Córci domek

Dziś miałam wolne od pracy zawodowej oraz ciśnieniowego mycia podjazdów i chodników. Przeforsowałam się przez środowe popołudnie, wczoraj jedynie pojechałam do pracy, a dziś….odpoczywam. Mam jeszcze wiele dni do zimy na ciśnieniowe mycie, a jak zima bez minusowych temperatur, to będzie można szaleć.

Pojechałam z córcią obejrzeć nowo kupiony domek. Nie można jeszcze wejść do wewnątrz, starzy właściciele jeszcze pakują swoje rzeczy do samochodów MOVERS. Do 10 maja a nawet wcześniej dom ma być opuszczony, a więc nikt się nie spieszy.

Dzielnica zadbana, ładnie usytuowana. Obejrzałam dzielnicę i przez opuszczoną szybę w samochodzie obejrzałam dom. Podoba mi się. Miała wprawdzie objekcje co do opłaty na HOAs (Homeowner associations (HOAs), Stowarzyszenia właścicieli domów) oraz pewnych regulacji prawnych, a z nich wynikających ustalonych wymogów z góry nałożonych na właścicieli domów, ale uważam, że to ma również plusy. Domy i obejścia mają być schludne, panuje cisza nocna, przeprowadzanie prac budowlanych na zewnątrz jest uregulowane statusem itp. Nie tylko są ograniczenia ale są i dobrodziejstwa takie jak: basen i kort tenisowe oraz świetlica.

Dom ma 190 mkw 3 łazienki, 3 sypialnie, jadalnię gościnną, salon, kuchnia z jadalnią. Pralnię. Garaż na dwa samochody. Za domem taras.

Jestem bardzo zadowolona. 😁

Teraz mogę odpocząć.

Ostatni dzień stycznia 2022 roku

To był dobry dzień. Poranek nie należał do przyjemnych ale biorąc pod uwagę cały dzień, to mogę powtórzyć. To byl dobry dzień.

Znów planuję na jutro. Zapowiadają ładną pogodę, to ja siup na „pole”. Pracuję w tym tygodniu w kratkę to trochę wolnych godzin będę miała. T

Trzeba posadzić będzie tulipany, narcyze i żonkile. Zagrabić lub liście ostatnie podmuchać.

Syn ma urlop. Ten urlop po chorbie nastroił go na zmianę pracy. Applikacje składa, interview intrnetowo już ma za sobą. Dziś pojechał na rozmowy osobiście. 10 lat minęło w jednej kompanii. W ameryce tak długo nie pracują w jednym miejscu. Powiedział, że musi zmienić wszystko. Jestem za. Jutro po urlopie do starej pracy, ma mieszane uczucia. Sercem już czuje, że to nie jego. Przez 10 lat oddawał serce i duszę, nie to że niedoceniali, ma po prostu dość. Ludzie wokół niego się zmieniali, a on trwał. On jest z tych trwałych związków, po grób. Cieszę się że zdecydował się na zmianę. Córcia też jest w szoku.

Dlatego, nigdy się nie zakładam.

Ciąg przykrych zdarzeń/ Dzień wiary

No bo dopiero dziś po południu uporałam się z wczorajszym emailem. Musiałam wiele rzeczy jeszcze dopracować.

Wysłałam, więc już nic nie tylko nie zmienię ale i nic nie zepsuję.

Zepsułam co innego.

Dosłownie przez pomyłkę, nieuwagę, wykasowałam swoją domenę

potoaby.blog

Teraz zostało jedynie potoaby.wordpress.com

Moja domena traci ważność któregoś lutego i chciałam przedłużyć korzystanie na następne lata, ale zafrasowana czym innym, kliknęłam i to nie jeden raz i …..wykasowałam. Nie ma niestety możliwości powrotu do domeny z pozycji bloga. Napisałam emaile o pomoc w 3 miejsca do worpressa. Oczywiście wszystko ma swój czas i w tym przypadku, rozumiem. Tak pomyślałam,  jeśli się nie uda to coś innego wymyślę.

Ogólnie to miałam spokojną niedzielkę ze spokojną muzyczką w tle. Ostatni przestawiłam się na relaksującą muzykę instrumentalną.

Bardzo pomaga sie wyciszyć.

Jest po czym. Wczoraj zepsuła sie pralka. No i oczywiście problem powstał. MM nie jest z tych złota rączka raczej dwie lewe rączki i ze szklanki wody zrobił ocean. Wczoraj jedynie poodsuwałam urządzenia ale nie zdecydowałam się sprawdzać, w czym jest problem. Dziś o poranku, zabrałam sie na serio do szukania powodu nie pobierania wody i jej nie odprowadzania. MM chciał być mądrzejszy od wszystkich, więc kazałam wyjść z pralni zamknąć buzię i drzwi. Oj, widział, że to już nie żarty, więc nieposieszony wyszedł. Odpręciłam przewód pobierający ciepłą wodę, zimną również. Przewody skierowałam do dużego wiadra i odkręciłam kraniki. Woda poleciała a więc rury nie były zamarznięte. Pozostała rura odpływu. Wyjęłam ją z podłączonej drugiej jury i wlałam w odpływ zewnętrzy gorącej wody, zabulgotało, więc wszystko ok. Filtr sprawdzony został wczoraj, był czysty.

Moja rola złotej rączki skończona. Włączyłam pralkę i usłyszałam ten sam odgłos. Pralka próbowała nabrać wodę i bez względu jaką ciepłą czy zimną, nie dawała rady, motor bardzo się męczył. Z tego wynika, że motory siadły i do wymiany. Ja tego już robić nie będę do tego trzeba fachowca.

MM jutro zadzwoni po fachowca i naprawę opłaci. Jak widac na coś się przyda ten mój MM.

Moje pranie od wczorajszego ranka leżało w pralce. Wyprane bo jeszcze działał pralka, zatrzymała sie na wirowaniu. właściwie wirowania nie było tylko na czytniku wyświetlało się wiruje. Było 10 minut od ostatniego szybkiego spojrzenia, wróciłam po pół godzinie , pozostało jeszcze 9 minut ale wszystko drętwo leżało zanurzone w wodzie.

Wykręciłam pranie ręcznie, część wyniosłam i powiesiłam na barjerkę na zewnątrz, lżejsze włożyłam do suszarki.

No momentu ułożenia swego ciała na łózku i przykrycia nustwem kołderek i elektrycznego koca, nic się ani złego ani dobrego nie wydarzyło.

Teraz gaszę swiatło.

 

_______

Syn napisał mi smsa:   TO JEST DZIEŃ WIARY

 

 

 

Dzień naszych urodzin🎂

2 sierpnia obchodziliśmy moje urodziny. Nie było żadnego gwizdania, okrzyków, ciche happy birthday i sto lat odśpiewane w naszej lokalnej meksykańskiej restsuracji. Sto lat odśpiewałam jedynie z moją córcią. Spędziliśmy bardzo miło czas w rodzinnym gronie. Jedynie syn nie uczestniczył w uroczystości, obowiązki służbowe – niestety.

A że mam wszystko, otrzymałam mnóstwo tulipanów od męża i córci. No i książki mojego ulubionego autora. od syna wiązankę kwiatów.

