Bongo la, bongo la…..

Człowiek („ bongo” ) ma dwie drogi, w przepaść i pod górę. Kiedy jest maciutkim człowieczkiem, kochający rodzice zdmuchną każdy pyłek z jego dróżki. Oj oj bo pupcie ubrudzi, oj oj bo kolanko skaleczy, oj oj rączki skaleczy. Zanim maleńki człowieczek postawi pierwszy kroczek, nie zazna nawet jak kloc w pieluszce parzy w dupcie, siusiu wypudrowane, dupka wykremowana. a wszystkie szafki i szuflady zawiązane na supły. Nie wiązałam nie blokowałam, nic z dolnej półki nie chowałam. Nie, było NIE. Moje dzieci nigdy nie były poparzone. Pijesz matko jedna z drugą kawę, czy herbatę, stawiaj daleko aby twoje siusiumajtek nie mogło sięgnąć. Zabierz ze stołu, stolika serwetę, serwetkę, ceratę, aby siusiumajtek nie ściągnął całej zastawy stołowej wraz z jej zawartością oraz gorących napojów.

Maleństwo ma się dobrze, rośnie, rozwija i poznaje siebie i swoje możliwości. Skacze z kanapy, sofy, tapczanu, folela, a ty rodzicu asekurujesz jego, podrzucając poduszki pod główkę, plecki i całą kołdrę ciągniesz, żeby jemu nie daj Boże zabolało. A żeby siusiumajtek walnął się łbem o podłogę, to by przestał skajać i wykorzystywać ten ochronny parasol.

Miłość do własnego dziecka nie ma granic, jest bezwarunkowa. „Rozkładamy parasol” kiedy wsiada na pierwszy rower i wsiada do pierwszego samochodu…. jako kierowaca. Trzymamy „ parasol” kiedy laweta ściąga grata, a nie samochód, do kasacji. Mówimy …. moj po wypadku to był prawdziwy złom, nie martw się. Aby pocieszyć siusiumajtka, skrobią ostatnie zaskórniaki i fundują następne cztery koła. Siusiumajtek mając już 20+ wciąż zachowuje się jak 13-14latek. Mamusia tatuś, wszystko załatwią. Przecież szkołę wybrali, pracę też znają. Siusiumajtek bez pampersa, bryluje sobie przez życie bezproblemowo a wiadomo, że bezproblemowo dla pampersa bez pampersa, ale problemowo dla jego starych. Życie nie jest bezproblemowe.

Pampers bez pampersa, starając się uniknąć nadgryzionego zębem czasu „parasola”, próbuje swojej drogi życia. Stare zerdzewiałe rodzicielstwo już mu nie pasuje. Jego kompani są na czasie, dragi, szlugi i dziary to jest to czego chce doświadczyć. To jest prawdziwy odlot/ekstaza. Pampers bez pampersa ale z garścią prezerwatyw rusza na podbój świata.

No co? Jest już po szkołach i edukacja zakończona, praca satysfakcjonująca, teraz …. czadddddd!!!! Starzy patrzą na siusiumajtka jak dawniej. Nasze ukochane dziecie. Dziecie emeryturkę podkrada.

– będzie dobrze, musimy poczekać, wyszumi się – po cichaczu rozmawiają

A guzik, a to dziecie/pamers wyrzucił już papmersa i zakupił beonga/ bongo i …. puszcza dymka na całą dzielnicę. Nowy awans zawodowy i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przed domem stanąl nowoutki samochód, bieluśki jak śnieg bez opadów węglowych z kominów.

Bongo bryluje między oparami a rzeczywistością, mając zwykłych śmiertelników za śmieci. Starzy emeryci pytają….co dalej? co jeszcze?

Ze strachu ryglują się w sypialni, bo po takim jednym wdechu beonga/bongo świat widziany jest zupełnie inaczej. „Bongo” może być agresywne, kochające aż za brardzo, uległe lub śpiące, w zależności co wdychało, chemie czy „zioło”.

Emeryci jak głuptaski cieszą się, że „bongo” jeszcze samochodu nie skasowało i stołuje się za swoją kasę. Ale …. „bongo” nie płaci za mieszkanie i używanie mediów. Nieśmiało napomknęli

– aj tam, aj tam – tyle im „bongo” odpowiedziało

Teraz emeryci zastanawiają się, czy powinni oddać sprawę do sądu jak to uczynili emeryci w ameryce aby wyeksmitować 43 letniego syna. Tylko tutaj jest inny kraj inne prawo, czy się uda. Przyszłości dalekiej już nie mają, chcieli by tylko spać w swojej sypialni bez ryglowania drzwi.

Co myśli o tym wszystkim „bongo” ?

Ma to wszystko w dupie. Będzie korzystać doputy dopóki się da. Żadnych dróg wybierać nie będzie. To dla idiotów … w przepaść i pod górę.

On pójdzie swoją własną drogą, a jeśli jej nie ma, to sobie utoruje. Można? No kuźwa można!!!!

What do you see?

www.facebook.com/reel/1325287041635319

Widzę ludzi ukształtowanych w ruchomą, przetaczającą się masę w kierunku otwartych drzwi wagonów. Popychających się wzajemnie, egoistycznych, niemyślących o drugim człowieku – człowieku obok, zdolnych do zadeptania innego człowieka aby tylko dostać się do środka wagonu, który przemieści ich z punktu A do punktu B.

Jakże łatwo taką masą kierować.

Przypuśćmy, że podjedzie pociąg który będzie podążać do punktu Z. Zamknięci jak sardynki w puszce, nie będą mieli żadnego wyboru. Oni już w momencie kształtowania się tej masy stracili wybór, własne zdanie, jedynie nadzieja im pozostała. Że dojadą do celu.

Większy wybór mają ci stojący po lewej stronie. przy barierkach na piętrze.

Masa robotnicza, którą KTOŚ ukierunkował na pomnażanie majątku dla siebie a znikomy % zostanie podzielony pomiędzy składową masy.

My ludziki, planujemy, staramy się dla szefa, rodziny, dzieci, ale to nie ma istotnego znaczenia patrząc na ludzką masę, bo tam jesteśmy bezimienni.

Patrząc na ludzi stłoczonych na peronie, odczuwam głęboki smutek, że jest nas (ludzi) tak dużo a jesteśmy bezradni w obliczu kataklizmów.

Będzie legalna czy nie!?😁

„Mistrz drugiego planu w trakcie ważnych obchodów na Westerplatte. Wystarczyło, że wyjął parasolkę

Gdy na Westerplatte zaczęło padać, politycy sięgnęli po parasole. Tuż za nimi pojawiła się niezwykła parasolka.

