Oj Ty ŻYCIE

Chcialabym, tak wybiec przed ŻYCIE, jak wybiega się przed szereg. Zobaczyć, co mnie czeka dobrego, jeśli nie ma dobrego. Niech będzie to złe, tylko żeby mocno nie bolało i żebym w tym złym, znalazła odrobinę dobrego, usłyszała muzykę i zobaczyła kolory. To by mnie na pewno uszczęśliwiło.

Bo jak można, żyć bez muzyki, radości, uśmiechu i nadziei. Może można, ale tak nie chcę. Wiem, że dziś mam ogomny smutek w sercu. A przecież mam obowiązki: męża przytulić i pogłaskać, miłe słowo powiedzieć, z córcią zagadać z uśmiecem na twarzy, z synem posiedzieć w milczeniu ocierając łzy i szukać w pustej głowie rozwiązania.

A jutro do pracy i tam poszczebiotać, bo przecież dziś się nie urodziłam. Każdy ma problemy mniejsze lub większe. Znajoma w pracy jest niepoprawną kociarą. Ma 3 koty, a jak się nie ma dzieci, to jej koty są dla niej jak dzieci. Koty nie tylko psocą, śpią i mruczą ale i chorują. Wydaje na leczenie ogrome kwoty., mniejsze sumy kasy wydaje na zabawki. Zawsze ma w torebce jakieś piórka lub piszczałki, no i obowiązkowo na biurku zdjęcia kotków i męża siedzącego z kociątkami. Jeden kotek w minionym tygodniu się rozchorował i odmawiał jedzoka. Znajoma miała problem, może mniejszy dla nas, ona autntycznie przeżywa każde kociaczków nawet pierdnięcie. Podobno miała pójść z kociaczkiem do psychologa. Wchodząc do mieszkania kociaczek wyszedł na korytarz apartamentowca a tam został obszczekany przez psa. Co pies powiedział/wyszczekał kotkowi nikt nie wie, ale zapewne użył nie cenzuralnych słów i kotek, jest podobno w stresie.

Za moich czasów, koty żarły się po nocach. Nie było domowych kotów, które nigdy nie były na zewnątrz. Łaziły dniami a na noc do domu wracały albo w nocy łaziły a w dzień spały. Niejeden kotek zaciążył i z urodzeniem potomstwa nikt nie pomagał. Teraz zapewne jest już i ginekolog i położna, bo jeśli jest psycholog….

Nasza weterynarz zaproponowała zrobienie naszemu pieskowi implanty 2 zębów. MM był w szoku. Był w szoku kiedy powidziano, że piesek potrzebuje opercji na serce. MM odmówił. Jakimś trafem serce samo wyzrowiało. Starsza córka MM wozi swojego psa do kręglarza na masaże.

Zstanawiam się jak można wymasować jeża lub żółwia. To byłby duży czy mały problem?

12 thoughts on “Oj Ty ŻYCIE

  1. Rozumiem miłość do zwierząt, zwłaszcza swoich ale ich uczłowieczanie może jest dobre dla właściciela ale na pewno nie dla zwierzaka.

    Like

    • Zgadzam się z Tobą. Nastała głupia moda i odzwierzęcenie psów się pogłębia. Płacą za swoje przywiązanie i miłość do swego właściciela ogromną cenę. Kiedyś pies był psem i miał za zadanie, strzec gospodarstwa, podwórza. Teraz śpi w jednym łóżku z właścicielem. Moim pieskom nie pozwalam wchodzić do sypialni. Nie wiem jak bym postępowała z mruczkiem, ale dobrze, że go nie mam. Nie lubię wszędobylskiej sierści.

      Like

  2. Ja uwielbiam koty i lubię psy, ale widzę też to szaleństwo. Wszelkie kubraczki w Italii gdzie przecież na spacerze zwierzakowi raczej nic się nie odmrozi. Ludzie dziwaczeją i tyle. Znak czasów.

