Jestem….

Posted on Marzec 23, 2012

Staram się być dobrą żoną. Myślę, że jestem. Gotuję, a przecież nie muszę. MM niejednokrotnie sam sobie przygotowuje posiłki i nigdy nie wspomniał, żebym coś ugotowała. To jest moja dobra wola. Gotuję, nakładam na talerz i podaję, zmywam po posiłku. Zawsze przygotowuję dom na jego przyjazd.

Chcę aby wracał do czystego i wysprzątanego domu. Można na palcach jednej ręki policzyć kiedy nie posprzątałam lecz nie z tej przyczyny, że mi się nie chciało lecz byłam zmęczona innymi pracami. Robię pranie i składanie.

Kiedy chrapie jak w tej chwili to wychodzę z sypialni, pozwalam jemu się wyspać, rozumiem, że tydzień spędzony w pracy i w hotelu jest męczący. Wiem, że dzisiejsza i nie pierwsza moja noc będzie spędzona na kanapie. Wymorduję się strasznie. Jutro nie będę miała humoru ale… MM będzie wypoczęty i to jest dla mnie najważniejsze.

W każdej sekundzie jestem gotowa na pomoc jego córkom. Nie krytykuję jego postępowania i postępowania jego córek w jego i ich obecności.

Co jeszcze można robić?

Pracuję jak głupia w ogrodzie, a jest cholernie duży. Wyrywam te kadzu-Ivy aż palce puchną i bolą. Boli złamane rok temu ramię. Dlaczego tak ciężko pracuję?

Zagłuszam swoje myśli, bo wiem, że nie mam swojego miejsca na tym świecie. Polska … tam jest mój dom, niezamieszkały. To jest już inne miejsce i inni ludzie. Sąsiedzi nie postrzegają mnie jako jednej z nich lecz jako amerykankę. Nie mamy już wspólnych tematów. Inne spojrzenie i inne zdanie…nie łączą. Przyjaciółki i koleżanki jakie miałam już nie są te same. One i ja zmieniłyśmy się bezpowrotnie. Oczywiście utrzymuję kontakty ale podobnie jak u wszystkich, życie nas zmieniło.W Ameryce życie zaczęłam zbyt późno. Tak jak mówią …starych drzew się nie przesadza… to jest prawda. MM nie ma grona przyjaciół. Jednego kolegę z którym też się nie spotyka,  ponieważ kolega ma problemy natury rodzinnej. Żona nie pozwala na spotkania jest bardzo zaborcza.

Tak więc nie mamy dokąd pójść z kim grilla zrobić, oczywiście z dziećmi. Ale tak się składa, że tego grilla robimy jedynie z jego dziećmi. Oni rozmawiają o swoich sprawach a ja… jestem znów sama. Uśmiecham się ale tak naprawdę nawet czasami nie wiem do czego. MM może mi opowiadać o problemach swoich córek, staram się jego wspomagać duchowo lecz… o swoich dzieciach nie mogę wspominać. Wspominanie mego syna, wciąż działa na MM jak czerwona (może kiedyś to się zmieni) płachta na byka, córcia jest ok… nie robi jak na razie żadnych komentarzy bo i ja nic nie mówię.

Jestem bardzo samotna. Czasami chciałabym się komuś tak poprostu wyżalić. Nie mam nikogo!!!!

Nie mam z kim porozmawiać!! Moja starsza siostra ?? byłoby dobrze lecz…. ona chyba nigdy nie spytała co u mnie słychać? Jak ja się czuję?

Przecież ostatnio jak powiedziałam, że przyjeżdżam to usłyszałam … a po co ty jedziesz?? … Było mi bardzo przykro. A przecież nie jechałam do jej domu, mam swój. Tego się nie zapomina. Mamusia? Nie mogę z nią rozmawać o moich sprawach. Mamusia ma swoje zdrowie do omówienia.

Tak mi bardzo brakuje mojego Tatusia. Zawsze wiedział kiedy coś się ze mną działo, zawsze potrafił pomóc, a przecież tak niewiele potrzeba. Żeby po prostu, ktoś powiedział… nie martw się , wszystko będzie dobrze…

No cóż, mego Tatusia nie ma. Bardzo za nim tęsknię.

___________

UPDATE

 Październik 18, 2021 r. 

Kadzu dawno, wyrwane i palce powykręcane. 
Back yard ukończony. 
Z frontem nie było większych problemów,

Mój syn wciąż działa na MM jak czerwono-bordowa płachta.  
Syn się już dawno przyzwyczaił do takiego traktowania, 
córcia równiez.  
Do samotności się przyzwyczaiłam.

Mniej gotuję bo i mniej jem. 
MM gotuje sam sobie w mokrofali. 😁

Wrzesień 19, 2023r. 

Z siostrami nie utrzymuję, żadnych kontaktów. Z mamusią nie mam kontaktu. 
Ostatni raz w Polsce byłam w 2019 roku. Możliwe, że w następnym roku pojadę. 
MM jak to MM, jest bardziej marudzący, czasami wręcz docinający. 
Przynajmniej  ja tak odbieram,  ale podobno to są amerykańskie żarty.
MM z wiekiem robi się drażliwy, więcej unikam rozmów i znikam z jego w pola
widzenia.