Aby się nie spełniła czarna wizja mego wyjazdu.

Dziś musiałam obudzić się o 5am aby dotrzeć do pracy na 6:30am. MM (podobno) zawsze był rannym ptaszkiem a, że potrafi tupać już o 3:30am to ja wiem. Czasami zdurnieć można od tupania i wyjmowania naczyń ze zmywarki. A więc zeszłam na parter do kuchni i od słowa do słowa, dowiedziałam się, że…..MMa starsza córka będzie nam towarzyszyć, to nie jest problem, ponieważ będzie naszym przewodnikiem. Tylko….ten pies. Bardzo lubię jej psa ale …. nie lubię zapachu psa, szczególnie po kąpieli w jeziorze czy rzece. Onon będzie nam towarzyszył podobno wszędzie. Nie wiem jaki samochód MM zarezerwował, ale na pewno nie autobus. Tam to było by sporo miejsca dla naszej trójki i psa.

Córka MM bardzo podekscytowana. Ja trochę mniej po otrzymanych informacjach. Chciałam nawet zrezygnować z brania dużego aparatu bo swoją wagę ma. MM zaoferował się, że on to wszystko będzie targać. Ok, jeśli tak to jestem ZA.

Tylko ten pies mi z głowy wyjść nie może. To nie jest jakiś mini piesek, jest dużych rozmiarów. Starsza rozpieściła go, wszystko jemu wolno. Bo to trzeba przytulić zwierze, pogłaskać, dobrze że całusy z języczkiem nie będą wymagane. No jestem złośliwa, i co z tego? Ja wiem co mnie czeka. Wolałabym już zostać w domu, co tam gwieździste niebo i inne atrakcje. W domu spokój, dwa pieski ale z kulturą. A ten zbój jak mnie zobaczy (no kocha mnie) to rzuci sie na mnie. Później mnie nie odstąpi, będzie łazić wszędzie za mną. A wiecie co? Mam nadzieję, że mnie zapomniał, przecież już chyba 3 lata minęły. A może ma demencję?

Wiem, wiem, przetrzymam, przeżyję, nie dam się, będę na uboczu. Uciekać nie ucieknę bo zabłądzę.

Dobrze, że mamy hotel a nie ze starszą w apartamenie, bo na to, to bym się nie pisała. Wolałabym sufit w sypialni oglądać a nie gwiazdy na niebie. A ciekawa jestem czy ten zbój będzie wyć do księżyca.

Mam nadzieję na udany wyjazd.

Piątkowy lunch / update

W piątek po południu 2:30 może to za wcześnie na piwo. A kto mi zabroni. Alko ludzie zaczynają pić od rana do rana. Zaczynam od popołudnia. Pizza mrożona za $ 1.45 więc czymś muszę zapić smak pizzy poniżej $2. Mam w domu drugi cichy dzień. Nie spodziewam się, że MM przyniesie mi coś do żarcia. O kwiatach nie wspomnę. Oczywiście, dziś zagadnąć próbował. Wytrzymam do jutra. Jutro bedę zmuszona się odzywać. Idziemy rodzinką do knajpy/baru nocnego z mojego zaproszenia. Nic nie zmieniam. Jutro będę już kochac swego MM.

Oj podpadł mi bardzo podpadł. Na chłopski rozum nic się nie stało. Ale jestem kobieta i zmuszona jestem włos podzielić na czworo. Głupio zrobiłam bo dałam się sprowokować. Znów będzie pojednanie. Jak to się u nas odbywa? Po prostu zaczynam rozmawiać jak gdyby nic się nie stało. A że jestem kobietą wybaczającą, nigdy nie wypominającą, idzie nam z tym udawaniem superowsko. Tylko…. jestem też kobietą pamiętającą, więc po raz drugi do tej “rzeki” nie wejdę.

Wracając do jutrzejszego wyjścia. W niedzielę w ameryce obchodzimy Dzień Ojca. MMa córki są daleko, więc chcę celebrować ten dzień dla niego, żeby nie czuł się porzucony, pominięty, zaniedbany przez rodzinę. W niedzielę wszystkie restauracje będą oblężone, postanowiłam zaprosić towarzystwo na sobotę. A co, niech zna moje dobre serce. Tak mi dokuczył, że w myślach powiedziałam, że nie zasłużył na taką żonę jaką dla niego jestem.

