie dobrego ubezpieczenia na samochodzik a ja z MM zaliczamy następny film.

Jutro pojadę po pomadkę, to tylko plany🙃🙃🙃🙃

Ubezpieczyciel jednak zostaje ten sam co miała, okazał się the best.

Czasami stare i sprawdzone jest lepsze od nowego.

Happy Mother’s Day

Pogoda pod psem, raczej parasolem. Od wczoraj pada i leje. Moje zielone potrzebuje wody. Ale w dzisiejszym dniu, słoneczko mile byłoby widziane. Z łóżka wyskakiwać się nie chce, za oknem mokro, szaro, buro, nieprzyjemnie. Wilgotność sięga 96%.

Mieliśmy zobić grilla.

Zrobimy, tylko komsumpcja mięsiwa nastąpi w domu.

Serwować będziemy: szaszłyki, karkowinkę i steki. Sałatki oraz kukurydza, nie wyobrażamy grilla bez gotowanych kolb kukurydzy.

Na deser Tiramisu krem.

Kupiony, sama jeszcze nie próbowałam zrobić i próbować nie będę.


Deszcz padać nie ustawał, więc MM wciągnął grilla do garażu.

Po godzinie 3pm przyjechała MCD z Ivankiem, MSJ przybył sam. Valeria w pierwszej kolejności pojechała do swojej mamy, i prawidłowo.

Zawsze gdy urządzamy grilla a pogoda nie sprzyjająca, zasiadamy przy kuchennym stole. Stół duży i jadalnia również. Wygodnie donosić jadełko i drzwi jadalni wychodzą na taras. Tym razem gości przyjęłam w gościnnej jadalni.

Jeśli grill w domu to i nakrycie świąteczne, nie plastikowe. Nakrycie stołu przygotowałam z samego rana.

Grillowaniem mięska zajął się MM.

Wszystko smakowało dosłownie wyśmienicie. I mimo pogody humory nam dopisywały.

Jak zwykle – uwieńczeniem wieczoru – spotkania, podaję cappuccino. Nawet jeśli jesteśmy w restauracji, zamawiamy cappucciono. To taka nasza (nie koniecznie tylko nasza) tradycja.

Przy stole nie poruszamy tematów związanych z polityką. Dziś był temat grillowanie, jakie sosy, marynaty oraz co z czym podawać. Na krótką chwilę poruszony został temat zawodowych obowiązków, każdego z nas.

Czas szybciutko przeleciał i MM musiał zamawiać ubera … na lotnisko. Moje dzieci się rozeszły.

Wieczorkiem wskoczyła Valeria z życzeniami.

Dzień Matki upłynął mi bardzo przyjemnie.

Uroczyście

Wczoraj była uroczystość z zakończenia nauki na uniwersytecie mojej córci.

Oczywiście byliśmy o czasie. Synek też się nie spóźnił mimo wielkich korków. Uroczystość graduacyjna odbywała się na stadionie, przez dwa dni – 8-9 maj 2019. Moja córcia miała uroczystość 9 maja. Oczywiście,  że byłam przejęta, podekscytowana.

Byłam podekscytowana każdym rozpoczynającym się rokiem szkolnym  i jego ukońķczeniem w żłobku, przedszkolu, szkole podstawowej. Niestety nie było mi dane uczestniczyć w gimnazjum, szkole średniej i córci uniwersytecie w Polsce.

Za to teraz, mam wielką radość. Syn ukończył tutaj szkołę średnią. Obydwoje ukończyli college. Córcia ukończyła uniwersytet, synowi pozostało jeszcze 1,5 roku nauki na uniwersytecie.

Po wyczytaniu nazwiska córci podobnie jak wszyscy (zgodnie ze zwyczajem) w tym momencie, krzyczałam, głośno krzyczałam.

Później zdjęcia przed budynkiem uniwersytetu i…powrót do domku. Mieliśmy czas na odsapnięcie, odpoczynek i przebranie.


Po wczorajszej uroczystości wstawało się trochę ciężko. Nie to, że się spiłam, bo nie spiłam. Dwa drinki z minimalną dawką rumu to nie może, zaszkodzić i nie spowoduje zawrotów głowy.

Od około tygodnia samopoczucie mam nie najlepsze. Jestem napięta jak struna i wszystko mnie drażni. Żeby nie krytykować MM niesprawiedliwie, milczałam. No bo przecież ja jestem: perfekcyjna, nieomylna, wspaniała, mądra, pracowita, wyrozumiała itp. 🤪🤪🤪🤪🤪

Perfekcyjna? Oj oj do perfekcji to mi brakuje wiele mil świetlnych.

Nieomylna? Żeby ukryć swoją nieomylność, przyznaję …pomyliłam się…🤨

Wspaniała? Zależy w czym, bo to określenie jest bardzo ogólne.

Mądra? Nie ma ogólnej mądrości. Mądra w jednym, nie mądra w czym innym.

