Deszcz pada i pada, jeszcze słychać grzmoty w oddali a ja muszę wygrzebać się z łóżka.
Mam trudności z tym wygrzebywaniem. Gdy pomyślę, że muszę wychodzić na zawnątrz to bym chętnie schowała się pod kołdrę. Kto z domu wychodzi z domu w taką pogodę?
No nic. Mus to mus.
Popijając kawę w pustej i cichej kuchni, słychać jak ponowna fala ulewy nadchodzi. Robi głośnie szuuuu i ….leje jakby chmura się zerwała.
Mam dylemat. Jakie obuwie nałożyć. Kalosze? Bardzo często zakładam worki foliowe ze sklepu na obuwie. Tym razem ….eeee coś mi mówi żeby tego nie robić. Woreczki są dobre na pokonanie krótkiej odległości lecz nie są bezpieczne w użyciu do chodzenia. Z parkingu do sklepu to ok.
Woda dosłownie lała się z nieba. Wycieraczki w samochodzie były bezużyteczne, włączone ale przy takiej ilości wody, pracowały na zwolnionych obrotach. Do tego trzeba dodać mgłę. Kierowcy powłączali światła awaryjne, które i nie były widoczne z oddali. Co mi światła awaryjne mogły pomóc, jeśli można było jej ujrzeć?dojrzeć gdy samochód był dopiero przed nosem. Nie nie wypadku nie było, chociaż mijałam zatrzymane samochody na poboczach. Nie mogłam pozwolić sobie na taki luksus, byłam umówiona na spotkanie. Dojechałam szczęśliwie, naciągnęłam szare plastikowe woreczki na pantofle i …pierwszy mój krok trafił na strumień wody. Nogi mokre i woreczki szybciutko zdjęłam. Zimno w nogi, zimno było mi wszędzie i pomyślałam o chorobie jaka niebawem mnie ogarnie.
Deszcz lał cały dzień, aż do 6 pm. Po powrocie do domku, wsunęłam się do łóżeczka i nawet nie wiem kiedy zziębnięta usnęłam.
Chora nie jestem, i mam nadzieję, że nie będę. Jak na razie nie przyjmuję żadnych lekarstw i niczym się nie rozgrzewam. Może choróbstwo “bokiem” przejdzie. Trzeba mieć nadzieję.
Na jutro zapowiadają zachmurzenie.