To był bardzo ciężki tydzień. Przetrwałam. Przeżyłam. Mam za sobą. Dziś sobotka na którą czekałam. Tylko nie wiem jak tę sobotkę wypełnić. Pięć dni wracałam z pracy i padałam dosłownie na twarz, nie mając ani chęci ani siły wziąć wieczornego prysznica. Poranny zimny stawiał na nogi.
A dziś sobota! Wolna! Zbudziłam się przed 4am i rozmyślam. – może lodówkę wewnątrz umyję, jak nie umyję to przynajmniej powyrzucam część jadła. – może domek poodkurzam. – może jak padać nie będzie, wyjdę na taras i tak po ludzku odpocznę.
Wiem co zrobię. Podjadę na siłownię i wznowię swoją kartę. Czas rozruszać swoje kosteczki. W towarzystwie zawsze łatwiej.
Dochodzi 5am. Nie mam jednak pomysłu na sobotkę. Poddam się i popłynę z …. co będzie to przyjmę.
_______
Po późnym śniadanku, dwie rozmowy tel z koleżankami z Kanady i Polski. Pożegnanie córci. Pojechała na urlop na Florydę. Wyjazd z MM na kawcię i bzdurne zakupy. chciałam kupić błyszczące letnie sandałki. Nałożyłam i chodziłam w nich robiąc inne zakupy. Odłożyłam, jednak “nie przemówiły” do mnie. Torebki też nie znalazłam. Kupiłam tylko lakier do włosów. Chociaż rzadko używam, ale w razie poprawienia fryzury powinien być.
Obejrzany film nie przypadł do gustu.
Kociaczki córci pochowały się, tęsknią.

Lodówki nie wymyłam, nie odkurzałam, po prostu niczym się nie zajmowałam.
Odpczęłam.
Zmęczona złożyłam swoje kosteczki w łóżeczku.