Nawet tak poważna uroczystość, jak obchody wybuchu II wojny światowej, może mieć niezaplanowany i zaskakujący przebieg. Tym razem zadbał o to pewien starszy pan, który, podobnie jak reszta obecnych VIP-ów, chciał ochronić się przed padającym na Westerplatte deszczem. I wyciągnął charakterystyczną parasolkę. W sieci rozpoczęły się poszukiwania odważnego mężczyzny.” https://www.fakt.pl/polityka/obchody-wybuchu-ii-wojny-swiatowej-za-politykami-tle-parasolka-z-marihuana/mzdjhtj.amp


Zgadzam się: bardzo trudno, w takim „tłumie” znaleźć odważnego inaczej.

Jakie miał dla nas przesłanie właściciel parasolki, z artykułu się nie dowiedziałam. Chyba że update zrobią.

22.02.2022

U mnie 2.22.2022. Dwójki powtórzą się za 200 lat. To będzie data 2. 22. 2222 za 4 generacje. Nie ważne czy wojny będą, krachy na giełdach, trzęsienia ziemi i inne kataklizmy, czas będzie mijać podobnie jak minęło 2.20.2020. Nas już nie będzie a nasze blogi coś innego zamieni.

Czas tylko będzie niezmienny. Możliwe że inne zegary będą go odmierzać ale CZAS zostanie i będzie tykać.

Od roku 1822 a więc 200 minęło, nie zmieniło się tak wiele

Warszawa-Belweder 1822 (zdjęcie z internetu: mapio.net)

Wydawany był także Kurier Warszawski. W 1822 roku uruchomiono w Warszawie pierwsze konne omnibusy.

Nie sądzę aby nastąpiły znaczne zmiany lecz kto to wie. Może być więcej sztucznej inteligencji i tak jak to chinczycy przewidują algorytmy zastąpią pracę prokuratorów i sędziów. Sztuczna niania popilnuje dziecko, a sztuczna macica to dziecko urodzi. Wszystko możliwe. Przecież nie tak dawno wynaleziono telefon bo w 1876 roku (146 lat temu) jest wciąż udoskonalany. W 1822 – urodził się nasz rodak który wynalaz lampę naftową. Oczywiście nasze życie jest skomputeryzowane i w zasadzie nie ma wiele rzeczy do odkrycia, więc postęp techniczny może również spowolnieć.

Nie wiemy i już się nie dowiemy w jakich warunkach będą żyć ludzie w 2222 roku.

Wiosna panie sierżancie….

Od kilku dni już deszcz nie pada. Nareszcie!!! Słoneczko świeci, a wiewióry wykopują cebulki tulipanów. Nie mogę cały dzień w oknie siedzić, czy też wybiegać na zewnątrz i klaskać. One i tak są sprytniejsze. Czekają, aż wejdę do wewnątrz i ruszają na “oranie” ziemi. Z tych 600 cebulek na pewno coś zostanie. Może wyklują się pąki i będzie ładnie na polu. Zresztą to nie jest aż takie wielkie zmartwienie. Zakwitną czy nie, będzie ładnie i bez tulipanów,  inne kwiatki posadzę.

W poniedziałek MM miał wizytę u lekarza. Zmienić tabletki lub zwiększyć ich dawkę. Nie lubimy biegać do lekarza z niczym. Jak trzeba iść, to trzeba. Dostał zwiększoną dawkę. Nic by mnie nie dziwiło, ale kiedy poprosił abym usiadła, byłam poddenerwowana. Bo, jeszcze nigdy nie przekazywał mi żadnych wiadomości….najpierw usiądź, trzeba porozmawiać…

Usiadłam, mózg pracowł na szybkich obrotach i analizował. Mózg nie znalazł zagrożenia. Zrelaksowałam się, bo co to może być? MM zdrowy, no ma to co ja, nadciśnienie. Tego nie operują.

“Wiem jakie masz zdanie i ja to podzielam, ale nasza lekarka, powiedziała, że to nie podlega dyskusji, trzeba się zaszczepić. Możemy tego nie robić, ale uważam, że ona ma rację. Co o tym myślisz. Ja jako były wojskowy oraz nadciśnienie kwalifikuje mnie do zaszczepienia,  a ty moja żona bez względu na wiek, również.”

Moja odpowiedź, TAK.

Jeszcze nie dawno, mówiłam że poczekam, nie teraz. To TERAZ nastąpiło. Coraz więcej chorych, znajomi ludzie już umierają. Aktor którego wprost uwielbiałam, zmarł na covid. Zaczęłam mieć obawy, czy mój organizm da radę. Jeśli nie, to jaki będzie przebieg choroby. Czasami nakładam dwie maski, ale te maski podobno chronią innych przed “moim” wirusem. A kto i co mnie ochroni przed wirusem od obcych ludzi? MM jest wciąż oporny jeśli chodzi o mycie rąk. Gdy tłumaczyłam, że on może nie zachorować ale przywlec wirusa do domu, to lekceważy. Wsadzi palce pod bieżącą wodę i czym prędzej zabiera jakby z kranu leciał żrący kwas. No taki jest. Nie ma ludzi doskonałych. Muszę w tym przypadku o siebie zadbać.

Wtorek rano, zadzwoniła lekarka. MM przekazał naszą decyzję. Po niespełna 2 godzinach zadzwoniła pielęgniarka z ustaleniem terminu.

Środa, 3 marca 2021, zostaliśmy zaszczepieni pierwszą szczepionką Moderna z samego rana.

Aby wejść do poczekalni w przychodni lekarskiej musieliśmy, zdezynfekować dłonie i zmierzono nam temperatutę. Przy okienku otrzymaliśmy papiery do wypełnienia. W poczekalni było 2 osoby a jedna wychodziła z gabinetu zabiegowego. Nie było tłoku, kolejek i żadnych przepychanek. Fotelików było z 14 i 3 małe sofy. Po oddaniu wypełnionych papierów zostaliśmy poproszeni do gabinetu lekarskiego.

Razem czy osobno? Oczywiście że razem i ja pierwsza. Komar bardziej boli jak wgryza się w skórę. Podałam prawe ramię, dalej od serca. Tak mi szybko przez myśl przemknęło. Igła cieniuteńka, nic nie czułam. Plastrem zaklejono i kolej na MM. 15 minut oczekiwania na nieoczekiwane reakcje. Wszystko odbyło się sprawnie i bezboleśnie.

