Jeszcze okna zasłonięte żaluzjami ale przez szparki między żaluzją a futryną okienną słońce już zagląda. Może krnistwo a może późne położenie się do łóżka ostatniej nocy, trzyma moje ciałko w łóżku.
Nareszcie sobota. Wolne od pracy zawodowej! Zgadza się, długie przebywanie w domu męczy, ciągłe chodzenie do pracy też męczy. Żeby było coś takiego, pomiędzy. MMa męczy praca zawodowa wykonywana w domu, a miało to być … pomiędzy…
Dziś była słoneczna pogoda. Myślałam o wypadzie za miasto. Ale trzeba daleko jechać aby zobaczyć wschód lub zachód słońca. Wszędzie budynki albo lasy. Budynki szare i lasy również, taka zima tutaj. Śniegu nie było, nielicząc zdechłych płatków śniegu, które nawet do ziemi nie dotknęły. Wszystko wskazuje na to, że zima u mnie się skończyła i czas wysadzać cebulki tulipanów i żonkili. Nie wysadzam jesienią, ponieważ wiewiórki nie jedzą cebule lecz wydłubują z ziemi. Jedzą i przenoszą do swoich legowisk chipmunksy.
Któregoś roku wsadziłam do ziemi ponad 500 szt tulipanów. Może 50 zachowało się. Oczywiście że byłam bardzo zła na te zwierzaczki. Niestety nie ma sposobu na te zwierzaczki. Wyglądają na milusińskie ale… to gryzonie niszczyciele podobnie jak szare wiewiórki.
Dziś miałam dzień filmowy. Obejrzałam 3 tasiemce. Filmy łatwe lekkie i przyjemne, takie nic nie wnoszące w nasze życie. Fabuła w zasadzie taka sama, miłość – zdrada – wybaczenie lub nie – ale z happy andem.