Tulipany od córki, musiałam podzielić na kilka flakonów, są jeszcze białe, żółte i fioletowe.
Żółte od MM. Nie przepadam za czerwonymi kwiatami i nie bawię się w odgadywanie znaczenia kolorów kwiatów.
Plik książek do przeczytania w prezencie od córci.
Wiązanka syna. Jak widać żółty kolor u mnie przeważa.

Jedną książkę już zaczęłam czytać. Nie jest ujęta w pliku powyżej. Otrzymałam dzień przed urodzinami.

Dziś natomiast były urodziny MM. Wybraliśmy się tylko we dwoje. Co za wspaniały wieczór spędziliśmy. A że MM również ma wszystko co potrzebuje. Dostał urodzinową kartkę i całusy.

Uwieńczeniem naszych urodzin będzie kolacja we dwoje w restauracji z dancingiem. Nie jesteśmy pewni co do dnia, piątek czy sobota. Na rezerwację miejsc mamy jeszcze ciutkę ale nie za wiele czasu. Nałożę nowo kupioną sukienkę na tę okazję. Oczywiście kolor paznokci muszę ponownie zmienić. Zrobię to jutro.

W takim razie do juta. 😁

Zakup w rodzinie

Lubię nowości ale dobre, lubię jak coś się dzieje ale również dobrego. Wprawdzie nie moja córcia sfinalizowała zakup domu, ale starsza córka MM. Od kilku lat mieszkała w Utah. Miała dość samotności i zjeżdża do nas, do cywilizacji. Wprawdzie i tam nie są jaskiniowcy ale…obowiązują prawa mormonów. Niektóre z nich są bardzo restrekcyjne. Przystosowała się. Polubiła zimę, śnieg i mrozy. Pokochała góry.

Tylko… była samotna. Nie zdołała nawiązać bliższych relacji z współpracownikami, sąsiadami. Myśl o przeprowadzce zaczęła się tlić, aż kilka tygodni temu … wracam do domu. No i wraca do domu. A domem dla niej jest downtown i przyjaciele z którymi miała stały kontakt.

Właśnie sfinalizowała zakup apartamentu. Dziś zostaliśmy zaproszeni na obejrzenie pokoi.

Meble są ekoracją wnętrza
Mwble są dekoracją wnętrza
Meble są dekoracją wnętrza
Meble są dekoracją wnętrza

Dwie sypialnie i pokój biurowy. Dwie łazienki z kabinami prysznicowymi. Kuchnia, pralnia i salon. Czego więcej chcieć. Jest osobą samotną z psem i kotem. Apartament jest na parterze, więc dreptanie po stopniach schodów odpada. S jest szczęśliwa i ja podzielam jej szczęście w końcu będę miała dla kogo gotować. Uwielbia jeść i polską kuchnię.

Oj wiem, że z czasem będę zmęczona jej obecnością w moim domu ale…lepsze to niż moje siostry.

Teraz myślimy o prezencie. Padło na materac i kanapę. Taką duuuużą kanapę. Oczywiście S wybierze a my sfinasujemy.

Teraz mojej córci kolej, lecz dwie oferty nie przeszły. Niby domy do sprzedaży ale to jest ukryta licytacja, kto da więcej. Trudno przebić cenę. Można wygrać, jak najbardziej, ale jak można zaoferować kwotę przewyższającą wartość domu. Moja córcia wciąż szuka, a ja nie popędzam. To musi być dom do którego będzie z chęcią wracać. Nie chce żadnych condominium, townhouse, apartamentów. To ma być dom. A sąsiedzi trochę dalej lub bardziej dalej niż na 10 metrów, z backyardem i najważniejsze na górce tak jak mój. Powiem, że jest bardzo wygodnie. Spoglądam na wszystkich z góry i nie groźna mi żadna ulewa.

S wprowadza się dopiero na początku października. Do tego czasu mieszka i pracuje w Utah. Planujemy przed jej ostateczną przeprowadzką pojechać do Utah i zwiedzić przepiękne górskie rejony.

Cieszę się bardzo, że dziewczynie się powiodło.

Niespokojny dzień -włamanie

To miał być dzień jak każdy inny, pracujący. Praca – dom – praca. Oczywiście jakieś drobne wydarzenie jak: gwóźdź w oponie, wypadek z nożem przy krojeniu palca😁, kotek (cudzy) bawiący się z chickmunkiem, jakieś stwory wiszące na płocie itp. To miał być taki dzień, co wszystko się udaje, droga do łóżka usłana płatkami róż, wiaterek leciutko trąca baldachimem, powietrze leciutko pachnące skoszoną trawą i aromatem róż, ja zwiewna podążam nią w objęcia….Morfeusza.

Nic bardziej mylnego. Do godziny 12pm czas zleciał szybciuko. Syn przyjechał mnie odwiedzić bo był bardzo blisko. Corcia zadzwoniła chwile porozmawiałyśy. Usłyszałam szczękającą Zimę. Właczyłam Ringa aby sprawdzić na komórce co dzieje przed domem.

Widzę postać pochyloną do przodu, w naciągniętym kapturze na oczy i plecaku na plecach ( później z informacji policji/miała dwa plecaki) Skojarzyłam tę postać z bezdomnym. Postać nie weszła po schodach do frontowych drzwi, ominęła, chodź spojrzała na nie, szybko poszła do bramki od strony północnej. Chwilę poczekałam. Nie wracała. Córcia w tym czasie była ze mną na komórce.

Usłyszałam krzyk

– mamuś ona tu jest!!!!!!! Dzwoń na policję!!!!!!

Połączenie zostało przerwane.

Syn już próbował się dodzwonić. Próbował, bo lanczowa godzina. Próbowałam dodzwonić się i ja tym bardziej, że córcia nie odbierała i nie wiedziałam co dzieje się w domu. Dla mnie Tu, było wewnątrz. Moja wyobraźnia (a mam wyjątkową) zadziałała. Córcia walcząca, pokaleczona leży na podłodze, zabita, ranna……

Synowi się udało. Wysłano 3 jednostki policyjne i karetkę pogotowia.

W tym samym czasie.

Osobą okazała się dziewczyna. Przeskoczyła płot o wyskokości ponad 2 m. Szukała otwartych drzwi w ogrodzonnej część yardu. Znalazła. Weszła do mieszkania. Córcia była w innej części mieszkania. Kiedy piesek Amber odwróciała głowę córcia odwróciła się również. Za jej plecami w odległości metra, stała ta dziewczyna. Nic nie mówiła, a może mówiła lecz córcia nie spodziewała się jej wewnątrz. Córcia zaczęła korytarzem biec do drzwi frontowych, wybiegła na zewnątrz. Zaczęła krzyczeć ….tylko dziewczyna z domu nie chciała wyjść.

To działo się kiedy nie mogłam się wraz z synem dodzwonić się na policję. Włączała się maszyna, wciśnij jeden – wciśnij dwa…. jak potrzebni to ich nie ma, jak moja sąsiadka rozpaliła ognisko, próbując puścić z dymem pół dzielnicy – odebrali od razu lecz jechali niemrawo.

Na Ringu widzać córcię na zewnątrz krzyczącą, dziewczynę stojącą w progu mieszkania. Kobieta przebrała się szybko. Zmieniła obuwie, spodnie i bluzę i zaczęła uciekać przez frintiwe yardy które u nas nie są ogrodzone.