Pracowita? Normalny pracocholik. Padam na pysk ze zmęczenia i wściekam się, że sił mi nie starcza. Muszę siebie powstrzymywać, w innym przypadku umrę z wyczerpania.?

Wyrozumiała? Do bólu. Rozumiem żebraka, robaka, bogatego i ptaka. Pieska, berbecia i inne śmiecia.

To i znalazłam powód mego rozdrażnienia.

Duży palec u nogi dokucza, nie mogę nosić normalnego obuwia.

Pracy na “polu” nie dokończyłam, do domu wchodzę w butach, na kuchennym stole zawsze coś leży (korespondencja, torebka, jakieś witaminy…). Nie nadążam z pracami domowymi a doba ma 24godziny. Śpię za długo? !!!!

Deszcz połamał gałązki a ja do pracy muszę jechać!!!

No i jak, jak się nie denerwować!!!

A wczoraj mi na mego paluszka, zsunęło sie menu z kolan MM w ciężkiej oprawie z metalowymi brzegami. Udało mi się nałożyć czółenka z odkrytymi paluszkami.

Wstałam od stolika, wstałam? Nie to nie było wstawanie. Starałam się aby nikt nie zauważył. Wylazłam a wstałam przy mocnym opieraniu się o krzesło (było bardzo wygodne).

Szłam? Człapałam do toalety, myślałam, że upadnę z bólu. Łzy spływały po policzkach, aby nie rozpłakać się w głos, zakryłam usta dłonią.

W toalecie zrobiłam zimy okład. Ulżyło, zimna woda pomogła na ostry ból i na łzy. Poczułam się znacznie lepiej. Gdy córcia weszła, byłam tak na 75% sprawna.

Uspokoiła mnie, pocieszyła moja córcia. Jeszcze jeden okładzik, doprowadzenie twarzyczki do poprzedniego wyglądu, mzna było wyjść z toalety.

Na pytania MM…co sie stało.. odpowiedziałam..wszystko dobrze.

Przecież nie jego wina, że menu się osunęło. Jeszcze chwilka i na prawdę wszystko wróciło do normy.

Byliśmy w restauracji w szóstkę. MM i ja, MSJ z Valerią, MCD z Ivankiem.

Gdy syn zadzwonił czy może zaprosić Valerię, byłam zdziwiona, że jej rodzice nie świętują wraz z nią graduacji. No niestety nie świętowali. Nawet nie wiem czy byli na uroczystość na uniwersytecie. Valeria omijała temat. Nikt nie drążył.

Atmosfera była super i dwie dziewczyny z okazji graduacji dostały od szefa restauracji małe torciki, od menagera restauracji po drinku (za darmo).

A MM powtarza mi, NIC NIE MA ZA DARMO.

Zabolało

Dziś po pracy nie polecę na skrzydłach do domu, bo MM czeka. No nie czeka, pracuje przy komp, podświadomie czeka.

Od wczoraj coś między nami iskrzy. Mamy newralgiczny temat…moje dzieci… Konkretnie to oznacza tylko moje, nie jego dzieci. Od momentu przyjazdu do stanów mego syna, jest tylko krytyka, czepianie się, wywracanie oczu pod czaszkę.

Jestem w tej chwili surowa w ocenie, tak czuję i to są moje odczucia.

Żenił się: wiedział o dzieciach. Sponsorował, więc?

Nic nie ukrywałam.

Pierwsze oświadczyny odrzuciłam. Nie było moim marzeniem, wychodzenie zamąż. Nie ważne chińczyk, niemiec czy amerykanin.

Nie chciałam. Byłam ja i moje dzieci. Było mi dobrze. Gdzieś tam…w świecie krążył mój ex.

Nie oczekiwałam drugich oświadczyn.

Przyleciał syn….

Gdyby nie był taki grzeczny to bym go wypier…ł. Brzmi to w moich uszach i będzie brzmiało, zanim starość rozum odbierze.

Syn usłyszał te słowa, w progu swojego pokoju. Kilka dni wcześniej skończył 18lat. Był w cudzym kraju, bez kolegów i swojej matki nie widział w sumie 5lat. Dla mojego dziecka byłam obcą kobietą. Byliśmy na początkowym etapie poznawania.

Spytaliśmy z synem… jak się powinien mój syn do Ciebie zwracać… może tato?…

W nerwach mój MM wykrzyczał w moją stronę ….jaki ja jestem dla niego ojciec?!!!!!!…

Szukałam jakiejś nici porozumienia MM i mój syn. Coś co ich zbliży. Właściwie MM miało zbliżyć do mego syna. Mój syn był otwarty na wszelkie porozumienia.

Próby się nie powiodły.

MM nie pozwolił mi zbliżyć się do swoich córek.

MM “pobudował” mur.

Ja “pobudowałam swój”.

