Nie wiem, czy za dużo potraw przygotowałam czy mniej już jemy. Pamiętam z domu rodzinnego, stół był nakryty wszelkimi potrawami a jajka były na pierwszym miejscu. Zrobiłam o połowę mniej potraw, a i tak zostało bardzo dużo, jajka również trafiły do lodówki. Okazało się, że przydałaby się na takie okazje jeszcze jedna lodówka.
Drugi dzień świąt i pojawiło się w mojej głowie. Takie oto przesłanie.
Jedzmy zanim jesteśmy zdrowi!!
Nie wiem, czy to jest dobre przesłanie, ale w tym coś jest. Aby nikt z domowników nie narzekał na brak żarełka, wstawiłam do piekarnika karkowinkę do pieczenia, a dla tych co tłustego mięska nie jedzą, kurczaczki w marynacie na patelnię wrzuciłam.
Moje dzisiejsze menu jest za bardzo obszerne i nie będę tutaj opisywać.
Wszelkie ciasta i wafelki są na ukończeniu, a myślałam, że jak wrócę po pracy to załapię się chociaż na jednego wafelka. Wafelki sama robiłam, okazały się pyszniutkie.
Tak, tak, u mnie dziś był dzień pracy. Nie ma zmiłuj się. Ci co zdalnie u mnie w domu pracują, również pracowali. Nie było śmingusa dyngusa, i nie było 3 dnia świąt, w moim stanie, nie rozumieją co to za tradycja. A ja wspominam, jak byłam ochlapana wodą. Nikt wtedy nie latał z wiadrem po ulicy ale…. węża ogrodowego miał w gotowości. Troszkę lat ubyło gdy na samochody lała się woda z wiader😖. Starałam się śmingusa spędzać w domu.

Dziś przycinam krzaki które przymarzły. Niestety, ale krzaki wyglądają na gołe, zostawiłam gałęzie na których pojawiły się maciutkie listeczki.
Przycięcia krzewów zrobiłam bardzo duże, ze wszystkich stron. Zostawiłam gałęzie z już wypuszczonymi listkami. Mrozu już na pewno nie będzie, więc krzewy z wiosennymi chłodami dadzą już radę.
Tulipany również, zaczynają się bardziej rozwijać. Im też mróz zaszkodził, pomimo przykrycia. Wiele z nich jeszcze nawet nie wzeszło, a niektóre zalane przez ulewne deszcze, jedynie pokazały listeczki. Tak zostaną w ziemi i wygniją. Nie mam na to wpływu. Ta wiosna nie jest przyjazna dla przyrody.

Już mam na co patrzeć i podziwiać.