Przy okienku na nasze karty szczepienne wpisano datę następnego szczepienia. W poczekalni były już inne 2 osoby.

Nie czułam się jakbym komuś szczepionkę zabrała. W poczekali widziałam młodsze osoby niż ja. Szczepionek wszystkim wystarczy w końcu ameryka dla swoich obywateli na pewno wyprodukuje.

Po czterech godzinach zaczęło boleć przedramię i to nie tak, że tylko troszkę. Dosłownie, MM musiał mi gacie zdejmować i nakładać przed i po korzystaniu z wc. Uffff, ohhhh, brrrr.

Przez resztę dnia rękę nosiłam w nosidełku lub kieszeni spodni. Zadzwoniłam do pracy, że jestem bezużyteczna i w czwartek muszą sami dać radę.

No i nadeszła!!!! Nasza 16-ta rocznica ślubu. Co to się działo, co to się działo 16 lat temu. W gazecie nie opisali, w tv nie pokazali tych nowożeńców. Co to się na weselu wyprawiało, tańce, hulanki,  swawole, które to po raz pierwszy w swoim życiu MM ujrzał na własne oczy. W czwartek za bardzo nic nie ujrzał. Ręka bolała, łaziłam po domu jak śnięta ryba. Mieliśmy wiele planów w związku z naszą rocznicą ślubu, plany planami. Zostaliśmy w domu, zamówiliśmy kolację, po kieliszku winka wypiliśmy, film zaliczyliśmy i do spanka poczłapaliśmy. Co tam 16-ta ona bez żadnej nazwy, trzeba czekać do 20-tej – będzie porcelanowa. A dalej zobaczymy jak nam pójdzie. Aby zdrowie dopisało, aby covida już nie było i żeby inny wirus nas wszystkich nie wykończył.

Spałam na lewym boku lub plecach inne pozycje były niemożliwe.

Przedłużyłam sobie wolne na cały weekend. W piątek poczułam się na tyle zdrowa, że wyciągnęłam pressure washer i rozpoczęłam mycie chodników. Jak mi ślicznie to wychodziło, sama nie mogłam się nadziwić. Wychodziło do momentu kiedy ciśnieniówka zrobiłe głośne buuuurrr i uff i siadła. Kryzczę do MM który siedzi w swoim office, aby przyszeł szybko na ratunek. MM zajrzał tam i tu i ówdzie. Dolał oleju i zapalił maszynę. Szybko mi znikł z pola widzenia bo miał pilną sprawę do zrobienia w swoim office. Zostałam ja i maszyna, która zaczęła wydalać kłęby biało-niebieskiego dymu a przy tym wydawała dźwięki jak stary traktor. Przestraszyłam się, nie wiedziałam co robić, trzymać ją na rozruchu, rzucić i uciekać bo wybuchnie, trzecia opcja – wyłączyć. Nie wiedziałam, po prostu nie wiedziałam bo spalinówką to pracował MM a ja mam elektryczną, może mniej  powera ale bezieczniejsza. Kiedy ujrzałam MM wychodzącego z domu, szybko wyłaczyłam machinę. MM krzyczał abym tego nie robiła ale w tym huku wydobywającym się z machiny i kłębów dymu,  niestety ale go nie dosłyszałam. Jedynie odskoczyłam od maszyny. “Dobrze że nie wybuchła”- powiedział.

No dobrze, że nie wybuchła. Tylko gdzie był problem? Chwycił za telefon i zadzwonił do service. MM nalał innego oleju silnikowego niż maszyna potrzebuje. Jednym słowem maszyna musiała się brzydko mówiąc wyrzygać. Bardzo długo miała niestrawności, już rzadziej burczała i “wymiotowała”. Pracowałam,  aż do zmroku. Ciśnieniówka MM ma ciśnienie na prawdę silne, no i oczywistym jest, że szybciej praca mi szła.  Po pracy wyskoczyliśmy do naszej restauracji na coś mocniejszego.

Przed spaniem jak zwykle wyprowadzamy pieski. Słyszałam jak pieski przeraźliwie szczekały ale jak usłyszałam MM krzyczącego do mnie, to dla mnie był to alarm, że coś strasznego się na zewnątrz dzieje. Otworzyłam okno, MM krzyczał i coś wymachiwał. To była już ciemna noc,  11pm.  Zbiegam na dół i ile mocy w nogach pobiegłam  na back yard. I co? MM podświetla mi zwierzaka siedzącego na płocie. OPOS!!!!! Biedny,  przestraszony. Nie raz widzieliśmy na kamerach, że przechodzą rodzinnie przez nasze “pole”. Ale żeby na płocie siedział?opos

Wczorajszy dzień – sobota,  był chłodny i nie zdecydowałam sie na mycie chodników. Mimo,  że mam spodnie waterproof, ale zimna woda to zimna woda, kiedy do tego dodać zimne powietrze to zrobi sie lodowato. Planowałam, że wyjdę na kilka godzin w niedziele bo zapowiadali ciepłą podogę.

Niedziela, 

piękne słoneczko zaglądało od wczesnego poranka do sypialni. Oj, oj powyciągałam kosteczki i zeszłam do kuchni gdzie MM już smażył bekonik na śniadanko. Kubek kawy postawił mnie na nogi i wybiegłam na “pole”, jeszcze w szlafroczu, na obchód. Trzeba wiedziec co wyrosło, co wschodzi, co zjedzone a co wykopane. Tulipany posadzonye w tym roku już powolutku rozchylają ziemie i to dobry znak, cś sie dzieje. Te które nie wykopałam jesienią, pieknie kwitną,  cieszą oczy nie tylko na rabatkach ale i w flakonie.

Nic nie wyjdzie z mego mycia chodzników, nie chcę zakłócać spokoju naturze. Niedziela jest do odpoczynku. Zdążę sie napracować.

Jutro też jest dzień.

Będzie jeszcze piękniejszy niż minione.

skseualny pączek

 

Dziś polskie portale internetowe protestują. Pomimo czarnego ekranu i braku najnowszych wiadomości z Polski popieram formę protestu. Podobno (nie posiadam polskiej tv) nadaje tylko rządowa tv.

Żeby nie było tak tragicznie se.pl działa i na pocieszenie reklamują pączki p.Gessler za 11zł/sztuka.

Było pocieszenie a teraz, POŻĄDANIE.

Kto w życiu nie zaznał ORGAZMU, a takiego na pewno nie przeżył, ten jak najszybciej powinien skierować : kroki, kierownicę, nawigację do cukierni p. Gessler.