Pizza zjedzona, piwo wypite.

Miłego weekendu😁🙃☀️🌤☀️🌤☀️🌤☀️

🌤🌈

___________________

Jednak nie wytrzymałam długo, pojechałam po kwiaty dla siebie. Jeszcze mój MM nie wie ale już kwiatki mi kupił😁 i inne drobiazgi również. Jego przeprosiny rownież przyjęłam(nie szkodzi, że o tym nie wie że przepraszał, wkrótce się dowie). Milusia-pracusia- żonusia zamieniła się w lwicę, panterę, krwiopijcę. 🤣😂

Chwila relaxu przy bukiecie kwiatów i lampce wina.

Żółte i białe róże nie przemówiły do mojego serca. Ta wiązanka skromna ale wymowna. Za chwilę wyślę wiadomość MMowi, że przyjmuję jego przeprosiny i dziękuję za kwiaty. No bo jak mam się zachować? Nie cierpię cichych dni a MM chodzi jakby psy jego pogryzły, jak z krzyża zdjęty. Nie wie jak ma mnie przeprosić i z której strony podejść, powiem, że nie jest to ani proste ani łatwe. Nikt nigdy jego nie uczył nie tłumaczył, od wielu lat tłumaczę ale widocznie, tępy uczeń względnie nauczyciel nieudolny 😎. Biedniutki ten mój MM. Przecież dwoje ludzi ma prawo mieć odmienne zdanie. Tylko… on wojskowy nie lubi sprzeciwów a ja spod znaku Lwa – “i ja tu rządzę”. Co ciekawe on też spod znaku Lwa tylko ja jestem 2 sierpień, MM 4 sierpień. Lat nie biorę po uwagę😁. Tak tak bo mi jest tak wygodnie. A więc, urodziłam się 2 (drugiego) i powinnam mieć władzę nad 4 (czwórką). Czasami MM chce mi się wyłamać😁🤣. Mam pytanie po co on to robi? Wojsko też ma swoich generałów hahahaha.

Wysyłam smsa o powyższej treści. Odpowiedzi nie będzie, bo MM w domu będzie około północy. Myślę, że do tej pory mnie nie będzie, będą tylko moje “zwłoki”.

Nie narzekam…

Tak jak wczoraj wspominałam, zrobiłam masaż MMowi … stóp i dłoni, na tym się zaczęło i na tym skończyło.  Zmęczony po pracy szybko usnął.

Z rana jeszcze zdążyłam zbiec na dół i dać mu buziaczka na pożegnanie, wyjeżdżał do pracy. Szybciutko przebrałam się, ale wolniutko zabierałam się za dmuchawę. Wydmuchałam wszystko co zaplanowałam. Obiadzik ugotowałam i MM stanął w drzwiach, jakiś taki byle jaki. Przypomiały mi się sny. Wiedziałam, że musi no musi coś się wydarzyć.

Wymasowany od ostatniej nocy, ucałowany o poranku, nakarmiony po powrocie z pracy.

Czego jeszcze może chcieć mężczyzna?

Do roboty żadnej ale to żadnej nigdy nie gonię, o nic nie proszę, no czasami. A on dostał normalnej miesiączki. Coś go nosiło, aż wymyślił…. musimy porozmawiać….mówi do mnie. Nawet nie przypuszczałam, że może mój mąż od prawie 17 lat, być taki upierdliwy kontroler. No miałam jednego, któremu z wiekiem odbiło i sprawdzał co do śmietnika wyrzucam. MM sprawdzał gdzie i kiedy rodzina dzwoni (mamy tel. plan rodzinny). Kiedyś sprawdzał swoją starszą, ale szybko mu przeszło, dziś mego syna. Spytałam …po co ci ta wiedza…po prostu on chce wiedzieć dlaczego tak dużo dzwoni po jeden numer. Jeju a czy to takie ważne? Gdyby nawet dowiedziałby się, to co z tym zrobi. Słowo do słowa… zasznurowałam ust🤬 i wyszłam. Popieliłam rabatki, lepsze to niż bezsensowne siedzenie, tym bardziej, że tematu nie miałam zamiaru kontynuować. Mój “kontroler” obraził się. Ot i tak….mam dorosłego mężczyznę, ale dzieciaka. 16 lat tłumaczyłam, przytulałam, pierwsza po sprzeczce się odzywałam, całowałam, mówiłam ….I love you….. Już przyszedł czas aby MM dorósł bo rozumieć to on rozumie zanim trwa moja gadugadu, zamykam usta on zapomina.