Dziewczynę policja schwytała 50 metrów dalej. Krzyczała tak przeraźliwie jak krzyczy zwierzak w sidła złapany. Sąsiedzi piwychodzili na zewnątrz, również krzyczeli. Po prostu strach. Została aresztowana. Z urzędu założono jej sprawę.

Córci zmierzono ciśnienie, zbadano serduszko. Podano uspkajający zastrzyk. Policja obejrzała cały dom i yard. Nie omieszkali zachwycić się moim skalniakowym yardem😁.

Wszystkie videa z Ring przesłaliśmy na policję

Mimo że dziewczyna miała dwa plecaki, nic nie ukradła.

Teraz jest czas nie ciekawy. Covid zrobił swoje. Ludzie utracili pracę, jeśli pracują to wynagrodzenia zostały okrojone. Czas wakacji, wiele rodzin nie stać na wyjazdy wakacyjne.

Ogólnie jest spokojnie. Nie licząc tych wyżej wymienionych i próby włamania się do sąsiada z naprzeciwka. Spłoszyłam jegomościa, nagrałam video które przesłałam sąsiadowi. Na ponad 10 lat dwa przypadki, to nie tak wiele, biorąc różnorodność kultur i kolorów. W mojej dzielnicy mieszka dwie rodziny afroamerykanów, dwie pochodzenia z Indii, z Polski ja, korzenie rosyjskie posiada mąż mojej dobrej sąsiadki, jedna rodzina wesołków z dawnej Jugosławii, pozostali – amerykanie. Biorąc pod uwagę, że moje miasto już przekroczyło 6ml mieszkańców w tym 51% białej rasy.

Nasze osiedle jest/było spokojne. Ulice okamerowane, nikt nie zapuszcza/ł się tutaj po łupy. Sąsiedzi spacerujący z pieskami lub bez, uprawiający jogging. Pisałam kiedyś o sąsiedzie urządzającym urodzinowe party. W tym roku również pośpiewali przy mikrofonie, cisza nastała o 10pm. Sąsiadka która zostawiała pieska przywiązanego na podwórzu bez nadzoru a sama znikała na 2 tyg. Pieska nie ma, był biedaczek stary.

Na jakiś czas trauma pozostanie z nami. Myślimy o zakupie 2 dodatkowych kamer oraz jeszcze jednego psa (pieski to my mamy). 🐩🐩

dumna mamusia

Dzień Matki w USA obchodzony jest w drugą niedzielę maja. Niedziela jest oczywiście dniem wolnym od pracy i dzieci (rodzina) może poświęcić więcej czasu na spotkanie z matką, bacią i ogólnie celebrować Dzień Matki. Dawniej wysyłałam życzenia koleżankom na Dzień Kobiet, Dzień Matki, babciami jeszcze nie były. Oczywiście cieszyły się i serdecznie dziękowały. Obecnie zaniechałam takich praktyk. Czekałam, że może któraś wpadnie na pomysł i chociaż zadzwoni na whatappa, bo zawsze jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności na komórkę jeszcze nikt nie zadzwonił, nie licząc adwokata, pana zaprzyjaźnionego opiekującego się domem, pana od urządzeń gazowych i pana ślusarza oraz mego wójka (brata mojej mamusi). Wujek dość często dzwoni. Panowie nie pożałowali 2zł. Mniejsza o to. Pewnie, że czasami byłam zawiedzina, już mi minęło.

Dzień Matki był bardzo miłym dniem. Córcia ugotowała obiad, syn robił ostatnie zakupy, a ja się piękniłam. Oczywiście się upiękniłam. Otrzymałam od swoich dzieciaczków mnóstwo przytulasków i kwiatów. 🌷🥀🌺🌸💐🌹 Obiad był wyśmienity, a może byłam tylko głodna?😂 Żartuję. Córcia umie gotować. Dzień Matki spędziliśmy tylko we trójkę. MM oraz niemąż mojej córci, byli nieobecni – obowiązki służbowe.

Od 9 do 13tego nic się nie dzialo. Deszczowe lenistwo. 🌧☔️⛈☔️⛈☔️ Nawet pieski nie miały chęci na wyjście – na siusiu. Kombinowałam: na backyard otwierałam drzwi pieskom kiedy padał mniejszy deszcz, ulewa – otwierałam drzwi garażowe, błyskało i padało – drzwi frontowe. Nie udało sie oszukać jedynie ze trzy razy. Wychylały głowy i chowały się wewnątrz domku. Wogóle się nie dziwiłam, bo i ja ostatnie kilogramy mąki wyciągałam z zakamarków i piekłam bułki słodkie, chleb i kajzerki. Jedno ciasto na chleb trafiło do śmietnika. Chciałam przyspieszyć proces rośnięcia ciasta. Dokładnie wiedziałam, że ciasto powinno rosnąć co najmniej 12 godzin, ale nie, ja się uparłam i po 4 godzinach wstawiłam do pieczenia.

Był niewypał, beton, gniot!

Szybciutko wyrobiłam ciasto na normalny chleb na suchych drożdżach. Następny dzień. Jabłka w ilości 4 sztuki ( pokrojone w kosteczkę)i sok z 2 mandarynek wrzuciłam na gotujący się syrop z brązowego cukru, oczywiście z dodatkiem wody i cukru waniliowego. Dżemik-marmolada, pyszności. Bułeczki słodziutkie z nadzieniem z własnej marmolady, pyszności. O kajzerkach można napisać poemat. Jeszcze cieplutkie, chrupiące, pożarłam całe 2 szt popijając mlekiem z lodówki( lodówki nie mylić z krową)😂

Takim to sposobem nastał MAJ 13.

Ten dzień jest szczególnym dniem. Moja córcia miała graduację MBA! Teraz rozgląda się za dalszym kształceniem. Oczywiście nauka w USA nie jest darmowa lecz w przypadku mojej córki, zakład pracy pokrywał 50% kosztów nauki. Ma nadzieję, że w dalszym ciągu zasponsorują. Chciałaby zrobić doktorat ale… na to trzeba mieć lata praktyki, bez tego nie ma możliwości dostania się. Chociaż na MBA udało się dostać bez praktyki z tym, że była honorowym studentem na uniwersytecie. Teraz również zakończyła studia celująco. Oczywiście, że jestem bezgranicznie dumna ze swojej córci. Myślę, że każdy byłby. Uroczystość odbyła się na stadionie z tym, że w reżimie sanitarnym.

Dwa lata temu… stadion był zapełniony w 75-80%. Nie były zajęte miejsca które nie umożliwiały widoczności podium. Przed podium na którym swoją obecność zaszycili profesorowie były postwione krzesełka na których siedzieli absolwenci uniwerystetu. Nie pamiętam ile było sekcji z krzesłami ale uroczystość trwała kilka godzin. Abolwenci sekcjami podchodzili do podium. Czekali na wywołanie po nazwisku. Wchodzili na podium – dziekan – uściski i wręczanie dyplomu. W momencie wchodzenia absolwenta na podium znajomi i rodzina po prostu ryczeli z radości. Były gwizd, krzyki i oklaski. Wykrzykiwane były imiona. To była niekończąca się radość. Oczywiście miała koniec, kiedy absolwent schodził z podium a na jego miejsce wchodziła inna osoba. Każdy miał czas i nikt się nie spieszył. Powiedziałam córci kiedy będzie na podium ….pomachaj do nas…Pomachała, mimo że byliśmy gdzieś tam w tłumie i nie mogła nas dojrzeć, ale ma fantastyczne zdjęcie.