Po ugryzieniu pączka przeżywa się…..

ORGAZM w USTACH.

Przynajmnie taki orgazm przeżył reporter “SE” Adam Feder.

Nie trzeba teraz korzystać z usług seksualnych które zapewne są o wiele droższe niż …. pączek p.Gessler.

https://www.se.pl/warszawa/paczki-od-magdy-gessler-jak-smakuja-100221-test-wideo-aa-pFGG-HiBc-oT61.html

Wzięłam również udział w poniższej sondzie. Zaznaczyłam kółeczko TAK, bo dlaczego nie. Jeden lub dwa orgazmy więcej nie zaszkodzi a na pewno poprawi humorek.

A to rezultat sondy

Z tego by wynikało,

że 16% społeczeństwa biorącego udział w sondzie jest nienasyconych.

82% ma wyżej uszu te orgazmy

2% to są ci niezdecywowani, chcą  ale nie mogą lub mogą ale nie chcą. 

Jutro piekę pączusie swoje domowe i nie dbam o mączne orgazmy.

 

W kuchni wydają rosołek….

Choineczka stoi. Tak, tak stoi i ma się wspaniale. Odkurzałam przed sylwestrem. Aż trudno uwierzyć, że się nie osypuje. Ozdoby jeszcze moje oczy cieszą i to wszystko zatrzymam do 20 stycznia. Pierwszy raz tak długo. Zacznę porządkować po córci urodzinach.

W ubiegłym roku choinkę wyniosłam około 10 stycznia. Sypała się i wyglądała tragicznie. Chyba to był pierwszy odbior choinek przez śmieciarki.

Tą popiłuję sama i zapakuję do worów, problemu nie widzę, mam też w domu trzech facetów. Któryś będzie musiał znaleźć czas,

Dziś dodzwoniłam się do mamusi. Tylko 30 razy próbowłam, tak jednym ciągiem. Ponieważ kilka razy, po kilka razy było, ale tego nie liczę.

Rozweseliłam, uspokoiłam, wytłumaczyłam i po godzinie się rozstałam. Od jakiegoś czasu wyjątkowo pięknie mi dziękuje, że o niej nie zapominam, bo z nią nikt nie rozmawia, że ma mnie tylko jedną. Życzy mi dużo zdrowia i ogólnie…

Wiem, że się boi, jak by coś się stało ze mną, zostanie sama samiusieńka wśród ludzi. To jest jej koszmar a za razem i mój. To nie jest tak, że mamusię uzależniłam od siebie. Nie! Jeśli ktoś nie ma nikogo to chociaż trzyma psa lub kota do ktorego mówi i wierzy, że to zwierze rozumie każde słowo. Nikt zwierzęciem nie był i nie może powiedzieć, co zwierze czuje, słyszy i jak odbiera nasze słowa. Naukowcy mogą pisać a ja powtórzę, żaden człowiek nie był zwierzęciem i niech snuje swoje teorie ale to jest: tak albo siak.

Mamusia nie może mieć kota ani psa. Mieszkanie mamusi było odkurzane w sierpniu i to był ostatni raz. Łazienka z toaletą wymyta w sierpniu i to był ostatni raz. No cóż, pieniądze jak to się mówi nie śmierdzą a sedes mamusi już tak. No cóż, młodszej siostry córka, już zapowiedziała ….. ja wami opiekować się nie będę …..skierowała te słowa do swojej matki i mego szwagra i wyprowadziła się do bloku.

Nie daleko pada jabłko od jabłoni.

Czym skorupka za młodu nasiąknie.

Nie zawsze te przysłowia się sprawdzają, bo w pełnych kochających się rodzinach urodzić się może “gen” nie z tego świata, który “umili” życie rodzinie. A z genami nie podyskutujesz. Taki brzdąc jeszcze nie chodzi, jeszcze nie mówi, a swoje zdanie na każdy temat już ma. A to mleko za zimne – pić nie będzie, soczku marchewkowego też nie. Pielucha mokra da znać, a jakże i jak donośnie. Umie ten brzdąc rodzinę postawić na nogi i rozstawić po kątach. Normalny terorysta. 😁

Nie spostrzeże się ojciec jak mu srajdun fajki będzie podkradać.

…. jak ty ojciec stówy nie dasz, to powiem mamusi że fajkami mnie częstowałeś hahaha


Czekając na moment wrzucania marcheweczki do garka, stukam w literki.

Dziś będzie rosołek!!!!

Mięsko kurczacze ugotowałam, wyjęłam i dwoma widelcami poszarpałam i z powrotem do gara wrzuciłam. To dopiero zupa będzie!!!!

W zupach z makaronem lubie dwa gatunki makaronu. Dziś nitki i pastina. Pachnie rosołek, pachnie.

Musi wszystkim wystarczyć!!!!

A tych ludziów jest u mnie jak na przystanku kolejowym tylko… w zawieje śnieżną. Dam radę z nakarmieniem tego orszaku. 😁

bez paniki…

Nie interesują mnie matki siedzące w domu z dziećmi. Tak jak kiedyś nie intereswoało innych kiedy moja 3 letnia córeczka wspinała sie na kolanach po schodach do autobusu. Nikt nie pomógł. Ja też nie mogłam pomóc bo wciągałam wózek z malutkim synkiem do środka autobusu. Wszyscy jak jeden mąż, wybrali inne drzwi do wejścia do autobusu, aby tylko nie pomóc. Udawali, że nie widzą a ci których prosiłam udawali głuchych i ślepych. Więc niech matki siedzą z dziećmi nimi się zajmują, bawią się i odrabjają lekcje przez internet. Nie biadolę i nie interesuję się narzekającymi albo bez potrzeby bijących pianę. Jak jest wszyscy wiedzą i widzą. I co z tego, że rządy nie podają prawdziwych cyfr odnośnie zakażonych i zmarłych osób. Jak podadzą będzie panika, tratowanie i zabijanie się i nie tylko w sklepach. Będą zabijać za kromkę chleba, za maseczkę i rękawiczki na dłoniach. Bo wszystkim maseczek, rękawiczek, mydła nie wystarczy. Moim zdaniem to jest jedyne dobre posunięcie wszystkich rządów, zaniżać dane.

Przypuśćmy podadzą prawdziwe dane i nie wybuchnie panika, nikt nikogo nie stratuje, nie zabije i zębów za mydełko czy masełko nie wybije. Co zwykły zjadacz chleba zrobi z tymi danymi? W czym pomoże zakażonym i zmarłym jeśli do cyfry 200 dodadzą 2000. Co to zmieni? oprócz narastającego strachu i buntu.