Ogólnie,  to jest wspaniały, dobry człowiek ale te jego miesiączki są męczące😜.

Żebym wiedziała,  to nie robiłabym tego masażu. Całusa na pożegnanie też by nie było. Uśmiech na przywitanie też nie. Obiadu też bym nie robiła. Możliwe, że jak leń dzień w łóżku bym spędziła.

                                                                                                                                            www. stylowi.pl

Nie lubię

takich nijakich dni. Bezsensownych.

Zegar wybija kolejne godziny a ja czuję się odizolowana, niepotrzebna. Chciałabym należeć do jakiejś grupy wiekowej, szycia, picia, modlenia się, szydełkowania czy też czegoś układania. Nigdy nigdzie nie pasowałam. W podstawówce, należałam do SKS, chóru i kółka fotograficznego lecz nigdy do nikogo się nie zbliżyłam, byłam wyobcowana i mi z tym było bardzo dobrze. To ONI chcieli się ze mną przyjaźnić, nie ja z nimi. W średniej, nawet na wagary chodziłam sama. ONI wołali a ja wciąż samotnie, było mi wygodnie i dobrze ze sobą. Studia, byłam już w grupie, jeśli można dwie osoby + moja osoba, nazwać grupą. Zawsze byłam pomocna i udzielająca się, uważana za duszę towarzystwa jeśli odbywały się spotkania lecz … nie odczuwałam tego w ten sposób. Na programie doktorskim, zupełnie się wyciszyłam i robiłam co do mnie należało i trzeba było zrobić. Ogólnie byłam lubiana ale nie powiem, żeby ktoś za mną tęsknił. Miałam koleżanki ale nie przyjaciółki. Dany również nie mogę nazwać przyjaciółką mimo, że znamy się bardzo długo.

Śmiem podejrzewać, że chyba nie wiem co przyjaźń oznacza. Wiem, że dla Marianny byłam przyjaciółką ale ona … była dla mnie koleżanką.

Czy przyjaźń polega na otwartości?

Czy przyjaźń polega na zwierzaniu się i nie zostawieniu sobie żadnej tajemnicy?

Czy przyjaźń polega na pomaganiu w pełnym znaczeniu tego słowa?

W takim razie … pomagać mogę i fizycznie i psychicznie. Finansowo? Nie bardzo. Teraz takich potrzebujących jest co raz więcej oczywiście ze względu na covidzika.

Wracając do tematu zjednoczenia z jakąś grupą. Jest mi bardzo ciężko wbić się w jakąś grupę bo nawet nie próbowałam i chyba nie spróbuję.

Przerażają mnie ludzie do których musiałabym się dostosować. A gdybym to ja miałabym zostać liderem, to to, jest bardzo odpowiedzialna i wymagająca funkcja. Zostanę raczej przy tej obecnej jednoosobowej grupie. Gdzie jestem liderem i członkiem.

Zaczynam się zastanawiać, jaki to ja mam charakter. Nie pasuję do babci z wnukami, no oczywiście że nie – wnuków nie mam. Nie pasuję do matek z niemowlakami, moje dzieci z pieluch już dawno wyrosły. Nie pasuję do żadnej grupy robiącej na drutach, szydełkiem czy mydełkiem, bo to nudne i nie mam cierpliwości. Grupa pstrykająca zdjęcia może by i mogła być, bo nad ujeciem zsechniętego liścia można by się rozczulać, zachwycać i znaleźć jego urok artystyczny a i pracę doktorską napisać. Tylko…przez to już przeszłam.

Dzisiaj mogłabym zapisać się do grupy zrzędząco-marudzących dojrzałych kobietek.

Takich co nic im nie pasuje, nie bawi, nie roztkliwia, za duże, za małe, za wysokie, za dokładne i za głośne lub też za ciche.

Chyba dziś mam zły dzień.

Kurcze blade bo jak długo może ten deszcz padać?

Nawet tv wysiadło, a raczej jakieś kable zalało.