Obecnie – część wstępna.

Na podium profesorowie. Przedmowa. Odśpiewanie hymnu. I na telebimie wyświetlanie nazwisk absolwentów. Nazwisko zmieniało się co kilka sekund, a więc zanimi rodzina, znajomi przestali wołać, krzyczeć i klaskać radośnie już na ekranie pojawiło się inne nazwisko. Czasami obok nazwiska było zdjęcie absolwenta lecz kto mógł to zauważyć. To była taśma produkcyjna! Szybko, żeby plan wykonać. Póżniej były fajerwerki i nie byłam bym sobą gdybym operatora kamery nie ściągnęła na swoją osobę, nie tyle wzrokiem jak machaniem. I mamy, mamy kawałeczek filmu z nami. Jestem ze swoimi dziećmi i partnerem córci. Jesteśmy w internecie!!!!!😂🤪 Może kiedyś moja córcia to obejrzy, może nigdy.

Tak jestem szczęśliwa!

Edukacja jest bardzo ważna. Mój TATUŚ zawsze powtarzał….wszystko mogą ci zabrać ale edukacji nigdy nikt ci nie zabierze…. Mój TATUŚ nie tylko był wykształconym człowiekiem ale też, bardzo uczciwym i pomocynym. Mimo swego wieku potrafił się dostosować do warunków panujących w naszym kraju. Całe życie powtarzałam swoim dzieciom ….edukacja jest bardzo ważna i jej nikt wam nigdy nie zabierze…..

Każda depresja jest inna…

Podobno stałam na parapecie z 3 miesięczną córeczką na ręku. PRL nie rozumiał co to jest depresja poporodowa. Podobno chciałam się wieszać. Pamiętam supeł na grubym budowlanym sznuże. Pamiętam … moje oczy nie widziały kolorów, jedynie szary i brudny-biały. Nie słyszałam szumu wiatru i śpiewu ptaków. Każdego dni była walka ze sobą o przetrwanie. Chodziłam z bakiem benzyny wokół domu. Dziś rozumiem, nie łatwo o tak spalić murowany dom. Wtedy, nic nie rozumiałam.

Szybki telefon do Tatusia aby szybko, bardzo szybko przyjeżdżał, bo już, za chwilę skoczę z poddasza. Szybki telefon do Tatusia aby szybko, najszybciej jak może przyjeżdżał, bo potnę się i ….

– Tatuś, tatuś!!!! Szybko, szybko!!!!! Tatuś przyjeżdżał, tulił mnie i moją córcie. Bo znów chciałam skrzywdzić moją córunię. A córcia nigdy nie płakała, nigdy nic nie potrzebowała, była cichutka, spokojniutka. Znów mózg podpowiadał, utopić się, spalić, udusić.

Wiele pamiętam, wiele nie pamiętam.

Medycyna była bezsilna. 33 lata temu, co PRL mógł zrobić? Nic. Zamknąć do psychiatryka lub tabletki. Po których idąc, szukałam stopą ziemi. Ziemia zapadała, rozjeżdżała, stawała się niewidzialna. Gdy opowiedziałam Tatusiowi jak czuję się po tabletkach. Zdecydowanie kazał odstawić.

Często wyjeżdżalam na działkę do tatusia. Spacerowałam po lesie. Szukałam odpowiedzi na moje pytania. Odpowiedzi nie otrzymałam.

Poddałam się hipnozie. Po pierwszym seansie, mimo że nie byłam w hipnozie. Wyszłam z gabinetu spokojniejsza. Chyba po trzecim seancie ( nie byłam w hipnozie, wciąż czuwałam) ujrzałam kolory. Ludzie czy wiecie co to znaczy!? Widzieć kolory!!!!?????. Przechodziłam przez największy park w moim wojewódzkim mieście. Gotowa byłam całować każdy kwiatek. Później …. usłyszałam śpiewające ptaki i szum wiatru. To był cud nad cuda. Kolory i odgłosy na które byłam ślepa i głucha, napełniły moje serce nadzieją. Wiedziałam, że jest dla mnie nadzieja.

Tylko, wciąż nie byłam sobą. Lekarz ( przy akademii medycznej), powiedział , że nie miał takiego opornego pacjenta. Nie wiem, czy to był komplement na plus czy minus. Ostatecznie poddałam się…. obudziłam się przestraszona. I całkowicie obudzona i gotowa na życie. Nigdy nie wróciłam na żaden więcej seans.

Teraz, teraz walczę o swojego syna. O jego życie. Walczę o każde słowo skierowane w moją stronę, świadome słowo. Walczę, a moje serce cierpi. Nie da się tego opisać.

W nocy płaczę, w dzień uśmiecham. MM jest moim drugim mężem, więc nie jest łatwym, ukrywać przed nim moje troski i zmartwienia. Nie mogę podzielić się z nim moim problemem. MM oprócz mnie, nie kocha i nie lubi nikogo. Nawet śmiem wątpić czy kocha swoje córki. MM jest wyjątkowy, wychował się sam, nikt nic jemu nie tłumaczył. To jest człowiek po traumatycznych przeżyciach.

Nie mam żadnego wsparcia. ZERO!!!! Czasami potrzebuję durnego….nie martw się, wszystko będzie dobrze….. Mamusia moja, ale ona jest daleko i sama potrzebuje pomocy. Nie mogę obarczać jej swoimi problemami.

Wiem, że nikt mi nie pomoże i muszę być silna.

Prawdę mówiąc jestem po części winna stanu mojego syna.

Uparłam się, że nie może opuścić klasy. Musi jechać do szkoły. Nie powiedział mi o swoich przeczuciach, może nie byłabym taka uparta. Pojechał. Pod wieczór zaczął padać deszcz, a później już lało. Zaczęłam się martwić. Spojrzałam w okno, widziałam tylko kontur samochodu, było już ciemno i lało… wrócił…. i odetchnęłam z ulgą, żeby z rana dowiedzieć się, że miał wypadek. Najechał na tracka.

Po oględzinach…kasacja. To był ulubiony samochód mojego syna. Kupił następny. Nie upłynął miesiąc i następny wypadek. Tym razem na niego najechano.

Decyzja ubezpieczyciela, kasacja. A tak prosiłam wszystkich świętych, żeby kasacji nie było. Coś z moim synem się zaczęło dziać. Smutny to nic nie powiedzieć. Po dwóch tygodniach od wypadku, napad na sklep ( protesty). Poważne zagrożenie życia. Powybijane szyby wystawowe, zniszczone towary, komputery. Pierwsza rozwścieczona grupa około 12 osób jeszcze nie odjechała. Przyjechała następna i następna. Zauważono mego syna, zdołał uciec do pokoiku z materiałami biurowymi. Powiem w skrócie, walczył o życie, bo nikomu naoczny świadek nie potrzebny. Przez pierwszy tydzień było wszystko dobrze i na raz …… dziwne zachowanie, uciekanie, spanie na okrągło. Wykorzystał wszystkie wolne dni i urlop. Bez poprawy. Nie obyło się bez wizyty u lekarza. Ponad 2 miesiące na zwolnieniu i moja walka o jego zdrowie fizyczne i psychiczne. PTSD dokonało, że wszystkie wcześniejsze wydarzenia skumulowały się w jedno. I muszę z tym walczyć.