Każdy wie, że żadne państwo nie zdało egaminu z koronki. Pytanie. Jak miało zdać egzamin, jeśli koronka pojawiła się po raz pierwszy w świecie i na  świecie i nikt tak naprawdę nie był przygotowany. Nawet jeśli twierdził, że był i jest. Nikt tak naprawdę nie przewidział NICZEGO co dotyczy koronki.

Fajnie krytykować ten czy inny rząd ale….zawsze może być gorzej. Nikt też nie przewidzi czy za demokratów, republikanów, pisowców czy też innej partii nie byłoby gorzej. Bo gorzej zawsze ale to zawsze może być a lepiej jest wielkim znakiem zapytania.

Zamiast ganić, że ktoś nie wymył przycisków w windzie, wsiadając sami wymyjmy, zróbmy przyjamniej to dla siebie, a nie oczekujemy,  że ktoś dla nas to zrobi. W szpitalach na całym świecie brakowało i brakuje środków ochrony osobistej przed virusem. Trzeba to zrozumieć, bo nie było nikomu wcześniej potrzebne produkowanie wielomilionowych ilości maseczek, rękawic ..itd. To było by zamrażanie środków finansowych w coś co nie było sprzedawalne w multimilionach. Magazynowanie i również blokowanie powierzni magazynowych też było zbyteczne. Nikt nie przewidział, że virus się pojawi,  pojawił się pod koniec grudnia czy na początku stycznia z tym ,że nikt viurusa jeszcze nie znał. Wszyscy myślelni, groźny ale się nie rozprzestrzeni  i była jedynie obserwacja zachowania się wirusa w przestrzeni i na organizmach żywych. No cóż, stało się co się stało i z tym przyszło się nam żyć. Nie ważne czy ja piszę z ameryki, Kamczatki czy Konga. Wszędzie jest virus. Wszyscy mamy ten sam problem. CHOROBA W NAJLEPSZYM WYPADKU – ŚMIERĆ W NAJGORSZYM.

Oczywiście, że zdaję sobie z tego sprawę.

Nie ważne, małe dzieci duże dzieci, stary czy młody. Każdy chce żyć.

Kiedyś miałam już wydany wyrok śmierci. Córcia miała jedynie roczek.

Co zrobiłam. Wysprzątałam cały dom. Opisałam wszystkie półeczki i wydałam na piśmie decyzje co i jak. Byłam gotowa( jeśli można to tak ująć) i pogodzona. Więc nie ma co szaleć, że wirus, rządy, maseczki….. nie analizować kto lepszy a kto gorszy. Wirus wszystko i wszystkich wyrówna.

Trzeba dostosować się do zaleceń rządu (obecnie panujących) i siedzieć w domu a nie spacerować z pieskiem, z dzieckiem w wózku lub uprawiać biegi na przełaj.

Oczywiście, że siedzenie w domu nie należy do przyjemnych, ja też byłam aktywna. Mój projekt też diabli wzięli w chwili obecnej. Nie zarabiam. Mogę pozazdrościć w chwili obecnej emerytom, emerytura do was przyjdzie. Muszę się przestawić, przkwalifikować.

No cóż….trzeba to trzeba i trzeba to przeczekać. A ci co zostaną jeszcze będą z rozrzewnieniem wspominać czasy kiedy na dupsku w domu siedzieli podczas koronki.

Czy przeżyję, czy nie to nie wiem, bo nikt nie wie. Virus z każdym dniem zabiera coraz więcej istnień.

Pozdrawim was wszystkich.

jak dobrze pamiętam…

nie było wirusa, też ludziom było źle, bo  za mało wszystkiego lub za dużo.

Słońce latem świeci i w tyłek pali – źle

Deszcz pada – źle.

W autobusie pijak smierdzi – źle

paniusia wylała flakonik perfum na siebie  -źle

Teraz mamy na całym świecei koronkę – też źle.

Bo to się siedzi w domu i nie można wyjść, ale jak koronki nie było,  to siedziało się w chałupie i tyłka z kanapy się nie podnosiło przez tydzień albo i więcej to wtedy było OK.

Do kina się nie chodziło miesiącami a tu narzekanie, że do kina wyjść nie można.

Pracowali ludziska w biurach i narzekali, że chętnie by wzięli urlop a szef nie daje. Teraz są na urlopie i też źle.

Dzieci nie mają odpoczynku, tyle w szkołach zadają, że dzieciaczki nie radzą z programem i główeczki ich bolą – teraz dzieciaczki siedzą w domkach nie chodzą do szkoły, mają więcej czasu na kontakty z rodzicami – też źle.

Ludzie opamiętajcie się – DOSTOSUJCIE SIĘ!!!!!

Zajmijcie się sobą, rodziną i w końcu zauważcie że macie swoje dzieci. Porozmawiajcie.

Przestańcie narzekać i  czekać z niecierpliwością końca koronki. Co zrobicie jak koronka zostanie z nami jeszcze 12 miesięcy?

Obgryzanie paznokci na nic się zda, narzekanie również.

Każdy miał jakieś plany i niestety trzeba wszystko przełożyć lub po prostu zrezygnować.

Trzeba nauczyć się obok koronki żyć i z nią również.

 

 

 

Pole  nasze, wasze i niczyje

Nie ma co ukrywać, z MM śpimy oddzielnie. Jego chrapanie jest za głośne aby zastawić otwarte drzwi do jego sypialni, nie mówię o spaniu w jednym łóżku. Wiele razy przenosiłam się w ciągu nocy do sypialni na wprost lub na dół do gościnnej. Mam tak, że nie zasnę na nowym miejscu. Kiedy gdzieś wyjeżdżamy, mam ogromne kłopoty z zaśnięciem. Kiedy jestem w swoim  domu w Polsce wałkuję książki do 3 na ranem. Wiele razy wyłączam lampkę myśląc, że jest pora na Morfeusza, tylko że on gdzieś odchodzi w ciemnościach, zapalam lampkę powracam do lektury.

Słyszałam jak MM zszedł na parter i za chwilę słyszę tup, tup takie drobniutkie. W sypialni ciemno ale wiem że to Zima przyszła mnie odwiedzić. Zatrzymała się na holu bo tup tup ustało. Powolutku zbilżyła się do łóżka, nie widzę lecz słyszę. Odezwałam się do niej, oparła przednie łapki o mój materac, pogłaskałam i kazałam zejść do kuchni. Pobiegła. Usnęłam ponownie.