Nie idzie mi pisanie

lepiej mi idzie czytanie waszych blogów. Czasami pośmieje się, zastanowie nad nie moimi problemami, poruszam głową w te i nazad 😁bo … jak to można sobie życie skomplikować. Oczywiście, że ludzie tacy jak ja i MM uczymy się być razem. Przez 15 lat spotykaliśmy się na weekendy a teraz, od rana do rana. Czasami to jest bardzo skomplikowane nawet w domu o powierzchni ponad 300m kw. Okazuje się że, kuchnia przymała a i metrów brakuje bo co jakiś czas obijamy się o siebie. Ja burknę on fuknie i naburmuszeni rozchodzimy się aby za kilka minut spotkać się w kuchni przy kawie lub czymś do przegryzienia. Po fukaniach śladu nie ma i jakby nigdy tego fukania nie było. MM czyta w tej chwili ja klikam i słucham (o dziwo) jego strasznego rocka, który zaczyna mi się podobać. Mówią że disco jest umpa upma umpa ale ten rock to też jest bum bum bum. Bo w muzyce powinien być jakiś rytm. OK przynajmniej tak mi się wydaje.

Walam się na kanapie, piesek wskoczył i dotrzymuje mi towarzystwa.

Dostałam wiadomość od fryzjerki że, powoli swoje usługi będą “odmrażać”. To była bardzo radosna dla mnie wiadomość. Maska na pyszczek konieczna i oczekiwanie w swoim samochodzie do chwili otrzymania pozwolenia wejścia do salonu. Włosy odrosły, już nawet sama przycięłam. Ale trzeba zrobić jakiś fryz, bo tych kilka piór na głowie nie trzyma się kupy.

W maju mają nas wypuścić ale…. gubernator naszego stanu chce puścić, a główny całego landu chce trzymać za zamkniętymi drzwiami. Ot i nieporozumienie powstało. Wszystkue mądre głowy z całego świata muszą przyznać że, wirus jest mocarzem. Nasi władcy poruszają się jak dzieci we mgle.

Ale chciałabym już pójść do pracy. Być w ciągłym biegu, nie mieć czasu a jednocześnie mieć wszystko zorganizowane i ze wszystkim nadążać.

Wstawać rano, jęcząc, że pospałoby się jeszcze. Wypić w biegu kawę, w biegu do garażu i włączyć drive bieg. Podobno już będą u mnie ruszać właśnie w maju. Oj co to będzie!!! Co ja na siebie nałożę bo … fałdeczek przybyło od tych bułeczek z dżemem figowym. Cieplutki chlebek prosto z piekarnika poszerzył 4litery, a i staniczek przymały. Siłownia zamknięta a w domu sprzęt stoi i oliwienia potrzebuje.

Trochę pomarudziłam😁😁😁😁😁

Będę chora

Pierwszy objaw – coś mi rośnie na usteczkach.

Drugi objaw – mimo wielu warstw ubrania jest mi zimno.

Trzeci objaw – chce mi się płakać, już się nie chce, tylko płaczę.

Czwarty objaw i ostatni – jeśli podczas chlipania mówię … nikt mnie nie kocha, jestem taka samotna … 99,9% będę chora.

Czym jest 0,1% ?

Przemęczeniem.

Stresem.

Bezsilnością.


Po powrocie do domku przebrałam się w pidżamkę, wskoczyłam do łóżeczka.

Po spanku. Humorek wrócił. I po marudzeniu śladu nie zostało.


Dobrze, że to tylko marudzenie a nie chiński wirus.

Samo…chód

Zaczęło się wczoraj. Ot tak sobie prowadzę samochodzik. Po zjechaniu z jednej na drugą autostradę, samochodzik zadźwięczał, zapalił się znaczek na tablicy rozdzielczej. Żebym widziała go wcześniej…ale nie widziałam. Pierwszy raz ten znaczek się zaświecił. Zwolniłam aby dokładniej się przyjrzeć. Coś mi mówiło, że to podobne jest do silnika. Do pracy dojachałam szczęśliwie i zanim wysiadłam z samochodu, wyjęłam ze schowka instrukcję samochodową.

Miałam rację. Silnik. Ależ ja jestem mondraaaa🤪

Byłabym mądrzejsza gdybym znalazła problem, a jeszcze mądrzejsza i sprytniejsza żebym ten problem sama rozwiązała.