Każda depresja jest inna, jak każdy człowiek jest inny.

Lekarstwa nie są dostosowane indywidualnie dla każdego pacjenta. Medycyna nie widzi jednostki, a niby jest stwożona do pomocy. Tabletki jakie syn przyjmuje ( minimalizuje stawki i chce rzucić to badziewie) to osobiście nie wiem czy wogóle człowiek powinien przyjmować. Jak się syn czuje? Chodzi po ścianach – dosłownie. Na następny dzień nic nie pamięta. Ja to widzę! łapię, kładę do łóżka, tulę tak jak kiedyś Tatuś mnie tulił, kołyszę.

Tabletki odstawia powolutku bo skutki uboczne również są tragiczne.

Przez to wszystko przechodzę sama, samiuteńka. Jest mi bardzo, bardzo ciężko.

Oczywiście widzę w tej mgle, maciutkie maciuteńie światełko.


Update: Jan 4, 2023

Jak się czuję? Jest lepiej. Daję sobie radę. Syn? Jest lepiej.

Nie mogło być inaczej

Tak się zastanawiam.

A może zacząć celebrować każdy drugi dzień miesiąca? W końcu urodziłam się 2 (drugiego).

Nie tak, że jakaś uroczystość z beczką piwa. Tak, aby zapamiętać. Każdy dzień mija, oczywiście pamiętamy. Ale tylko wydarzenie i aby to wydarzenie umiejscowić w konkretnej dacie, musimy sie zastanowić: kiedy? Nie łatwo przypomnieć. Łatwiej jest przypomnieć, miesiąc. Więc, chcę pamiętać każdy drugi dzień miesiąca.

Od czego zacząć? Można powiedzieć, poranek jak każdy inny. Nikt do łóżka nie podał kawy. Mały ból i strata. Jak każdego poranka w powiewnym lub jak chłodniej, cieplutkim szlafroczku schodzę na dół do jadalni kuchennej. Tam od kilku godzin przed laptopem siedzi MM. Czyta najświeższe wiadomości z kraju i ze świata popijając małą czarną. Zaczyna się ruch w jadalni. Pieski piszczą, miauczą lub poszczekują, prosząc panią o coś dobrego na śniadanko. Pieski dobrze wiedzą, jak będą szczekać to … coś słodkiego… dostaną dopiero po moim śniadanku. Oj, ta ich pani jest bardzo wymagająca. Cicho siedzieć i nie marudzić, nawet jak kochają to nie mogą tego wyszczekać, wymiauczeć. Dziś było możliwie, dostały smakowitości i dodatkowo do pogryzienia coś, na prawie cały dzień. Niech pieski ostrzą zęby,  aby nie na mnie. 

Zrobiłam kawcie a MM usmażył bekonik. Właśnie taki lubię, smażony przez niego. Po śniadanku padło pytanie czy chciałaby zbaczyć przelot Blue Angels and Thunderbirds. Dlaczego nie?

Zajechaliśmy na górny parking dużej galerii handlowej. Mimo, że sklepy zamknięte parking był otwarty strzeżony dziś przez policję. Nie było bardzo dużo ludzi, całkiem dobrze, bo zachowana była odległość między ludźmi.      Czekałam z MM niecierpliwie na samoloty. Wiedziałam, że przelecą i polecą. No i umknęła mi sekunda jak się zbliżali. To zbliżenie to była właśnie sekunda, zanim się zorientowałam to nad głowami już byli i tylko ich “ogony”. MM zdołał kilka zdjęć pstryknąć i zamieszczam zdjęcie wykonane prze MM.

Ludziska byli zamaskowani i nie, ale nie zauważyłam, żeby ktokolwiek miał rękawiczki ochronne.  Temperatura bardzo wysoka dochodziło w słońcu do 30ºC. Ja wyjątkowo się zabezpieczyłam ale… właśnie ale….gdy nakładałam maseczkę jakiś jegomość z pół metra odemnie, przechodził i kaszlnął. Oczywiście, a jakże może być inaczej, nie ma tak,  że jegomościowi coś przeszkodziło w gardle: kurz z powietrzem się dostał, alergik.itd. Pomyślałam, że będę musiała czekać na objawy 5-7 dni. No cóż, trzeba było maseczkę szybciej nakładać, ale i podobno te maseczki o kant stołu można obić. Nie ważne czy będę czekać na objawy czy nie, pokaz był błyskawiczny. Przyjemnie było wyjść z domu, ujrzeć prawie normalny świat i prawie normalnych ludzi.



Zajechaliśmy jeszcze do sklepu spożywczego po arbuza, no i prosto do domu. Zadzwoniła córcia i pokazała mi swoją fryzurę, właściwie jej brak. Obcieła się prawie do zera! jeśli coś na jej głowie zostało to milimetr lub dwa długości włosów. Włosy miała dłuuuugie. Od jakiegoś czasu myślała o obcięciu. Zamiast obciąć, ogoliła. I tak może być. Najważniejsze aby jej odpowiadało, reszta się nie liczy. Córcia jest zadowolona. 

Późnym popołudniem zasiedliśmy do komputerów. Co jakiś czas słyszałam: jak to zrobić, a z tym co zrobić, a jak zeskanować slajdy? nic u mnie nie pracuje. Nie wszystko co nowe jest dobre. Uspokoiłam MM, ze swoich myszkowanych urządzeń wyciągnęłam swój skaner do slajdów. Jeśli udało mi się zainstalować do Maca to tym bardziej uda mu się z Windowsem, jeśli wcześniej nie zrezygnuje i pójdzie łatwiejszą drogą. 

 

Dobiega koniec dnia. Dzień był miły jak i wieczorek zapowiada się przyjemnie.

 

I co mam napisać…

bez wulgaryzmów…text message, mam zostać w domu do odwołania. Rządowe dolary jeszcze nie dostarczone. MM już 1 tydzień zaliczył, bez zatrudnienia. Moje dolary wpływają w okrojonej wysokości i lepiej żebym ich nie było to bym dostała 600$ tygodniowo i co z tego, że przez 4 miesiące (podobno). I co z tego, że trzymają mnie na zatrudnieniu. Pytanie…jak długo? Nikt nikomu nie daje gwarancji. MM prowadzi rozmowy z rekrutorami. Co wydzie, nie wiadomo.

A miałam nadzieję, że pójdę do pracy. Nadzieja …. a co to wogóle jest? To jest 50 / 50!!!! Ja się tak ” bawić” nie chcę. Nie jestem fryzjerką, a mogłabym otworzyć drzwi w stronę świata i klientów. Nie jestem osobistym trenerem, więc nie mogę oczekiwać na żadne “ciało, ciacho, sadełko”. Więc, się wkurzam na to “do odwołania” i nie chcę być zakładnikiem. Jestem jak w więzieniu, chociaż ….. wczoraj wyjechałam z synem do salonu samochodowego w celu zakupu 4 kółek. Nigdy w salonach samochodowych nie było kolejek, nikt nie wyrywał drzwi z zawiadów i tym razem takich sytuacji na zauważyłam. Pan o innej niż jasna karnacji skóry, miał założoną maseczkę na twarzy, inni bez maseczek. Rękawiczki na dłoniach w 90% pracowników były widoczne. Klienci? Nikt nie miał, bo nie wielu tych kientów.