Podmuchałam paprochy i przygotowałam kącik na śniadanie. Kawcia i becon z MM przy akompaniamencie świergotu ptaszków. Niekończący się repertuar, niezmordowane struny głosowe.

Dziś wykopię wyschłe i wymarzłe krzewy. Muszę się sprężać od poniedziałku do pracy. Nie narzekam, zawsze cieszę się na powrót do pracy. Coś się dzieje no i przypływ gotówki. Bez pieniędzy jest ubogo, chociaż w zasadzie to ja nic nie potrzebuję. Jedyne to jakiś prezent siostrze na jej 60te urodziny. Myślę o bransolecie z diamentami, jeszcze nie sprawdzałam w jakich cenach. Możliwe że nastąpi zmiana prezentu. Mamusia dostanie kwiaty cięte na 88 urodziny.

Skrzynkę na listy z obu stron przyozdobiłam większymi odblaskowymi numerkami domu. Na razie będą świecić, z biegiem czasu literki czarne na białym tle blakną i nie świecą już tak intensywnie jak nowiuśkie.

Przyjechała pani z firmy szafek kuchennych. Wymierzyła, naniosła szkice w swoich papierach, pogadała, dała wizytówkę, uścisnęła rękę i pojechała. Zaproponowala zostawić moją witrynę włocławkową w takim stanie jak jest, rzekomo to jest już antyk. Nie są spotykane a to się ceni. OK. Zostawię. Nie znam się na amerykańskich antykach, zaufam fachowcom.

Poprzednia firma z HumeDepot zaśpiewała za zrobienie kuchni 50 na wstępie ze wszystkim byłoby tak do 80k. Za taką kwotę można kupić domek z piękną kuchnią, w gorszej dzielnicy bo z multikulti, ale zawsze alternatywa.

Przyjęłam Zyrtec, tabletki antyalergiczne, leci z nosa, kaszlę i kicham. Wiadomo chemia, bez niej jednak nie da się normalnie funkcjonować na podwórzu. Komarów nie ma, muszki latają też sporadycznie, chemia je wytruła. Wszędzie chemia, jedzenie, powietrze, ziemia, woda i żeby było do rymu, pogoda też.

Dwa uschnięte lub zmarznięte krzewy puściły zawiązki listeczków, tylko na jednej gałązce co oznacza że część korzeni jest jeszcze do uratowania. Obcięłam gałązki suche krócej i włożyłam do wiaderka z wodą, zamiast do pojemnika na śmieci. Krzew był śliczny. Może da się uratować, muszę zastanowić się gdzie posadzić i pamiętać aby na zimę okryć. Jaka u nas zima, śmiech😀😀😀😀🙃, widocznie i taka zima im nie odpowiada.

Wykopując suche tuje i krzewy, odkryłam, że one wyschły z jakiejś innej przyczyny niż pogodowych. Ukorzenione bardzo dobrze, trudno było ke wykopać, nasłonecznienie odpowiednie, nie za dużo i nie za mało słońca. Nawadniałam wystarczająco, muszę poszukać przyczyny.

Póki żyjemy

Usnęłam po 2am, obudziłam się 9:20am – prawidłowo, 7 godzin snu, wystarczająco. Nie mogę zmarnować dzisiejszego dnia, muszę zrobić coś pożytecznego, dla siebie i domu. Pogoda słoneczna, słoneczko wpada przez okno i cieplutko, sprawdziłam na internecie. W pierwszej kolejności zrobię terapię bo zaniedbałam, takiego lenia dostałam. Oj nie dobrze.

A może tak długo siły regeneruję?  Ciało domaga się odpoczynku, spowolnienia.

Psince wpóściłam krople do uszka, jest na tyle dobrze, że nie mogłam rozpoznać które uszko chore. Muszę zrobić się na “bóstwo”, położyłam na twarz i szyję, jeden i drugi kremik, poklepałam. Włoski ułożyłam, kolczyki założyłam, naciągnęłam sportowe odzienie i jestem gotowa na kawcię, ćwiczenia i prace na “polu”. Nastąpiła zmiana planów, przed kawcią podmuchałam paprochy, ćwiczenia będą przed pracami “polowymi” i przed ukropem lejącym się z nieba.

Zmierzyłam spodnie, te które były moją miarką, czuję się komfortowo!!!! Myślę, że dokończę te 11 dni diety i zastopuję. MM zadzwonił jak zawsze i….chyżby już nie jest na dziecie? Mam wyjąć udko kurczaka z zamrażarki, oj oj, tego nie zrobię raczej sałatkę jakąś wykombinuję. O godzinie 9pm jeść mięso jest nie zdrowo. A przecież rozmawiałam z nim, no rozmawiałam, musi zrzucić nie parę a kilkanaście kilo. Zapomniał. Nie szkodzi, ja dziś jemu wieczorkiem przypomnę, kiedy dam sałatkę do zjedzenia. Przyzwyczajenia amerykanów są nie zdrowe, restauracje oblegane od 7-10:30pm, jedzą kolację. Pytam, jaką kolację? 10:30pm to czas wyciszenia a starszym ludziom spania. Tak też uczą małe dzieci, które są z nimi w restauracjach, jedzenia prawie do północy. Więc MM żreć nie będzie, chrupać marcheweczki, pomidorki i inne warzywka przez ten weekend będzie i wcale nie dlatego, że ja jestem na diecie, dlatego, że za chwilę będę miała 2xMM.

Zrobiłam porządek na rabatce, wycięłam wszystkie liście tulipanów, w tym roku cebulki zostawiam w ziemi, jesienią dosadzę więcej.  Zbieram suche gałęzie i wyrywam zielsko, rozpleniło się chyba wszędzie, podlewam, przesadzam. Gorczyca polska rośnie i niedługo będzie kwitła. Niezapominajki jedne kwitną inne za kilka dni zakwitną. Kupionym liliom trzeba znaleźć miejsce na mojej rabatce, od soboty cierpią w plastikowej doniczce. W innych donicach widać wschodzące piwonie. Ptaszki świergocą w oddali szum samochodów, pieski burczą, obwąchują i biegają od jednej strony płotu do drugiej. Gdzieś w oddali słychać przesuwaną drabinę, to u sąsiada na przeciw, firma reperuje dach.

Synuś na mój sms odpowiedział natychmiastowo i z zapytaniem o moje samopoczucie. Czuję się wyśmienicie, pracowicie, radośnie i szczęśliwie. Szkoda, że jak człowiek umrze, nie usłyszy świergotu ptaków, nie zobaczy kolorów kwiatów i słoneczka, bo jeśli jak nie wypalą oczu i uszu to robaki to wszystko wyjedzą. Brrr

Jednym słowem: cieszyć się wszystkim póki żyjemy.