To twoje dzieci, to moje dzieci, a tutaj jesteśmy my.

Nauczyłam się tak żyć.

Tylko, i teraz łza się w oku kręci, chciałabym porozmawiać i pocieszyć się z sukcesów moich dzieci, posmucić się z ich porażek, bo i tak bywa.

Jestem sama!!!! Sama się cieszę, sama się smucę, sama niepokoję.

Zrobił głupio bo jego córki miały by, tak jak my, ty mamuś, jak kochasz to kochasz całym sercem…po przylocie i obserwacji sytuacji, moja córcia stwierdziła.

Jeśli MM opowiada o swoich córkach, nie oceniam, nie krytykuję. Namawiam do pomocy kiedy on jest przeciwny, a one tej pomocy potrzebują.

Ja takiego zrozumienia nie otrzymuję od MM, więc milczę.

Czasami MM coś zauważy i leci krytyka.

Jestem zmęczona 12 letnią krytyką moich dzieci.

Nie miałabym nic przeciwko gdyby… jego dziewczyny były wzorem dla moich dzieci. Ale palenie marychy i jedzenie ciasteczek przy ojcu, to uważam, że nie tędy droga.

Bicie się matki z dziećmi – to porażka dla matki. No cóż, exowej MM od nadmiaru kasy, mózg zamienił się zgniłe siano.

Niedokończona szkoła u jednej córki. Skończona u drugiej lecz … kierowca w Uberze to nie jest marzeniem moich dzieci. Moje dzieci mają ukończone collage, studiują na stanowym uniwersytecie. Mają inne priorytety.

Między moją córcią a MM najstarszą jest 5 lat różnicy.

Tak, jestem zła i wściekła. Nic mnie nie ciągnie do domu.

Siedzę w pracy i się nie spieszę. Nie chcę, rozmawiać o pogodzie i udawać, że nie ma problemu.

Problem był i jest, można było go ominąć. MMa swędziała buzia, od piątku pracuje w domu o te kilka dni za długo.

Nie ma łatwego charakteru. Pracowałam nad nim ale już passuję. Nie chcę już nad MM pracować. Niech sam zastanawia się co mówi i jak się zachowuje.

Spójrz w okno, tutaj jest ameryka, tu rozmawia się po angielsku – nie raz i nie dwa, słyszałam.

Nie trzeba było żenić sie z polką, z amerykanką powinieneś – odpowiadałam.

Po polsku będę rozmawiać z dziećmi i wcale nie na przekór, jest wygodniej i nie chcę aby MM rozumiał.

Nikt MM nie obgaduje bo, sprawy małżeńskie są sprawami małżeńskimi i nie podlegają dyskusji w relacji matka-dzieci.

Nie spieszno mi do domu i tak myślę, pojadę po zakupy. Poszukam bieżnika na komodę do sypialni. Może znajdę ładną lampę stojącą.

Oczywiście MM będzie się niepokoić. Dobrze mu to zrobi. Jeśli bym pierwsza umarła, to pies z kulawą nogą go nie odwiedzi. Może moje dzieci. Dobrze wie, że jego dziewczyny są tylko wtedy, kiedy chcą kasy.

Pewnego roku dostały kasę przed MM urodzinami. Na urodzinach się nie pojawiły. Ja z moimi dziećmi stawaliśmy na głowie aby jego rozweselić.

Czy to jedno takie zdarzenie? NIE.

Kocham swego męża. On też mnie kocha. Dogadujemy się. Czasami jest tak jak opisałam.

Jesteśmy z różnych krajów, środowisk, rodzin. Najgłówniejsze! On facet a ja kobieta.

I jak to wszystko pogodzić, aby lis był syty i kura cała.

Szkoda czasu na rozgrzebywanie. Kwoką nie jestem, złotego jajka nie zniosę i złotego ziarenka nie znajdę.

Muszę opracować plan.

W pracy długo siedzieć przecież nie mogę.

Nie jestem z tych kobiet co łazi po sklepach bez celu.

Kupię bieżnik – załóżmy. Zajadę na kawę i co dalej.

Będzie około 5pm.

Tak czy siak, przyjdzie czas powrotu do domu.

Mówią: nie ma chatki aby nie było zwadki.

Gorzej jest, jak ze zwadki robi się wojna i za sztachety chwytają.

A mój płot jest ze sztachet!!!!!😁


Update 30/11/2021

Stosunki MM – mój syn. Nic się nie zmieniło.

MM – moja córcia. Komentuje i ocenia moją córcię. Swoje dziewczyny stawia na piedestał.

Jego córek nie krytykuje, nie oceniam. Jestem w każdej chwili gotowa do pomocy.

MM – JA, jestem zmęczona. Z przybywaniem lat, przybywa braku kultury.

Więcej milczę.

Chodzę na terapię. Muszę z kimś pogadać, MM płaci i łaski nie robi w końcu to przez niego mam problemy.