Syn kupił i odjechał zadowolony. Na autostradach mniej niż korki. Zdziwiło mnie to bardzo. Gdzie chorzy? Gdzie kwarantanna? Gdzie zakazy? Czyżby wszyscy spieszyli się w sobotę do fryzjera i siłownie które mają być otwarte od poniedziałku? Co za durna sytuacja!!!! Jechałam i zastanawiałam się … gdzie jest wirus…? Możliwe, całkiem możliwe że któryś z pracowników salonu samochodowego był nosicielem. Jeśli tak, to powinno dawno znieść ten salon z powierzchni ziemi.

Nie idę do pracy!!!! Koniec i kropka!!!!!


UPDATE

9 styczeń 2024

Samochód do kasacji, czy przykro? Oczywiście że przykro.

8 kwietnia 2021, a więc po roku, samochód wyglądał nie ciekawie.

Syn wypadek przeżył bardzo boleśnie.

Niedowiary!

Wczoraj był Dzień Babci. Wszystkie wnuki, duże i małe składały życzenia, wręczały kwiatki i laurki. Nie jedna babcia dostała czekoladkę czy bombonierkę.

Moje dzieci nie miały szczęścia dodzwonić się do babci i wcale nie dlatego, że telefon “się urywał”. Moja mama miała bardzo przykre zdarzenie. Wychodząc do sklepu zamknęła drzwi na klucz, zresztą jak zawsze. Po powrocie nie mogła niestety ich otworzyć. Zablokowały się. Dopiero wieczorkiem mogła się położyć do łóżka i odpocząć. Zdenerwowana i spłakana, nie mogła zasnąć do rana. A to dzięki szwagrowi, który nie szczędził szyderstw, a i mi się oberwało (przez telefon). Nieprzyjemna sytuacja.

Dziś mamusia była w lepszym nastroju. Porozmawiałam, uspokoiłam. Mój syn będąc u mnie, złożył babci swojej życzenia i chwilę porozmawiał.

A do mojej córci…..moja mamusia sama zadzwoniła ze skypa!!!!

Kobieta która skończyła 90 lat!!!

Dlatego niedowiary.

Niedowiary, że po instruktażu na wideo, wyłączyła i włączyła moją komórkę oraz włączyła głośność.

Moja córcia również była bardzo zaskoczona, tym bardziej, że była w pracy. Córcia moja miała również możliwość złożenia życzeń, spóźnionych ale szczerych.

Mam nadzieję, że nie było wiele babć, które w Dniu Babci płakały.

Zastanawiam się, czy pomóc zmienić testament mamusi czy go zostawić.

Mamusia została oszukana. Mnie też szwagier z siostrą zwiodł na manowce.

….będziemy się opiekować, pomagać, będzie ci dobrze….

Nie wytrzymali 2 miesięcy, chęć zdobycia majątku przywróciła ich w kanalje.

Wszystkie babcie, jeśli piszecie testament, nikomu nie mówcie!!!!

Nie mówcie mi, że u was jest, czy będzie inaczej. Też tak myślałam!!!!Teraz tylko kasa się liczy!!!

Babcie bądźcie ostrożne, bardzo ostrożne.

Sprawy samochodowe

Córcia wpadła do mnie po książkę, jednoczesnie zaproponowała przejazd jej nowym samochodzikiem. Nowy bo spod igły jak to się mówi. Co za bajery ona ma w tym samochodzie to … zacznijmy od pogrzewanych siedzeń i oparć, kierownica podgrzewana, dach otwierany, ciemne punkty w lusterkach podświetlane na zółciutko. Na dodatkowym ekranie informacja z jaką prędkością może jechać po danej drodze tzn. zgodnie ze znakami, cruise control kontroluje odstęp między samochodami, samochód sam hamuje i sam przyspiesza, automatyczny hamulec ręczny, informacja o zagrożeniu na dodatkowym ekranie, reszty nie pamiętam. Samochodzik ładny i mi się podoba. Mój samochód nie ma tych bajerów ale ma 4 kółka i też wszędzie dojadę. Nie mam też bajerów jakie syn ma w swoim samochodzie i  córcia też nie ma. Nawet nie wiedziałam, bo i nie interesowałam się jakie to samochody obecnie są produkowane. MM ma swój ja mam swój i tyle mi wystarczyło i myślę że na długo jeszcze nam wystarczy.

Przejechałam się poachałam i na tym koniec. Dobrze, że moja córcia zadowolona i ma frajdę z korzystania. Cieszę się jej szczęściem.

Sylwester już minął i wróciłam na siłownie. Po wczorajszych ćwiczeniach,  wiem że mam mięśnie brzucha.

Godzina 9pm a ja wstawiłam chlebek do piekarnika. Tym razem piekę chlebek z dodatkiem ziół. Tymianek, majranek, cebula i mięta. Zobaczymy co mi wyjdzie.

_________________

November 6th, 2021 update

Chlebka nie pamiętam, tyle ich upiekłam, że nie sposób przypomnieć.

Jazdy z córcią też nie, gdym zapisała trasę to szybciej bym przypomniała.

Nie raz już z nią jeździłam, samochód fajny.

Syna samochod skasiwany i nawet nie wiem o którym pisałam jeśli w przeciągu roku skasował trzy samochody.

Ostatni z nich oddałam do zakładu i tak stoi. Syn jeździ autobusem do pracy. U nas komunikacja miejska jest jaka jest na pewno nie jest punktualna i potrafii 2-3 autobusy nie przyjechać. 14 km pokonuje autobusem omal 2 godziny. 

No coż, jakaś nauczka musi być. 

Ostatni PONIEDZIAŁEK 2019 roku😩😥😥😥

Na prawdę ostatni poniedziałek tego starego roku.

Tak tęsniłam za pracą wczoraj, a dziś, dziś wyłazić z łóżeczka się nie chciało. Co za przewrotność. Chciało się, jak już trzeba, to się nie chce. Ale wstałam.

Chwyciłam kawę w kubku do samochodu i 2 bułeczki.

W pracy smutek. Koleżanka pojechała po wyniki biopsji.

W powrotnej drodze zajechała poinformować, że nic poważnego i pojechała do domu.

Dobrze, że otrzymała dobrą wiadomość jeszcze w starym roku, będzie mogła zacząć Nowy Rok 2020 z lekkim sercem.

Musiałam się sprężać w pracy bo córcia potrzebowała mnie.

Znów w pośpiechu wskoczyłam do samochodu i prawie na sygnale “leciałam” do domu. Córcia miała umówione spotkanie w sprawie kupna samochodu. Pojechałyśmy moim samochodem do dillera Mazdy.

Samochody piękniutkie i czyściutkie nie to co mój brudasek.

Wybrała o taki czerwoniutki ale odradziłam z kilku powodów. Po 4 godzinach odjechała srebrzysto-granatowym samochodzikiem. Zadowolona, szczęśliwa, spełniona.

MM dumny z przybranej córci i zadowolony z jej wyboru.