Nie pierwsze

To nie jest pierwszy garnitur jak posiada mój syn, lecz syna w pierwszym garniturze nie widziałam i nie kupowałam. Miałam prawo sie rozczulić. Tak jak nie pierwsze studia córci zostały skończone, lecz mnie przy niej nie było, też miałam prawo sie rozczulić.

Życie przebiegało gdzieś obok mnie, tęsknię (teraz już mniej)za tym czego nie dane było mi przeżyć. Dzieci dorosłe i usamodzielnione, lecz ja, wciąż gotowa pomagać i chronić. One są moim skarbem, bo jakże może być inaczej. To ja czuję miłość, twogę jeśli coś idzie nie po ich myśli, złość ( bo i tak bywa) kiedy coś nie idzie po mojej myśli. Życie nie jest zabawą, lecz w życiu na zabawę też musi być czas. Każdy z nas musi swoje życie sam przeżyć, pozwalam swoim dzieciom na robienie pomyłek i głupstw.

MM mówi, że to nie dzieci.

Pytam, jeśli nie dzieci to kto.

Adults.

No…. rozumiem adults – dorośli ludzie, ci dorośli ludzie sa moimi dziećmi, więc??? I kółko się zamyka. Może, róznimy się z mężem w tej kwestii, ale mnie nie przekona. Moje adults, zawsze będą moimi dziećmi.

Wracając do tego pierwszego garniuturu. Nie wiem z jakiej okazji był kupowany, podobno na zakończenie gimnazjum. Teraz kupował na spotkanie biznesowe (można tak powiedzieć) które to zorganizował uniwersytet z różnymi kompaniami. Wykorzystał również na wesele siostry swojej dziewczyny. Pięknie wyglądał.

Znów leje

Od jakiegoś czasu nie padało. Pogoda była słoneczna i gooorąącoooo. Mój organizm już przyzwyczaił się do upałów. Wczoraj przy ciut powyżej 37ºC pracowałam na zewnątrz. Nic nie zapowiadało, że dziś będzie padać i błyskać. Błyska i grzmi upiornie. 3sek od błysku do grzmotu, to 1 km. Nie zdążyłam policzyć do 1 i jak pierdyknęło, że podskoczyłam. Spojrzałam jedynie, czy to nie w sąsiadów dom piorun uderzył.

MM ugrzązł na lotnisku i wciąż zmieniają godzinę odlotu. Tylko nie ma czym odlecieć, bo samolotu nie ma. Powinien już być w domu a on, gdzieś tam na lotnisku, gdzie piękne słońce świeci.

Córcia też ugrzęzła w Downtown. Pojechała zapłacić za studia. Nie chciała przelewem, bo potrącają prawie 100$. Wzięła gotówkę, a to nie zła kasa, schowała w ….majtki. Bo gdzie można schować.

Downtown nie jest bezpieczne, dużo bezdomnych krążących po ulicach, parkach i stacji metra. Wprawdzie policja patroluje skwery i ulice, ale nie ma prawa bez powodu aresztować. Tym bardziej, że zapewne zna każdego bezdomnego. W większości są to alkoholicy i ćpuny, którym nie należy się nawet nocleg w przytułku, jeśli jest na haju oczywiście. Nie wiem jak z zupą pod kościołem, ale tam ustawia się bardzo długa kolejka, więc ćpun czy alko nie wystoi 2-3h.

Najgorzej, że tacy zaczepiają ludzi. Brudne ręce tak daleko wyciągnięte w co łaska, że gotowi za gardło schwycić. Przecież mogą z biegu chwycić za plecak lub torebkę, biegnąc dalej oddać innej umówionej osobie. Taką sytuację widziałam w swoim mieście w Polsce. Autobus podjechał w zatoczkę przystanku. Ludzie ruszyli w kierunku autobusu, jeden drugiego popychał, każdy chciał wsiąść. Zauważyłam chłopaka biegnącego w kierunku autobusu. Miałam wrażenie, że biegnie, aby zdążyć, ale tylne otwarte drzwi autobusu minął, nabrał prędkości w tym czasie przy drzwiach środkowych autobusu stało kilka osób. Jedni na schodkach inni jedną nogą na schodkach a chyba 3 osoby na zewnątrz. Ci na zewnątrz popychała osoby stojące na schodkach. Chłopak przyspieszył, wyrwał kobiecie torebkę, którą miała przewieszoną na ramieniu i …pobiegł dalej. Zanim wszyscy stojący na przystanku i przechodzący obok zorientowali się, chłopaka już nie było.

Poszkodowana kobieta była w szoku, a też, ponieważ to był ułamek sekundy i jakby nic się nie stało. A jednak się stało. Kobieta zaczęła krzyczeć. Ale gdzie i kogo szukać.

Należałam do osób przechodzących obok przystanku. Nie znam dalszej historii.

Gdy ten chłopak biegł zrównał się ze mną, gdybym wiedziała, że sytuacja tak się rozwinie to przynajmniej zapamiętałaby profil, ubranie, buty. Niestety to było coś niespotykanego i niespodziewanego, że nie zwróciłam uwagi. Byłam święcie przekonana, Że biegnie, aby zdążyć na stojący autobus w zatoczce.

Po prostu trzeba być ostrożnym.

Znajomości fejsbukowe…

Prawie każdy próbował z NK i na pewno wciąż są wierne osoby tej społeczności internetowej. Wzajemne odnajdywanie się po latach, wiele emocji z tym związanych, lecz po kilku miesiącach następowało wypalenie. Drogi i dróżki życiowe, szły w przeciwnych kierunkach, zabrakło wspólnych tematów, żarty z przed wielu lat już nie śmieszyły i znajomość została jedynie w kontaktach. W sercu i myślach całkowita pustka. Zmieniliśmy się wszyscy i nie tylko wizualnie i nie chcę być porównywana do kogoś w ilości posiadanych zmarszczek lub narośli na palcach. Jeden ma naroślą, inny przygarbiony, trzeci już chodzi o lasce lub…

Potrzeba jedynie większego zrozumienia wśród „znajomych z klasy”. Już nie trzeba się licytować kto jaką szkołę skończył, wszyscy jesteśmy jacy jesteśmy i mamy już tylko jedną drogę do przebycia. Można mieć marzenia, nikt nie zabrania, można mieć również i plany, możemy startować w maratonie, lecz teraz trzeba brać pod uwagę, czy nam sił wystarczy i czy aby serce nie wykorkuje przy większej radości ze zdobytego „szczytu”.