Po pracy zajechałam do Firestona. Odczepili klucz od samochodzika z pliku innych kluczy. Patrzyłam co ten fachman robi, rękoma kręcił kluczyk i kręcił. Wziął w swoją dłoń, poszed na firmowyk parking, gdzie stał zaparkowany samochodzik. Zrobiło mi się przykro, smutno i łzawo kiedy spojrzałam na plik kluczy, wśród których nie było już kluczyka samochodowego. Po formalnościach w serwisie samochodowym wyszłam na zewnątrz i poczułam się, bardzo samotna. Czegoś mi brakowało. Niezrozumiała sytuacja dla mnie. Nie zdarzyła się jeszcze taka sytuacja abym zostawiała samochodzik na całą noc. Strach mnie obleciał i normalnie się rozryczałam. Zdenerwowana nie potrafiłam nawet zadzwonić po taksówkę. Postanowiłam, że wrócę do domu pieszo. Około 10km w zależności jaką trasę bym wybrała. Więc idę płaczę, łzy ocieram. Czuję się bardzo nieszczęśliwa. MM wyśledził mnie na appce. Skąd u niego tyle cierpliwości do mnie, nie wiem. Tłumaczy mi, gorąco, daleko, buciki niewygodne, a ja …. marudna, nieszczęśliwa i płacząca. Ostatecznie zamówił mi z Bostonu taksówkę. Żeby nie ten upał. Ale gdy tak szłam to w głowę świeciło i łzy suszyło. Wtedy Tatuś mi się przypomniał. Wyszedł mój Tatuś na pocztę, zapomniał czapki, zignorował wiadomości i ostrzeżenia o upale i niewychodzeniu osób starszych na zewnątrz. To był pierwszy udar.

Zawróciłam do restauracji którą minęłam, skryłam się w korytarzu. Poczułam przyjemnu chłodzik. Już nie płakałam.

Kierowca taksówki spytał jak się czuję.

– bez samochodu jak bez rąk.

Wchodziłam do domku przez garaż, a garaż pusty. Niemiły widok.

Stres targał mną do chwili położenia się do łóżka.

Dzisiejszy poranek. Miałam dziś wolne od pracy zawodowej i chciałam dzień wykorzystać na dokończenie ścieżki. Niestety nie dokończyłam. Zapomniałam, że mam 2 zepsute piły do cięcia kamieni. Ależ się wkurzyłam! Dosłownie walnęłam jedną piłą o posadzkę w garażu. Nie nie rozpadła się na drobny mak ale i nie pozbierałam części. Nosiło mnie bardzo. Kiedy dostałam wiadomość, że samochodzik gotowy, nie czekając i nie marnując czasu pojechałam po odbiór samochodu.

Pogłaskałam mój samochodzik, uśmiechnęłam się do niego i wyruszyłam na zakupu.

Oj oj kasy to ja wydałam. Ale to z radości!

Ze smutku to ja nie potrafię humoru poprawiać zakupami.

Reszta dnia wspaniała, szczęśliwa i radosna.

Samochodzik stoi w garażu i ta świadomość, że jest tutaj i że mogę go użyć w każdej chwili, robi mnie szczęśliwą.

Fizycznie

Mogę śmiało zatrudnić się do mycia tarasów, chodników i podjazdów. Chodnik z płyt kamiennych, który sama zrobiłam, zostawiłam do mycia chyba na sobotę. Dziś myję murki i podjazd. Elektryczna maszyna ma za mało mocy abym mogła użyć specjalnej szczotki. Męczę się z pistoletem do mycia. Murki i mniejsze powierzchnie to ok ale podjazd jest na wzniesieniu.

Parking też na dziś zostawiłam. Tam słońce w pełni, za bardzo piecze. Pracuję w cieniu.

Nie mam dziś rewelacyjnego humoru. Wczorajsze siedzi w głowie.

Już nie analizuję, jest mi tylko smutnawo.

We wczorajszym poście wyłączyłam komentowanie. Trudno jest zająć stanowisko jeśli napisane zdawkowo.

Było mi po prostu źle i przykro.

Podobno praca fizyczna rozjaśnia umysł. Podobno.

Praca fizyczna męczy i nic nie rozjaśnia. Może tak jest tylko w moim przypadku.

Psiarnia

Lubię Onona, to jest pies starszej córki MM. Moje psinki to są przy tym psie jak miniaturki. Córka MM znalazła pracę w innym stanie, przy granicy z Kanadą i w najbliższych tygodniach wyjeżdża. Psinę zostawiła u nas na kilka dni, dziś zabiera. Wyjeżdża oczywiście, z Ononem.