Ja też, ja też.

Tak mija poniedziałeczek😁.

Córcia szuka w internecie dobrego ubezpieczenia na samochodzik a ja z MM zaliczamy następny film.

Jutro pojadę po pomadkę, to tylko plany🙃🙃🙃🙃

Ubezpieczyciel jednak zostaje ten sam co miała, okazał się the best.

Czasami stare i sprawdzone jest lepsze od nowego.

Uroczyście

Wczoraj była uroczystość z zakończenia nauki na uniwersytecie mojej córci.

Oczywiście byliśmy o czasie. Synek też się nie spóźnił mimo wielkich korków. Uroczystość graduacyjna odbywała się na stadionie, przez dwa dni – 8-9 maj 2019. Moja córcia miała uroczystość 9 maja. Oczywiście,  że byłam przejęta, podekscytowana.

Byłam podekscytowana każdym rozpoczynającym się rokiem szkolnym  i jego ukońķczeniem w żłobku, przedszkolu, szkole podstawowej. Niestety nie było mi dane uczestniczyć w gimnazjum, szkole średniej i córci uniwersytecie w Polsce.

Za to teraz, mam wielką radość. Syn ukończył tutaj szkołę średnią. Obydwoje ukończyli college. Córcia ukończyła uniwersytet, synowi pozostało jeszcze 1,5 roku nauki na uniwersytecie.

Po wyczytaniu nazwiska córci podobnie jak wszyscy (zgodnie ze zwyczajem) w tym momencie, krzyczałam, głośno krzyczałam.

Później zdjęcia przed budynkiem uniwersytetu i…powrót do domku. Mieliśmy czas na odsapnięcie, odpoczynek i przebranie.


Po wczorajszej uroczystości wstawało się trochę ciężko. Nie to, że się spiłam, bo nie spiłam. Dwa drinki z minimalną dawką rumu to nie może, zaszkodzić i nie spowoduje zawrotów głowy.

Od około tygodnia samopoczucie mam nie najlepsze. Jestem napięta jak struna i wszystko mnie drażni. Żeby nie krytykować MM niesprawiedliwie, milczałam. No bo przecież ja jestem: perfekcyjna, nieomylna, wspaniała, mądra, pracowita, wyrozumiała itp. 🤪🤪🤪🤪🤪

Perfekcyjna? Oj oj do perfekcji to mi brakuje wiele mil świetlnych.

Nieomylna? Żeby ukryć swoją nieomylność, przyznaję …pomyliłam się…🤨

Wspaniała? Zależy w czym, bo to określenie jest bardzo ogólne.

Mądra? Nie ma ogólnej mądrości. Mądra w jednym, nie mądra w czym innym.

Pracowita? Normalny pracocholik. Padam na pysk ze zmęczenia i wściekam się, że sił mi nie starcza. Muszę siebie powstrzymywać, w innym przypadku umrę z wyczerpania.?

Wyrozumiała? Do bólu. Rozumiem żebraka, robaka, bogatego i ptaka. Pieska, berbecia i inne śmiecia.

To i znalazłam powód mego rozdrażnienia.

Duży palec u nogi dokucza, nie mogę nosić normalnego obuwia.

Pracy na “polu” nie dokończyłam, do domu wchodzę w butach, na kuchennym stole zawsze coś leży (korespondencja, torebka, jakieś witaminy…). Nie nadążam z pracami domowymi a doba ma 24godziny. Śpię za długo? !!!!

Deszcz połamał gałązki a ja do pracy muszę jechać!!!

No i jak, jak się nie denerwować!!!

A wczoraj mi na mego paluszka, zsunęło sie menu z kolan MM w ciężkiej oprawie z metalowymi brzegami. Udało mi się nałożyć czółenka z odkrytymi paluszkami.

Wstałam od stolika, wstałam? Nie to nie było wstawanie. Starałam się aby nikt nie zauważył. Wylazłam a wstałam przy mocnym opieraniu się o krzesło (było bardzo wygodne).

Szłam? Człapałam do toalety, myślałam, że upadnę z bólu. Łzy spływały po policzkach, aby nie rozpłakać się w głos, zakryłam usta dłonią.

W toalecie zrobiłam zimy okład. Ulżyło, zimna woda pomogła na ostry ból i na łzy. Poczułam się znacznie lepiej. Gdy córcia weszła, byłam tak na 75% sprawna.

Uspokoiła mnie, pocieszyła moja córcia. Jeszcze jeden okładzik, doprowadzenie twarzyczki do poprzedniego wyglądu, mzna było wyjść z toalety.

Na pytania MM…co sie stało.. odpowiedziałam..wszystko dobrze.

Przecież nie jego wina, że menu się osunęło. Jeszcze chwilka i na prawdę wszystko wróciło do normy.

Byliśmy w restauracji w szóstkę. MM i ja, MSJ z Valerią, MCD z Ivankiem.

Gdy syn zadzwonił czy może zaprosić Valerię, byłam zdziwiona, że jej rodzice nie świętują wraz z nią graduacji. No niestety nie świętowali. Nawet nie wiem czy byli na uroczystość na uniwersytecie. Valeria omijała temat. Nikt nie drążył.

Atmosfera była super i dwie dziewczyny z okazji graduacji dostały od szefa restauracji małe torciki, od menagera restauracji po drinku (za darmo).

A MM powtarza mi, NIC NIE MA ZA DARMO.

dywanowo-wykładzinowo

Wczoraj po pracy, zajechałam do córci aby pomóc jej w praniu wykładziny i dywanu. Córcia ma 2 kotki, jeden jej chłopaka,  drugi jest jej. Fajne kociaczki, czyste i ten młodszy jest milusiński, starszy zapomniał już mnie. Mieszkał z nami lecz niestety zapomniał. Jak to z kotkami i sierściuchami jest sierść i się jej nikt nie pozbędzie. Czesanie zwierzaczków częściowo  wyeliminuje wypadanie lecz… tak jak mówię częściowo. Moje pieski mają włosy,  które również znajduję nie tylko na podłodze, a kotki mają sierść. Z przyjemnością pomogłam, myłam wykładzinę pod łóżkiem gdzie kotki się chowają. Nie przeuwałyśmy łóżka, zdjęłyśmy materace. Dywan miał dłuższy włos ale dało się również wyprać. Zapachniało świeżością, a właściwie zapachniało wodą z specjalnym szamponem do mycia dywanów i wykładzin. Córcia była zadowolona z pomocy. Chłopak jej wysłał mi smsa z podziękowaniem.

Przyjemnie jest pomagać.

Nie pierwsze

To nie jest pierwszy garnitur jak posiada mój syn, lecz syna w pierwszym garniturze nie widziałam i nie kupowałam. Miałam prawo sie rozczulić. Tak jak nie pierwsze studia córci zostały skończone, lecz mnie przy niej nie było, też miałam prawo sie rozczulić.

Życie przebiegało gdzieś obok mnie, tęsknię (teraz już mniej)za tym czego nie dane było mi przeżyć. Dzieci dorosłe i usamodzielnione, lecz ja, wciąż gotowa pomagać i chronić. One są moim skarbem, bo jakże może być inaczej. To ja czuję miłość, twogę jeśli coś idzie nie po ich myśli, złość ( bo i tak bywa) kiedy coś nie idzie po mojej myśli. Życie nie jest zabawą, lecz w życiu na zabawę też musi być czas. Każdy z nas musi swoje życie sam przeżyć, pozwalam swoim dzieciom na robienie pomyłek i głupstw.

