ZIMA ma wszystko pod swoją kontrolą😁🐩


ZIMA ma wszystko pod swoją kontrolą😁🐩
Te latające stworzonka z niecierpliwością czekają na moją słodką krew. A jutro muszę, no muszę wyjść i podmuchać paprochy. Jest ich tak wiele a pieski wnoszą to wszystko do domu.
Przyczepia się pieskom do włosów. Moje pieski nie mają sierści, pudle mają pieskie włosy. Odkurzać mi się każdego dnia nie chce. Szybciej jutro podmucham to i w domu będzie czyściej. W tym tygodniu tylko w czwartek pracuję, więc … w zasadzie mam wolne😁. Dziś dokumenty porozkładałam gdzie się dało, na podłodze też, ale pracy to było bardzo mało. Coś tam posortowałam, jakieś emaile wysłałam i na tym moja praca się zakończyła. Czas jeszcze nie nagli to i można lenia poudawać. Do lenia mi daleko, bo trzeci dzień piekarnik chodzi na pełnych obrotach. Zaczęło się od upieczenia maciuteńkuego bocheneczka chleba na zakwasie. Musiałam upiec następny bo ten pierwszy prawie zjedliśmy z MM. Międzyczasie zrobiłam ciasto na bagietki, wyszły trzy dorodne. A że praca od kilku dni w rękach się pali to zrobiłam bułeczki drożdżowe. Oj ja stara i głupia, nie trzymałam się sprawdzonego przepisu, ciasto drożdżowe zrobiłam wg przepisu kucharza z nikąd. Nooooo kurcze, miało być perfekcyjne a wyszło betonowo. Dobrze, że porcji nie podwoiłam. Na drugi dzień, nie poddałam się i zrobiłam tradycyjne ciasto drożdżowe na bułeczki z dżemem figowym ( zamawianym online z włoskiej strony w usa). Bułeczki zniknęły w tri miga. Betonowa jedna bułeczka zaliczyła wpad do kosza. A bym zapomniała, kajzerki już drugi dzień piekę. Schodzą jak z taśmy jeszcze parujące!!! Mam frajdę, radość i ogromne szczęście, że mam w swoim domu wielu zjadaczy pieczywa. Nie samym pieczywem człowiek żyje, zrobiłam wczoraj gar gołąbków. Smaczniutkie i pachnące.
Córcia jest na etapie poszukiwania domu. Rynek nieruchomości w czasie covidu powinien być uśpiony, ludzie jakby nie było potracili swoje posady, mniej zarabiają bo cięcia etatów. Nic bardziej mylnego, niektóre domy nie trafiają nawet do internetu, jeśli pojawiają się to z informacją, że sprzedane lub w procesie podpisywania umowy. Z tej też przyczyny córcia wzięła agenta nieruchomości, który to ma za zadanie wyszukać domu wg jej preferencji. Obejrzała już dom ale….po dyskusji ze mną, zrezygnowała. Znam swoją córcię, brać na siłę, tylko dlatego, że MM czasami marszczy brwi to nie jest powód. Ja swojemu wytlumaczę i masaż czoła i nie tylko zrobię.😁Jeśli ktoś ma myśli zbereźne to plus dla niego😁. W tej chwili ten post powinien być od lat 18-tu. Tylko nie jedna, nie to że 18-tka ale 13-tka lub 15-tka nie jednego by mnie nauczyła. Oj… mówię o matmie i fizyce. A więc, nie lubiąc planować, zaplanowałam na jutro dmuchanie decku i chodników, podjazdy mam ogólnie czyste.
Różnica między wielbłądem i człowiekiem – wielbłąd może pracować przez tydzień nie pijąc; człowiek może przez tydzień pić nie pracując.
Julian Tuwim
Kotek mego niezięcia. Daje się głaskać, smerać, nosić…. więc otrzymuje odemnie wiele czułości. Nazywa się Pablo. Nie łatwo było uchwycić w kadr, kotek bardzo ruchliwy. Kilka fotek udało sie zrobić.
Córci kotek Locky, to jest indywidum. Nie pogłaszczesz i nie dotkniesz. Nie ma chęci na czułości. A przecież jak był maciutki, pierwsze kroki stawiał w moim domu. Po kilku latach powrócił i o dziwo poczuł się jak u siebie w domu. Pamiętał każdy kątek. Nie życzył pozowania do zdjęcia, schował się, głośnym syczeniem oznajmiał, aby go w spokoju zostawić.
Kołnierz dla Amber okazał się o wiele wiele za duży.
MM jeszcze się wściekł (co do niego nie podobne) kiedy recepcionistka zażądała zapłaty.
Też nie rozumiem, mały kołnierz, MM oddał, a więc można powiedzieć nastąpiła zamiana.
Ostatecznie otrzymał bez płacenia, tylko w ten kołnierz to 3 głowy mojego pieska mogą się zmieścić.
Kiedy założyłam kołnierz, głowa Amber opadła w dół.