    Like

    • Nie wiem czy to odzwierzęcanie zwierzyny zapoczątkowała Ameryka czy inne europejskie państwo, bo na pewno nie Indie, ale idzie to w złym klerunku. Ludzie rozpoczęli dawać więcej uwagi, troski, zrozumienia i miłości zwierzakom niż rodzinie i innym ludziom. Nie przeczę, zwierzę również potrzebuje uczuć lecz ono zostało udomowione i w ciągu dalszym jest dzikim stworzeniem. Moja stara Amber, pudelek, ledwo chodzi, nic nie widzi i nie słyszy a podskoczyła i złapała w pysk muszkę. To pokazuje, że geny się odezwały, ponieważ pudle są w grupie łowieckiej. Gdy była młoda lapała/doganiała wiewiórki, unieszkodliwiała i zostawiała nie dając się im poruszyć. Pokazuje to, że zwierze o siebie zadba gdy zabraknie człowieka. Obserwując moje psy to one jedzą pewne gatunki traw aby pobudzić żołądek do pracy. Przecież nie uczyłam łowienia wiewiórek i zadbania o swoje zdrowie.
      Człowiek jeśli się nie nauczy/przeczyta to nie będzie mądrą istotą. Człowiek musi mieć wzorce i ten człowiek chce teraz zwierzęta uczłowieczyć aby straciły swój instynkt zachowawczy i był tak głupie jak on.
      Tak jak Tatuś mój mówił… dobrze że tego nie zobaczę, w jakim kierunku to wszystko podąrza, a byłoby na co, popatrzeć….

      Like

  3. Człowiek też jest zwierzęciem. Oczywiście uczłowieczanie psa czy kota nie jest dla nich dobre, głównie dlatego, że sporo ludzi żyje głupio, przemęcza się w pracy, przeżera, zamiast jeść dla zaspokojenia głodu, a przede wszystkim rzutuje swoje problemy psychiczne na innych (także na zwierzęta – czytałam gdzieś, że konie wychowane na wolności, bez ingerencji człowieka, nie mają narowów). Natomiast w temacie przedkładania towarzystwa zwierząt nad ludzi – ludzie pracują na to, jakie mają otoczenie. Jak ktoś woli spędzać czas ze swoim psem, niż np. z matką, czy siostrą, to jest to jakaś tam ocena relacji z tymi ludźmi. Nie mamy obowiązku kogoś lubić, tylko na tej podstawie, że mamy wspólne geny (bo jest to zupełny przypadek).

    Like

    • Jest dużo racji w tym, że ludzie wolą towarzystwo zwierząt od ludzi. Ale to jest w pewnym sensie również ucieczka przed pewną odpowiedzialnością za drugiego człowieka. Mając psa, kota czy inne zwierzę skupiamy się na ich potrzebach, z tym, że zwierzęta nam nie powiedzą, nie dyskutują z nami i nie robią swoim zachowaniem nam krzywdy, przykrości, bo to my je wychowaliśmy w sposób nam najbardziej odpowiedni. Człowiek jest zwierzęciem myślącym, mówiącym i w wielu przypadkach nie zgadzamy się jego punktem myślenia. Kochamy (ludzi)siebie na wzajem i oczekujemy tego od innych, nie dostajemy to kupujemy pieska, kotka czy kozę. My jesteśmy właścicielami i robimy ze zwierzęcia coś na wzór człowieka jakiego chcielibyśmy posiadać. W razie choroby, wyjazdu na wakacje oraz innych człowieczych zdarzeń i wydarzeń, szukamy pomocy. Czyjej? Pomocy ludzkiej. Wtedy kłaniamy się znajomym, rodzinie czy też innym organizacjom prowadzonym przez czynnik ludzki a nie zwierzęcy.
      Kochajmy zwierzęta, jak najbardziej, ale nie zapominajmy o ludziach i nie musi to być rodzina, uśmiechajmy się do nich, powiedzmy im miłe słowo, bo nigdy nie wiadomo kto w potrzebie przyjdzie nam z pomocą. Na pewno pies, kot, koza czy świnka morska, nie wykona telefony na pogotowie ratunkowe, nie poda przysłowiowej szklanki wody.

      Ale Matki Natury nikt nie oszuka, każdy i wszystko ma swoje miejsce.

      Like

      • Nie widzę niczego dziwnego w tym, że wyjeżdżając szukamy ludzkiej opieki nad zwierzętami. Przy czym ja się nie zamierzam nikomu kłaniać. W krajach cywilizowanych za opiekę płacimy, lub stosujemy handel wymienny (w naszym przypadku: znajomi mogą za darmo pomieszkać nad morzem i używać naszego samochodu). Właśnie opieka nad zwierzętami jest odpowiedzialnością całkowitą (jeśli ktoś uważa, że może od niej uciec, nie powinien zwierząt nabywać). Natomiast nigdy nie mamy w ręku pełnej odpowiedzialności za drugiego dorosłego człowieka – ponieważ każdy z nas jest wolny, to jego niezbywalne prawo jako istoty ludzkiej. Najważniejszą odpowiedzialność jaką mamy, to ta za nas samych. Gdyby było prawdą, że jak nie dostajemy od ludzi miłości to kupujemy zwierzęta, to ludzie szczęśliwi, zadowoleni z życia (tacy jak ja) nie mieliby psów i kotów (tymczasem ja widzę inny trend – malkontentów i najwierniejszy pies nie zadowoli). Powiedziała: kochajmy zwierzęta i bądźmy mili dla ludzi tak po prostu. Wizja typowo polska, że warto być miłym, bo potem można poprosi o przysługę, nie bardzo mi pasuje.