MM mówi, że to nie dzieci.

Pytam, jeśli nie dzieci to kto.

Adults.

No…. rozumiem adults – dorośli ludzie, ci dorośli ludzie sa moimi dziećmi, więc??? I kółko się zamyka. Może, róznimy się z mężem w tej kwestii, ale mnie nie przekona. Moje adults, zawsze będą moimi dziećmi.

Wracając do tego pierwszego garniuturu. Nie wiem z jakiej okazji był kupowany, podobno na zakończenie gimnazjum. Teraz kupował na spotkanie biznesowe (można tak powiedzieć) które to zorganizował uniwersytet z różnymi kompaniami. Wykorzystał również na wesele siostry swojej dziewczyny. Pięknie wyglądał.

Wyjazd do Savannah 

Na uniwersytecie przerwa wiosenna, tak bardzo 
wyczekiwana przez moje dzieci. Nie łatwo jest studiować 
i jednocześnie pracować, mimo że tutaj wszelkie uczenie 
wychodzą na przeciw uczniom. Godziny zajęć student 
tak może dopasowac do swoich prac zawodowych, że nie 
będzie to wykluczać się wzajemnie. Można wybrać 
przedmioty w godzinach rannych, popołudniowych lub 
wieczornych. MSJ kończy zajęcia jednego dnia o 10pm. 
Od 12 marca miał już urlop w pracy oraz przerwę na uczelni. Zdecydował się 
pojechać na parę dni do Savannah. 
MM zarezerwował pokój w Marriocie, dał również trochę $ na rozpustę i ... 
syn ruszył ze swoją dziewczyną w drogę. Przesłał parę zdjęć z pobytu 
i pozdrowienia. 
Jestem zadowolona, że spędzi kilka dni bezstresowo. Za kilka dni znów 
nauka i semestralne egzaminy już w kwietniu.
 
MCD była i jest honorowym studentem, jej nauka idzie łatwiej. 
Pracę ma bezstresową i po pracy już o niej nie myśli.
 
Jestem szczęśliwą mamusią. 😀😀

Dzień jak nie codzień

Co za poranek!

Szalony wiatr za otwartym oknem obudził mnie przed 6am. Deszcz zaczął bębnić o rynny i już nie usnęłam, a przecież mogłabym pospać. Nigdzie się nie spieszyłam dzisiejszego poranka. To był drugi dzień wolnego.

Internetowa prasówka w łóżku przy deszczowej muzyce za oknem.

Media manipulują jak się da i na ile potrafią. Szkoda mi młodego chłopaka z Oświęcimia. Nikt już nie pisze, że rozproszona kolumna jechała na drugim pasie, a więc, pod prąd. Jeśli są dwa pasy jezdni w różnych kierunkach to skręcając w lewo mam obowiązek przepuścić pojazd jadący z naprzeciwka. Podobno miał włączoną sygnalizację, podobno jechali 50km/h , (połamania jak przy 100km/h) podobno powinni mieć rejestrator prędkości, podobno powinni mieć kamery, podobno jechali samochodem pancernym. Dlaczego wyprzedzali młodego? Spieszyło się? To znaczy, że depnęli na gaz. Jeśli pancerniak jechał pod prąd i wyprzedzał młodego jadącego prawidłowym pasem powinien włączyć swoje szare komórki, że może być niedostrzeżony. Że wyprzedzany samochód może wykonać jakiś manerw, którego nie będzie się on spodziewał, ponieważ jedzie nieprawidłowym pasem. Teraz jedynie pozostała manipulacja, jak udowodnić winę i  skazać młodego. Cały elektorat pisowski w Kanadzie skazał młodego na więzienie bez wyroku. Relacja mojej przyjaciółki. Gdzie Kanada a gdzie Polska. Jeśli w Kanadzie skazali na więzienie, to co może dziać się w Polsce? Czy aby nie skażą młodego chłopaka na dożywocie?

Czytałam o celebrytce, która swego czasu żyła ponad stan a obecnie narzeka na brak gotówki.  Mam nadzieję,  że chociaż w wieku 68 lat zrozumie, że pieniądze przychodzą i odchodzą, a kredyty bankowe trzeba spłacać.

I tak przeleciałam przez informacje internetowe w kraju j za granicą i ponownie doszłam do wniosku, że trzeba czytać między wierszami oraz dozować te info, w przeciwnym wypadku człowiek w to wszystko uwierzy i zawał serca murowany.

W łóżku przeleżałam do 9 am, czasami drzemałam i kiedy nie był słyszalny deszcz, a słoneczko w oknie się pojawiło, nabrałam chęci na całkowite przebudzenie i kawę.

Czekał na mnie pracowity dzień. Syn poprosił o pobranie dokumentów z urzędu na zmianę nazwiska. Przy zdawaniu dokumentów na obywatelstwo jest możliwość zmiany nazwiska i imienia bezpłatnie. Długo zastanawialiśmy się nad nazwiskiem, ostatecznie syn zmienił imię a drugie imię całkowicie wykreślił,  nazwisko zostawił, mówiąc jak coś wymyśli to zmieni sądownie. Opłata nie jest wygórowana.

Dziś więc podjechałam do urzędu i odsyłana z pokoju do pokoju, trafiłam na urzędniczkę, która to ostatecznie dała mi wszystkie namiary na urząd oraz stronę internetową. Syn był z moich informacji zadowolony. Chce mieć zmienione nazwisko przed ukończeniem uniwersytetu.

W dniu dzisiejszym moja córcia miała wyznaczoną wizytę na pobranie linii papilarnych do dokumentów ubiegających się o obywatelstwo. Również długo zastanawiała się nad zmianą nazwiska i mimo, że mogła dokumenty zdawać prawie rok temu, uczyniła dopiero w tym roku. Dwa imiona zostawiła, nazwisko zmieniła … nazwisko chyba z kosmosu. Podoba mi się, najważniejsze, że córcia jest z tego pomysłu zadowolona.

Nie przywiązuję większej wagi do rodowego nazwiska. W Polsce miałam panieńskie, po mężu, po rozwodzie zmieniłam na panieńskie nazwisko mojej mamy, obecnie mam również mężowskie.

W urzędzie emigracyjnym nie było kolejki, jak kilka lat temu. Panowały pustki, sześciu interesantów, pozostałe osoby to obsługa. Córcia miała wizytę na 2 pm, byłyśmy 15 minut wcześniej, cały proces trwał niecałe 10minut i o 2 pm byłyśmy w drodze na lunch.

Po lunchu wstąpiliśmy do kilku sklepów na drobne zakupy i odwiozłam córcię do domu.

Teraz musi przygotować się do testu na obywatelstwo. Dostała książkę ze 100 pytaniami z historii Ameryki w której również zawarte są odpowiedzi do tych pytań.

Pamiętam…. na 100 pytań znałam 100 odpowiedzi. Żeby teraz ktoś zadał mi, chociaż jedno pytanie z tego testu, nie jestem pewna czy odpowiedziałabym prawidłowo.

____________

Czas na fizykoterapię.