Piesek ułożony, posłuszny tylko jedno ale…..sierściuch.

No nie lubię jeść sierści,  co chwilę nie będę odkurzać lub latać ze ściereczką i zcierać  mebli. Onon baaardzo często otrząsa się, fajnie i pociesznie to wygląda ale….ile sierści on z siebie strzepuje to ja chyba tylko wiem i widzę. Jeśli na stole kuchennym jest sierść to znaczy, że na niższym pułapie jest jej o wiele więcej.

Nie, jeszcze nie jestem uczulona na sierść, na pyłki kwiatowe jak najbardziej co objawia się również zawrotami głowy. Ostatnio wychodziłam w maseczce.

Więc…dziś czeka mnie sprzątanie, odkurzanie i trzepanie i to całego domu. I po co ja mówiłam, że nie jestem uczulona?

Tylko zaczęłam okurzać…kichanie, płakanie i kaszlanie. Normalnie nie mogłam tego powstrzymać. Przyjęłam tabletkę, z tym, że żadne lekarstwo nie działa natychmiast.

Odkurzanie piętra dokończyłam w maseczce. Było o niebo lepiej. Nie lubię maseczek bo pod maseczką twarz się strasznie poci.

Ale coś za coś.

Zabolało

Dziś po pracy nie polecę na skrzydłach do domu, bo MM czeka. No nie czeka, pracuje przy komp, podświadomie czeka.

Od wczoraj coś między nami iskrzy. Mamy newralgiczny temat…moje dzieci… Konkretnie to oznacza tylko moje, nie jego dzieci. Od momentu przyjazdu do stanów mego syna, jest tylko krytyka, czepianie się, wywracanie oczu pod czaszkę.

Jestem w tej chwili surowa w ocenie, tak czuję i to są moje odczucia.

Żenił się: wiedział o dzieciach. Sponsorował, więc?

Nic nie ukrywałam.

Pierwsze oświadczyny odrzuciłam. Nie było moim marzeniem, wychodzenie zamąż. Nie ważne chińczyk, niemiec czy amerykanin.

Nie chciałam. Byłam ja i moje dzieci. Było mi dobrze. Gdzieś tam…w świecie krążył mój ex.

Nie oczekiwałam drugich oświadczyn.

Przyleciał syn….

Gdyby nie był taki grzeczny to bym go wypier…ł. Brzmi to w moich uszach i będzie brzmiało, zanim starość rozum odbierze.

Syn usłyszał te słowa, w progu swojego pokoju. Kilka dni wcześniej skończył 18lat. Był w cudzym kraju, bez kolegów i swojej matki nie widział w sumie 5lat. Dla mojego dziecka byłam obcą kobietą. Byliśmy na początkowym etapie poznawania.

Spytaliśmy z synem… jak się powinien mój syn do Ciebie zwracać… może tato?…

W nerwach mój MM wykrzyczał w moją stronę ….jaki ja jestem dla niego ojciec?!!!!!!…

Szukałam jakiejś nici porozumienia MM i mój syn. Coś co ich zbliży. Właściwie MM miało zbliżyć do mego syna. Mój syn był otwarty na wszelkie porozumienia.

Próby się nie powiodły.

MM nie pozwolił mi zbliżyć się do swoich córek.

MM “pobudował” mur.

Ja “pobudowałam swój”.

To twoje dzieci, to moje dzieci, a tutaj jesteśmy my.

Nauczyłam się tak żyć.

Tylko, i teraz łza się w oku kręci, chciałabym porozmawiać i pocieszyć się z sukcesów moich dzieci, posmucić się z ich porażek, bo i tak bywa.

Jestem sama!!!! Sama się cieszę, sama się smucę, sama niepokoję.

Zrobił głupio bo jego córki miały by, tak jak my, ty mamuś, jak kochasz to kochasz całym sercem…po przylocie i obserwacji sytuacji, moja córcia stwierdziła.

Jeśli MM opowiada o swoich córkach, nie oceniam, nie krytykuję. Namawiam do pomocy kiedy on jest przeciwny, a one tej pomocy potrzebują.

Ja takiego zrozumienia nie otrzymuję od MM, więc milczę.