        Like

      • Mam dwa pieski i nigdy nie prosiłam nikogo o opiekę nad nimi.
        Ale dlaczego nie być miłym dla innego człowieka? Tak po prostu bezinteresownie. Ale jeśli ktoś widzi w tym jakiś bussines to też nie jest złe. Niestety nie każdego posiadacza milusońskiego stać na hotelik, jeśli nie stać na hotelik to i nie ma pieniążków na opiekę. Idąc tym tokiem myślenia, dobrze byłoby być miłym dla sąsiada, tak niezwyczajnie po sąsiedzku bo … zadzwoni po pogotowie gdy zaniemożemy. To jest moje zdanie, co nie znaczy, że go nie skoryguję lub nie zmienię.
        Ale zostaję przy swoim …. bądźmy mili nie tylko dla, swoich zwierzaczków ale i dla innych dwunożnych.

        Like

      • Mieszkam w Irlandii, tu wszyscy są mili, bo tak są wychowani. Bardzo mi to odpowiadam, co nie oznacza, że spodziewam się od miłego sąsiada pomocy i on mojej prośby nie może odrzucić, bo go zobowiązałam swoją uprzejmością. Jeśli chodzi o brak funduszy: znam irlandzką polonię, bieda niekoniecznie jest realna, to czasem stan umysłu, który nakazuje nie płacić za to, co zawsze dostawało się za darmo. Z innych obserwacji tubylców: zrozumiałam, że oczekiwanie od innych pomocy, wsparcia czy wręcz wyręczenia (szczególnie na starość) jest mocno kulturowe. Mieszkam na osiedlu, gdzie większość osób jest starsza, część z nich mieszka samotnie, ale nawet ci, którzy mają rodzinę za winklem, nie wyręczają się ją – większość 70+ nadal jeździ samochodami, ludzie sami robią zakupy i za wszelką cenę podtrzymują swoją samodzielność. Pozdrawiam 🙂

        Like

      • Tutaj w Ameryce jest podobnie. Nie ma potrzeby prosić kogokolwiek o pomoc, ponieważ każdy jest samodzielny i staruszkowie jeżdzą własnymi samochodami do 91roku. Po urodzinach odbierane jest prawo jazdy. Nikt tutaj nie musi być miły ale jest bo taka jest kultura. Być miłym i niczego w zamian się nie oczekuje. Tę wziankę o pomocy psiaczkom i innym zwierzaczkom oparłam na historii z polskiego podwórka moich znajomych. Tutaj nie muszę prosić sąsiada o opiekę nad moimi pieskami, bo takie coś nie jest w zwyczaju. Bierze się pieski na wczasy ze sobą lub hotelik z pełną obsługą.

        Like

      • Właśnie, historia z zależnością od rodziny oraz z oczekiwaniem pomocy jest po prostu bardzo polska. Zresztą znam to z polonijnego podwórka – jakże często rodzina nie przyjeżdża tutaj w gości po to, aby razem spędzić czas. Pani domu siedzi w garach, a zaproszeni goście “przy okazji” prostują ściany, wbijają gwoździe, dokonują napraw. Bo tak zawsze się robiło – po co komuś płacić, jak przyjedzie wujek i naprawi, przyjedzie syn to przyniesie/wyniesie. Ta polska więź rodzinna jest w gruncie rzeczy bardzo interesowna. Ja tymczasem wolę mieć gości z którymi można porozmawiać i ludzi, których lubię. Żeby nie było, że Irlandczycy mili, ale nieużyci – gdy mężowi zmarł ojciec i nagle musieliśmy wyjechać, dwie sąsiadki miały klucz do naszego domu, a pół ulicy pewnie przekarmiało kota przekarmiało, gdy wędrował po osiedlu. Tylko, że to nie jest sposób jaki uważam za standardowy. Gdy wyjeżdżaliśmy ostatnio, do kota przychodziła dziewczyna, 10 euro za dzień. Bo to jest praca i trzeba dać ludziom zarobić. Macham przyjaźnie z zielonej wyspy.

        Liked by 1 person

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s