Kilka lat temu przyjmowałam dzieci cukierkami, muzyką i intuzjastycznymi krzykami. Przebierałam się na tę okazję za czarownicę. Było bardzo wesoło.

Dzieci były z mojej dzielnicy.
Pewnego roku, wiele rodzin sprzedało domy. Zmniejszyła się też ilość dzieci. Autobus szkolny nie wjeżdżał już w głąb dzielnicy. Niestrudzenie czekałam na tych dzieciaczków które zostały. Obdzielałam hojnie cukierkami. Za ostanimi przebierańcami zamknęłam drzwi. Nastała ciemna noc 10pm. Aż tu nagle ktoś do drzwi puka. Nie byłam w domu sama. Kiedy MM wyjeżdżał nie obchodziłam halloween bo nigdy nie wiesz kto może się zjawić i co może się wydażyć. Tym razem otworzyłam drzwi a w nich przebierańcy w wieku 16-18 lat. Byłam zdziwiona i przerażona. Oczekiwałam spóźnionych dzieci a zjawiły się nad wyraz wyrośnięte dzieciaki. Wyszłam na schody szybko przymykając drzwi frontowe, aby nie pokazywać zawartości mieszkania. To nie były dzieci z mojej dzielnicy, raczej z apartamentów. Nazywam je getto.
To był mój ostatni halloween.
Tego wieczorku, chodziły dzieci bardzo gromadnie ale również nie „nasze”. W naszej dzielnicy jest kilkoro dzieci w podstawówce, większość to bobaski. Tym razem, te dzieci były z dorosłymi osobami i one były z sąsiedniej dzielnicy domów jednorodzinnych.
Nie byłam przygotowana i przygotowywać się nie zamierzałam na tę okoliczność. Aby dzieciarni nie kusić, wyłączyłam oświetlenie na zewnątrz. Nie mam wnuków, swoje odświętowałam, przekazałam pałeczkę innym rodzicom i dziadkom.
My co roku chodzilismy do kina, wczoraj nie bylo na co isc to ogladalismy TV. Swiatla wylaczone I na zewnatrz I wewnatrz. Dzeci chodzily, ale chyba ubogo bylo z treats, bo u nas wiekszosc takich jak my bez dekoracji I ochoty na otwieranie drzwi.
LikeLike
Wcale się nie dziwię 😃 że miałaś obawy. U nas dzieciaki małe chodzą po sklepach . Często grupowo, ale z rodzicami. Młodzież a nawet dorośli też poprzebierani, bo Włosi to lubią. Jutro pokażę fotki z wczoraj. Serdeczności
LikeLike