To było w czasach kiedy z internetem łączyło się za pomocą modemu, a on wykonywał takie dziwaczne dżwięki. W czasie kiedy korzystało się z internetu, nikt nie mógł skorzystać z telefonu. Zatrudniona byłam na stanowisku dyrektora finasowego dobrze prosperującej prywatnej firmy. Wykształcona i jeszcze młoda, zgrabna i powabna, kusiłam nie jednego faceta. Nie w głowie mi były jednak igraszki i figle, miałam na utrzymaniu dwoje dzieci, one były u mnie najważniejsze. Nie przewidywałam romansu oraz zamążpójścia. Jeden ex był wystarczającą nauczką. Nie potrafili tego zrozumieć moi żonaci “zalotnicy”. Krążyli jak osy wokól ula. Pierwszy dzień w pracy minął bardzo miło. Poznałam współpracowników, załogi mi nie przedstawiono bo i nie było ku temu powodów.
Obowiązki swoje traktowałam i wykonywałam z należytą powagą lecz nadszedł czas, że po 2 latach cierpień musiałam się zwolnić. Dziś nazywałoby się stalkingiem i molestowaniem, w tamtych czasach zalecaniem się. Pytanie – jak może zalecać się żonaty mężczyzna? Dbałam o swój wygląd, zewnętrzy i wewnetrzy. Chciałam żyć w zgodzie ze sobą, tą równowagę chciał i próbował zburzyć właściciel firmy. Ponad rok odpierałam jego ataki łapania za pośladki i piersi, próby pocałunków w szyję, ponad rok gdy wchodził do mego pokoju, próbowałam uciec i uciekałam ze swego gabinetu. Uciekałam również za swoje biurko, a ona ganiał mnie jak kot myszkę. Kategorycznie uprzedzałam właściciela, który zwracał się do mnie po imieniu bez mojego pozwolenia, że zawiadomię odpowiednie władze o jego zachowaniu. Śmiał się mi prosto w twarz, miał prawie wszystkich w urzędzie miejskim i nie tylko, w swojej dłoni. Nikt mi nie pomógł, nikt nie powiem powstrzymał, nie próbował powstrzymać tego chorego człowieka. Przecież słyszeli moje wołanie, jego krzyki… zostaniesz moja!!!!!…
Walczyłam sama z chorym człowiekiem. Zwyciężyłam, przegrywając. Z chwilą znalezienia nowej pracy zwolniłam się. Nie mogłam odejść z dnia na dzień, miałam na utrzymaniu dzieci, a bez zabezpieczenia finansowego, życie nasze zostało by zrównane z zerem. W dniu mego odejścia. Prezes … żałuję, bardzo żałuję ale rozumiem, dyrektor techniczny…nie dałaś się, szacunek, trzymaj się ale nie będzie tobie łatwo, dzwoń. Pozostali… pokiwali głowami. Właściciela w dniu mego odejścia nie było. Zrozumiałam, że każdy walczył o swój stołek i trzymał swój stołek. “Igraszki” właściciela firmy traktowali jako rozrywkę, urozmaicenie do nudnej biurowej pracy.
Przecież nic mi się nie stało, dałam sobie radę, a Stasio przecież przystojny facet i ....nie rozumieli dlaczego go nie chciałam.
Banda psycholi, którzy nie rozumieli co to jest GODNOŚĆ.
Poczucie własnej wartości i szacunek dla samego siebie.
Wiele lat upłynęło od tamtego zdarzenia, a wciąż jego wspomnienie wyzwala we mnie emocje.
Trochę się jednak zmieniło, końskie zaloty zeszły do podziemia, ale dalej są. I niektórzy osobnicy płci męskiej nie przyjmują do wiadomości odmowy. Jednak kilka nagłośnionych spraw trochę te zaloty ostudził.
Brawo Ty. Uściski.
LikeLike
Miałam tak samo i też się oganiałam, ale mam satysfakcję, że się nie dałam.
LikeLike
Trudno mi mówić o satysfacji. Po prostu nie pozwalałam na takie traktowanie. To było przegrane zwycięstwo. Zwyciężyłabym gdybym w jakiś sposób ukarała lecz on działał przy aplauzie innych mężczyzn. Jedynie jeden mężczyzna z działu technicznego był po mojej stronie. Trwało to prawie dwa lata i nie twierdzę, że każdego dnia. Traumy nie miałam, nie biorąc pod uwagę niechęci chodzenia do biura. Zostały przykre wspomnienia.
LikeLike
I ja do dziś pamiętam te przykrości tym bardziej, że byłam mężatką.
LikeLike
Kiedyś nikt nie chciał pomóc, nie było regulacji prawnych. Teraz też, na pewno nie jest lepiej. Jeśli nawet byłam już rozwiedziona to nie znaczy że gorszej kategorii, w dalszym ciągu byłam człowiekiem a nie szmatą do podłogi. Pozdrawiam
LikeLike
Mam nadzieję, że uwolniłaś się od toksycznych ludzi.
LikeLike
Miałam takie groźne 3 przypadki, że musiałam się zwalniać z pracy. Później jedynie niegroźne adorowanie.
LikeLiked by 1 person