Nie jestem zwolenniczką siedzenia w oknie z przyklejonym do szyby nosem, jeśli ktoś tak lubi spędzać dzień i jest jemu tak dobrze, to oczywiście niech tak czyni i tego szczęścia nikt nie powinien tej osobie odbierać.

Facebook to jest następna o szerszych rozmiarach społeczność internetowa. Można przyjąć do grupy „friendów”  z Afryki lub Australii. Tylko pytanie czy na pewno będzie przyjacielem. Nigdy nie stawiałam na ilość lecz jakość. Przez lata szkolne przeszłam bez przyjaciółki, może za młoda byłam na takie relacje, chociaż nie sądzę. Były koleżanki, nieduże ich grono, nigdy o to nie zabiegałam. Nastał szał fejsbukowy, założyłam i ja konto. Inni mogą to i ja też. Tylko nie mając friendów jak funkcjonować? Najpierw mąż…i tak powolutku poszło. Nie mam wielu, bo w ilości 26 osób.

Kuzynka mojej koleżanki została przyjęta w poczt moich znajomych. Przyjemnie nam się rozmawiało, można powiedzieć, że podążałyśmy w kierunku przyjaźni. Tylko…zaczęła narzekać, że jest jej tak ciężko, nie wiąże końca z końcem. Zdegradowali ją i z kierownika spadła na stołek referenta. Za jakiś czas już nawet nie pracowała, była na etapie poszukiwania pracy. Mąż tyran pieniędzy jej nie daje a palić się chce jak diabli. Sukienkę też by sobie kupiła a nie ma za co. Autentycznie płakała mi w słuchawkę, aż tu nagle widzę na fejsie zdjęcia z Emiratów, później Australii, wykasowała mnie ze swoich znajomych, mimo, że nie komentowałam zdjęć. Czyżbym za dużo zobaczyła?

Dwa lata temu, pewna kobieta zaprosiła mnie do grona swoich znajomych. Nie zareagowałam, nie lubię takich znajomych. Po kilku miesiącach ponowiła zaproszenie, mimo że mój profil nie jest upubliczniony. Z ciekawości zajrzałam na jej profil, spodobały mi się jej posty i zdjęcia jej miejscowości. Wydawała mi się na miłą i ciepłą osobą-emerytką. Polska szykowała się do wyborów a moja ”znajoma” z ciepłej osoby zamieniała się w drapieżnego zwierza. Nastał prezydent Duda, a ”znajoma”, nienawidziła wszystkich i tej nienawiści wcale nie ukrywała, kto miał inne zdanie niż jej ulubiona partia beretów. Ziajała nienawiścią, zwróciłam jej uwagę, na tydzień zawiesiła swoją ”działalność ” na fejsie, żeby wrócić i nikomu już nie popuścić. Uprzedziłam, że nie akceptuję jej zachowania, czy zrozumiała? Wykasowałam z facebookowych znajomych i zablokowałam. Ta pani nie chciała odpuścić, napisała do MM, w j.polskim. Nie czytałam, kazałam mężowi wykasować. Szok.

Ostatnie zdarzenie z przed kilku dni. Jak to na fejsie, są propozycje grup i osób, które możemy przyjąć do grona znajomych. Grupa zamknięta, z mojego miasta. Proszę o przyjęcie do grupy. Spodobało mi się, ludzie zamieszczają zdjęcia miasta lat 60tych, wcześniejszych i późniejszych. Komentujemy. Rozpoznajemy ulice lat wojennych. Zabawa trwa, jest przyjemnie, do grupy dołączają nowe osoby. Ktoś zamieścił zdjęcie mojej ulicy z lat dziecięcych. Rozpoczęła się dyskusja, w wyniku której zostałam ja i p.T. mój sąsiad. Zaczęliśmy wspominać i żeby nie pisać na stronie grupy, przeszliśmy na messangera. Nie było to nic złego. Już nie pamiętam kto ja czy P.T zaproponował przyjęcie w poczet znajomych fejsbukowych. Od tej chwili p.T mógł obejrzeć moje udostępnione posty na fejsie, jak również ja jego. Nie mam nic szczególnego, jakieś zdjęcia z wyjazdów, jakiś quiz, polubienia postów znajomych. Po prostu zabawa. Rozmowa na messangerze – z której wynika, że p.T oczekuje, abym pomogła jemu rzucić palenie, właściwie nalega abym kazała jemu rzucić. To był pierwszy sygnał – ktoś nakłania mnie do czegoś, czego nie tyle nie chcę zrobić, ale mnie to nie interesuje. W krótkiej rozmowie, wyłapuję, że jakoby ja jestem tą osobą, która MA zmienić jego życie. Pan T. Zaczyna zwracać się do mnie zdrobniale i stwierdza, że ….uczy się mnie….

Jeszcze nie wiedziałam co to oznacza i nie zadawałam żadnych pytań. Moja czerwona lampka już bardzo szybko miga. Wchodzę na facebooka i …widzę, p.T ściągnął niektóre moje zdjęcia na swój komputer, na swoim profilu fejsbukowym ich nie ma. Zagotowałam się. Stwierdziłam, że jest złodziejem, bo nie spytał o pozwolenie. Nie rozumie. Wytłumaczyłam najdokładniej jak potrafiłam…jeśli zostawię drzwi od swego domu otwarte, to znaczy, że każdy może wejść do mego domu i wziąć sobie to co się podoba? Czy jeśli zostawię samochód z kluczykami wewnątrz, czy to oznacza, że ktoś może samochodem moim odjechać?

Jesteś złodziejem!!!!! Stwierdziłam po raz drugi.

Nie odzywał się jeden dzień. Zapytał …czy uważasz, że użyłem twoje zdjęcia do niecnych celów?

Dlaczego pyta? gdyby nie robił, to by nie pytał.

Zastanawiałam się przez chwilę i widziałam oczami wyobraźni, tego faceta nad moimi zdjęciami. Bo w takim razie po jaką cholerę je ściągał na swój komputer, jeśli miał zawsze możliwość obejrzenia na moim profilu?

Odpowiedziałam…szczerze? TAK

Dziś wykasowałam „sąsiada” i zablokowałam. Nie ma dostępu do mojego facebooka.

Następna nauczka dla mnie.?

Przesłanie dla złodziei:

Nie sięgaj po cudze, cudze nie tuczy.

————————-