Czasami MM coś zauważy i leci krytyka.

Jestem zmęczona 12 letnią krytyką moich dzieci.

Nie miałabym nic przeciwko gdyby… jego dziewczyny były wzorem dla moich dzieci. Ale palenie marychy i jedzenie ciasteczek przy ojcu, to uważam, że nie tędy droga.

Bicie się matki z dziećmi – to porażka dla matki. No cóż, exowej MM od nadmiaru kasy, mózg zamienił się zgniłe siano.

Niedokończona szkoła u jednej córki. Skończona u drugiej lecz … kierowca w Uberze to nie jest marzeniem moich dzieci. Moje dzieci mają ukończone collage, studiują na stanowym uniwersytecie. Mają inne priorytety.

Między moją córcią a MM najstarszą jest 5 lat różnicy.

Tak, jestem zła i wściekła. Nic mnie nie ciągnie do domu.

Siedzę w pracy i się nie spieszę. Nie chcę, rozmawiać o pogodzie i udawać, że nie ma problemu.

Problem był i jest, można było go ominąć. MMa swędziała buzia, od piątku pracuje w domu o te kilka dni za długo.

Nie ma łatwego charakteru. Pracowałam nad nim ale już passuję. Nie chcę już nad MM pracować. Niech sam zastanawia się co mówi i jak się zachowuje.

Spójrz w okno, tutaj jest ameryka, tu rozmawia się po angielsku – nie raz i nie dwa, słyszałam.

Nie trzeba było żenić sie z polką, z amerykanką powinieneś – odpowiadałam.

Po polsku będę rozmawiać z dziećmi i wcale nie na przekór, jest wygodniej i nie chcę aby MM rozumiał.

Nikt MM nie obgaduje bo, sprawy małżeńskie są sprawami małżeńskimi i nie podlegają dyskusji w relacji matka-dzieci.

Nie spieszno mi do domu i tak myślę, pojadę po zakupy. Poszukam bieżnika na komodę do sypialni. Może znajdę ładną lampę stojącą.

Oczywiście MM będzie się niepokoić. Dobrze mu to zrobi. Jeśli bym pierwsza umarła, to pies z kulawą nogą go nie odwiedzi. Może moje dzieci. Dobrze wie, że jego dziewczyny są tylko wtedy, kiedy chcą kasy.

Pewnego roku dostały kasę przed MM urodzinami. Na urodzinach się nie pojawiły. Ja z moimi dziećmi stawaliśmy na głowie aby jego rozweselić.

Czy to jedno takie zdarzenie? NIE.

Kocham swego męża. On też mnie kocha. Dogadujemy się. Czasami jest tak jak opisałam.

Jesteśmy z różnych krajów, środowisk, rodzin. Najgłówniejsze! On facet a ja kobieta.

I jak to wszystko pogodzić, aby lis był syty i kura cała.

Szkoda czasu na rozgrzebywanie. Kwoką nie jestem, złotego jajka nie zniosę i złotego ziarenka nie znajdę.

Muszę opracować plan.

W pracy długo siedzieć przecież nie mogę.

Nie jestem z tych kobiet co łazi po sklepach bez celu.

Kupię bieżnik – załóżmy. Zajadę na kawę i co dalej.

Będzie około 5pm.

Tak czy siak, przyjdzie czas powrotu do domu.

Mówią: nie ma chatki aby nie było zwadki.

Gorzej jest, jak ze zwadki robi się wojna i za sztachety chwytają.

A mój płot jest ze sztachet!!!!!😁


Update 30/11/2021

Stosunki MM – mój syn. Nic się nie zmieniło.

MM – moja córcia. Komentuje i ocenia moją córcię. Swoje dziewczyny stawia na piedestał.

Jego córek nie krytykuje, nie oceniam. Jestem w każdej chwili gotowa do pomocy.

MM – JA, jestem zmęczona. Z przybywaniem lat, przybywa braku kultury.

Więcej milczę.

Chodzę na terapię. Muszę z kimś pogadać, MM płaci i łaski nie robi w końcu to przez niego mam problemy.

Jestem….

Posted on Marzec 23, 2012

Staram się być dobrą żoną. Myślę, że jestem. Gotuję a przecież nie muszę. MM niejednokrotnie sam sobie przygotowuje posiłki i nigdy nie wspomniał, żebym coś ugotowała. To jest moja dobra wola. Gotuję, nakładam na talerz i podaję, zmywam po posiłku. Zawsze przygotowuję dom na jego przyjazd.