Zdjęłam kołnierz, bo jak ma pies głowę utrzymać na odpowiednim poziomie, po pierwsze – ciężar ( nie jest ciężki dla mnie), po drugie – Amber jest na środkach znieczulających…narko…
A jeśli się uzależni i będzie chciała więcej i aby na nas wymóc, będzie nas podgryzać. 🤪🤪🤪🤪
To był żart oczywiście.
Nie ma to jak dobre pomysły. Nie pożałowałam bluzeczki, założyłam.
Mój piesek pod wpływem narko… wszystko ignoruje. Ale prezentuje się pięknie jak na damę przystało.
Wypiła chyba 😁 wiadro wody i teraz usnęła.
Nie, nie usnęła. Czyżby była na haju?😁😁😁😁
Z planami jest tak, że mogą przewrócić wszystko do góry nogami. Dlatego też, nie lubię planować, tylko nie jest możliwym wybrać się w podróż bez planów. Zmówić bilet lotniczy, autobusowy, pociągowy😀. W moim przypadku lotniczy. Rezarwacja hotelu i zakup biletów wstępu na różnorakie atrakcje, również z wyprzedzeniem.
Cieszyłam się na ten wyjazd, lubię łazić po ulicach NY z rana, dzień i nocy. Wypić poranna kawę na Times Square a nocną na Brooklyn.
Zaglądać przez szyby wystawowe do wnętrza sklepów, liczyć przejeżdżające żółte taxi i zadzierać wysokoooo głowę licząc piętra wieżowców. Zmęczona po trudach zwiedzania, paść na ławkę w parku i obserwować ludzi przechodzących, odpoczywających….
Tak miało być…☹️
MM dzwoni i kasuje wszelkie rezerwacje.
Będę przez weekend i przez omal następne dwa tygodnie pielęgniarką dla mojej psiny.
Brzuszek ma cały w poprzek rozciachany, wstawione deny i … cierpi. Co chwilkę ją głaszczę i pocieszam, co z tego ona rozumie to ja nie wiem, ale cierpimy obie.
Ona po swojemu a ja … po swojemu.
Nie żałuję, że NY poszedł w odstawkę, teraz potrzebna jestem Amber i mam przy niej trwać, pomagać, pocieszać i dawać dużo miłości. Amber teraz mnie bardzo potrzebuje.
A NY będzie tam i nikt jego nie zabierze.
Ukończenie ścieżki pójdzie migiem. Mam pomocnika!🙃 zabrałam Ambrr ze sobą na podwóreczko. Śpi na swojej poduszce.
Nie mogłam jej samej w domku zostawić. Niech chociaż popatrzy jak pracuję.
Niedługo pracowałam, ciepły deszczyk mnie przepędził. Międzyczasie ugotowałam obiadzik (tylko drugie danie). Po obiedzie rozpogodziło się, więc i narzędzia ponownie wyniosłam. Zanim nalałam wody do wiaderka, deszcz dosłownie lunął.
Nie, nie uciekałam. Fajnie było postać na deszczu. Posłuchać jego szumu i powąchać deszczowego powietrza. Co za radość dla ciała i duszy!!!
Teraz siedzę z lampką czerwonego wina i słucham ciężkiego oddechu mego pieska, czasami zakwili, podniesie główkę, popatrzy mętnymi oczyma i ponownie zapada w sen.
Jutro będzie lepiej.
Dziś zawiozłam moją Amber do weterynarza. Ma być przeprowadzona operacja wycięcia czegoś tam, co narosło w pachwinie, wielkości pięści. Piesek już mało chodził. Więcej spała i marudziła. Tylko….koszt jest nieziemski.
Zaczęłam się zastanawiać, bo to na mnie MM zrzucił decyzję. Zadecydowałam, robić operację, teraz jak ta głupia będę musiała poczekać ze swoim zabiegiem. No cóż, mam miękkie serce, za miękkie.
Tylko jak ja zejdę z tego świata to i tak operacja pieska zda się na nic. Jak ja zachoruję to piesek mi szklanki wody nie poda.. i tak można dodawać gdyby, co by, jak by….
Zabieg zrobie po powrocie z Polski. Nic mi się nie stanie. Żyłam z tym kilka lat i pożyję jeszcze roczek. Oczywiście jadę do Polski, tylko nie wiem kiedy.
Hieny rozszarpały po exie co się dało, a czego się nie dało, to zostawiły. Włos na głowie się jeży, bo jeszcze hieny udają, że to nie one. No cóż, pojadę pozbieram, pozamiatam i wywalę.
Dziś po dłuższej przerwie rozpoczęłam dalsze prace nad ścieżką. Więc, betonuję kamienne płyty a między nimi wsypuję lub upycham kamyczki.
Od poniedziałku córcia pracuje na innym stanowisku – dostała awans. Zadowolona i szczęśliwa moja córcia.
U syna rozpoczął się już rok akademicki. Jeszcze trochę i będziemy celebrować ukończenie uniwersytetu.