Prawie każdy próbował z NK i na pewno wciąż są wierne osoby tej społeczności internetowej. Wzajemne odnajdywanie się po latach, wiele emocji z tym związanych, lecz po kilku miesiącach następowało wypalenie. Drogi i dróżki życiowe, szły w przeciwnych kierunkach, zabrakło wspólnych tematów, żarty z przed wielu lat już nie śmieszyły i znajomość została jedynie w kontaktach. W sercu i myślach całkowita pustka. Zmieniliśmy się wszyscy i nie tylko wizualnie i nie chcę być porównywana do kogoś w ilości posiadanych zmarszczek lub narośli na palcach. Jeden ma naroślą, inny przygarbiony, trzeci już chodzi o lasce lub…
Potrzeba jedynie większego zrozumienia wśród „znajomych z klasy”. Już nie trzeba się licytować kto jaką szkołę skończył, wszyscy jesteśmy jacy jesteśmy i mamy już tylko jedną drogę do przebycia. Można mieć marzenia, nikt nie zabrania, można mieć również i plany, możemy startować w maratonie, lecz teraz trzeba brać pod uwagę, czy nam sił wystarczy i czy aby serce nie wykorkuje przy większej radości ze zdobytego „szczytu”.
Nie jestem zwolenniczką siedzenia w oknie z przyklejonym do szyby nosem, jeśli ktoś tak lubi spędzać dzień i jest jemu tak dobrze, to oczywiście niech tak czyni i tego szczęścia nikt nie powinien tej osobie odbierać.
Facebook to jest następna o szerszych rozmiarach społeczność internetowa. Można przyjąć do grupy „friendów” z Afryki lub Australii. Tylko pytanie czy na pewno będzie przyjacielem. Nigdy nie stawiałam na ilość lecz jakość. Przez lata szkolne przeszłam bez przyjaciółki, może za młoda byłam na takie relacje, chociaż nie sądzę. Były koleżanki, nieduże ich grono, nigdy o to nie zabiegałam. Nastał szał fejsbukowy, założyłam i ja konto. Inni mogą to i ja też. Tylko nie mając friendów jak funkcjonować? Najpierw mąż…i tak powolutku poszło. Nie mam wielu, bo w ilości 26 osób.
Kuzynka mojej koleżanki została przyjęta w poczt moich znajomych. Przyjemnie nam się rozmawiało, można powiedzieć, że podążałyśmy w kierunku przyjaźni. Tylko…zaczęła narzekać, że jest jej tak ciężko, nie wiąże końca z końcem. Zdegradowali ją i z kierownika spadła na stołek referenta. Za jakiś czas już nawet nie pracowała, była na etapie poszukiwania pracy. Mąż tyran pieniędzy jej nie daje a palić się chce jak diabli. Sukienkę też by sobie kupiła a nie ma za co. Autentycznie płakała mi w słuchawkę, aż tu nagle widzę na fejsie zdjęcia z Emiratów, później Australii, wykasowała mnie ze swoich znajomych, mimo, że nie komentowałam zdjęć. Czyżbym za dużo zobaczyła?
Dwa lata temu, pewna kobieta zaprosiła mnie do grona swoich znajomych. Nie zareagowałam, nie lubię takich znajomych. Po kilku miesiącach ponowiła zaproszenie, mimo że mój profil nie jest upubliczniony. Z ciekawości zajrzałam na jej profil, spodobały mi się jej posty i zdjęcia jej miejscowości. Wydawała mi się na miłą i ciepłą osobą-emerytką. Polska szykowała się do wyborów a moja ”znajoma” z ciepłej osoby zamieniała się w drapieżnego zwierza. Nastał prezydent Duda, a ”znajoma”, nienawidziła wszystkich i tej nienawiści wcale nie ukrywała, kto miał inne zdanie niż jej ulubiona partia beretów. Ziajała nienawiścią, zwróciłam jej uwagę, na tydzień zawiesiła swoją ”działalność ” na fejsie, żeby wrócić i nikomu już nie popuścić. Uprzedziłam, że nie akceptuję jej zachowania, czy zrozumiała? Wykasowałam z facebookowych znajomych i zablokowałam. Ta pani nie chciała odpuścić, napisała do MM, w j.polskim. Nie czytałam, kazałam mężowi wykasować. Szok.
Ostatnie zdarzenie z przed kilku dni. Jak to na fejsie, są propozycje grup i osób, które możemy przyjąć do grona znajomych. Grupa zamknięta, z mojego miasta. Proszę o przyjęcie do grupy. Spodobało mi się, ludzie zamieszczają zdjęcia miasta lat 60tych, wcześniejszych i późniejszych. Komentujemy. Rozpoznajemy ulice lat wojennych. Zabawa trwa, jest przyjemnie, do grupy dołączają nowe osoby. Ktoś zamieścił zdjęcie mojej ulicy z lat dziecięcych. Rozpoczęła się dyskusja, w wyniku której zostałam ja i p.T. mój sąsiad. Zaczęliśmy wspominać i żeby nie pisać na stronie grupy, przeszliśmy na messangera. Nie było to nic złego. Już nie pamiętam kto ja czy P.T zaproponował przyjęcie w poczet znajomych fejsbukowych. Od tej chwili p.T mógł obejrzeć moje udostępnione posty na fejsie, jak również ja jego. Nie mam nic szczególnego, jakieś zdjęcia z wyjazdów, jakiś quiz, polubienia postów znajomych. Po prostu zabawa. Rozmowa na messangerze – z której wynika, że p.T oczekuje, abym pomogła jemu rzucić palenie, właściwie nalega abym kazała jemu rzucić. To był pierwszy sygnał – ktoś nakłania mnie do czegoś, czego nie tyle nie chcę zrobić, ale mnie to nie interesuje. W krótkiej rozmowie, wyłapuję, że jakoby ja jestem tą osobą, która MA zmienić jego życie. Pan T. Zaczyna zwracać się do mnie zdrobniale i stwierdza, że ….uczy się mnie….
Jeszcze nie wiedziałam co to oznacza i nie zadawałam żadnych pytań. Moja czerwona lampka już bardzo szybko miga. Wchodzę na facebooka i …widzę, p.T ściągnął niektóre moje zdjęcia na swój komputer, na swoim profilu fejsbukowym ich nie ma. Zagotowałam się. Stwierdziłam, że jest złodziejem, bo nie spytał o pozwolenie. Nie rozumie. Wytłumaczyłam najdokładniej jak potrafiłam…jeśli zostawię drzwi od swego domu otwarte, to znaczy, że każdy może wejść do mego domu i wziąć sobie to co się podoba? Czy jeśli zostawię samochód z kluczykami wewnątrz, czy to oznacza, że ktoś może samochodem moim odjechać?
Jesteś złodziejem!!!!! Stwierdziłam po raz drugi.
Nie odzywał się jeden dzień. Zapytał …czy uważasz, że użyłem twoje zdjęcia do niecnych celów?
Dlaczego pyta? gdyby nie robił, to by nie pytał.
Zastanawiałam się przez chwilę i widziałam oczami wyobraźni, tego faceta nad moimi zdjęciami. Bo w takim razie po jaką cholerę je ściągał na swój komputer, jeśli miał zawsze możliwość obejrzenia na moim profilu?
Odpowiedziałam…szczerze? TAK
Dziś wykasowałam „sąsiada” i zablokowałam. Nie ma dostępu do mojego facebooka.
Następna nauczka dla mnie.?
Przesłanie dla złodziei:
Nie sięgaj po cudze, cudze nie tuczy.
————————-