Chcę aby wracał do czystego i wysprzątanego domu. Można na palcach jednej ręki policzyć kiedy nie posprzątałam lecz nie z tej przyczyny, że mi się nie chciało lecz byłam zmęczona innymi pracami. Robię pranie i składanie.

Kiedy chrapie jak w tej chwili to wychodzę z sypialni, pozwalam jemu się wyspać, rozumiem, że tydzień spędzony w pracy i w hotelu jest męczący. Wiem, że dzisiejsza i nie pierwsza moja noc będzie spędzona na kanapie. Wymorduję się strasznie. Jutro nie będę miała humoru ale… MM będzie wypoczęty i to jest dla mnie najważniejsze.

W każdej sekundzie jestem gotowa na pomoc jego córkom. Nie krytykuję jego postępowania i postępowania jego córek w jego i ich obecności.

Co jeszcze można robić?

Pracuję jak głupia w ogrodzie a jest cholernie duży. Wyrywam te kadzu aż palce puchną i bolą. Boli złamane rok temu ramię. Dlaczego tak ciężko pracuję?

Zagłuszam swoje myśli, bo wiem, że nie mam swojego miejsca na tym świecie. Polska … tam jest mój dom, niezamieszkały. To jest już inne miejsce i inni ludzie. Sąsiedzi nie postrzegają mnie jako jednej z nich lecz jako amerykankę. Nie mamy już wspólnych tematów. Inne spojrzenie i inne zdanie…nie łączą. Przyjaciółki i koleżanki jakie miałam już nie są te same. One i ja zmieniłyśmy się bezpowrotnie. Oczywiście utrzymuję kontaty ale podobnie jak u wszystkich, życie nas zmieniło.W ameryce życie zaczęłam zbyt późno. Tak jak mówią …starych drzew się nie przesadza… to jest prawda. MM nie ma grona przyjaciół. Jednego kolegę z którym też się nie spotyka,  ponieważ kolega ma problemy natury rodzinnej. Żona nie pozwala na spotkania jest bardzo zaborcza.

Tak więc nie mamy dokąd pójść z kim grilla zrobić, oczywiście z dziećmi. Ale tak się składa, że tego grilla robimy jedynie z jego dziećmi. Oni rozmawiają o swoich sprawach a ja… jestem znów sama. Uśmiecham się ale tak naprawdę nawet czasami nie wiem do czego. MM może mi opowiadać o problemach swoich córek, staram się jego wspomagać duchowo lecz… o swoich dzieciach nie mogę wspominać. Wspominanie mego syna, wciąż działa na MM jak czerwona (może kiedyś to się zmieni) płachta na byka, córcia jest ok… nie robi jak na razie żadnych komentarzy bo i ja nic nie mówię.

Jestem bardzo samotna. Czasami chciałabym się komuś tak poprostu wyżalić. Nie mam nikogo!!!!

Nie mam z kim porozmawiać!! Moja starsza siostra ?? byłoby dobrze lecz…. ona chyba nigdy nie spytała co u mnie słychać? Jak ja się czuję?

Przecież ostatnio jak powiedziałam, że przyjeżam to usłyszałam … a po co ty jedziesz?? … Było mi bardzo przykro. Tego się nie zapomina. Mamusia? Nie mogę z nią rozmawać o moich sprawach. Mamusia ma swoje zdrowie do omówienia.

Tak mi bardzo brakuje mojego Tatusia. Zawsze wiedział kiedy coś się ze mną działo, zawsze potrafił pomóc a przecież tak niewiele potrzeba. Żeby po prostu, ktoś powiedział… nie martw się , wszystko będzie dobrze…

No cóż, mego Tatusia nie ma. Bardzo za nim tęsknię.

___________

 Październik 18, 2021 r. 

Kadzu dawno, wyrwane i palce powykręcane. 
Back yard ukończony. 
Z frontem nie było większych problemów,

Mój syn wciąż działa na MM jak czerwono-bordowa płachta.  
Syn się już dawno przyzwyczaił do takiego traktowania, 
córcia równiez.  
Do samotności się przyzwyczaiłam.

Mniej gotuję bo i mniej jem. 
MM gotuje sam sobie w mokrofali. 😁