Zeszłam do kuchni i nie w szlafroczku ale ciepłym szlafroku. Golizny przy minusowej temperaturze, no nie w domu, ale na zewnątrz, lepiej nie pokazywać.
Znów zaczynam pisać posta i nie jestem pewna, czy nie pozostanie on w stanie „draft” na dłużej. Właśnie w ostatnim okresie, tak się u mnie dzieje. Zaczynam pisać, zachowuję, zapominam, odpominam ale czas pędzi i kręci jak wiat zagubiony pomiędzy gałęziami drzew. Czasami ten wiatr okresowy połaskocze, leciutko podotyka, pogłaszcze, ale chyba tylko po to aby za dłuższą chwilę podnieść i nastroszyć włosy. A stają mi nie raz włosy na głowie.
Zaległości będę sobie uzupełniać bo…po to aby … posty po prostu były. Bo… u mnie się już dzieje. Dużo czy mało, ale się nie nudzę. Miałam w planach odinstalowanie sedesu w łazience. Na piętrze mam trzy pełne łazienki. Jedna jedynie pomalowana i lustro zostało nowe zainstalowane. Druga to ta która obecnie męczę, jest na środku korytarza. No i trzecia to jest master bathroom, której nie podejmuję się remontować. Za duża oraz za dużo urządzeń, wodnokanalizacyjnych.
Ta którą teraz męczę nie wymaga wymiany urządzeń, ani też płytek ceramicznych. Nie ma takiej potrzeby, tylko dlatego, że kolormógłby być bardziej jaskrawszy, bielszy, czarniejszy? lub wymienić na większy wymiar płytek? Ale takie jak ja mam również są w sprzedaży, nikt ich nie wycofał i nie zaprzestał produkcji. Ostatecznie płytki zostają, Zostaje również duży podwójny zlew. MM coś tam napomykał ale.. nie ma potrzeby wymieniać. Podoba mi się i zostaje. Zostaje również lustro które jest na całą szerokość ściany. Oczywiście można wymienić, kupić identyczne nowe. Tylko…i tym razem nie widzę takiej potrzeby. Szafki bym wymieniła ale….no właśnie… nie teraz i nie wszystko na raz. Zdjęłam jedynie spłuczkę która przeszkadzała mi zrywać tapetę. Wymienię prysznic i trzy krany, to ja potrafię ale gdyby przyszło do wymiany sedesu, zrobiłabym ale od kilku lat jest stosowana inna technologia montowania sedesów. Tego to ja nie potrafię. JESZCZE. Myślę jednak, gdyby zaszła taka potrzeba to lepiej zatrudnić fachowca, bo z nieczystościami z sedesu to ja nie chcę mieć do czynienia. BRUDNA SPRAWA.
Deska trafiła do śmieci. Spłuczkę zdjęłam i wyniosłam, zanim MM przyszedł mi z pomocą. Toż nie będę czekać kiedy praca pali mi się w rękach.
Tapeta była wodoodporna. Chciałam położyć na tą tapetę , nową tapetę i byłoby po sprawie. Ale MM zdecydował, że malujemy. Malujemy? to znaczy kto malujemy? Brak odpowiedzi tylko wyszczerzył zęby jak głupi do sera. To znaczy ja maluję. Ale zanim pomaluję to wykonałam straszną robotę zrywania starej tapety. Pierwsza warstwa wodoodporna była cieniutenika jak pergamin ale diabelstwo plastikowe. To co zostało wyglądało na papier ale mogłam pomarzyć. Marzycielem nie jestem , więc zakasałam rękawy i zrywałam a właściwie zdzierałam. Woda tego nie brała. Moczyłam gąbką, wałkiem, szmatką, spryskiwałam, wszystko leciało, spływało a tapeta ani drgnęła, nawet po tym co mi pozostało jako druga warstwa i wyglądało, że woda wsiąkać powinna. Niestety ale nie wsiąkała.
MM dostał zadanie aby zakupić mi specyfik, który mi ułatwi zrywanie tego szarego papieru. Kupił pewnie, że kupił, ale dibalstwo drooogie. To nic, ale pomogło, z tym że już nie musiałam zrywać milimetr po milimetrze a centymetr lub dwa centymetry. Czasami nawet za jednym pociągnięciem udawało się 3-5 cm. Na jaki klej tapeta była kładziona to jest wielka tajemnica. No nie na budapren, ale na coś co mocno trzymało. Po pierwszym spryskaniu odczekiwałam 15 minut. Drugie spryskanie 15 minut i trzecie minimalnie a trzeba było odczekać z 5 minut. Instrukcja użycia jedynie 15 minut i zrywać. No cóż u mnie było ponad 30 minut z timerem i nie zrywać a skrobać.
Mam to za sobą.
Pod tapetą ujrzałam dziury, dziurki, nierówności, brak specjalnej taśmy no i ubytki w płytach gipsowych. W tej chwili zastanawiam się co ja będę z tym robić.
Wiem zdjęcia pokazują wszystko co najgorsze ale faktycznie to tak jest, ukrywane wszystko co złe, pod tapetami. Zgroza. Ja to naprawię i już to czynię.
Rozpoczęłam szpachlowanie i zakładanie specjalnej taśmy tam gdzie ona powinna być. A na pewno powinna być pomiędzy sufitem a ścianą.
Jeszcze długa droga do piękności.
Możliwe, że trzeba będzie po szlifowaniu jeszcze raz szpachlować.
To jest chyba najgorsza praca, szpachlowanie po zerwaniu tapety. Szlifowałam dokładnie aby zeszedł klej. Mycie ścian, a myłam, bardzo mało pomogło.
Każdy ma jakieś hobby. Nie powiem, że mam hobby, ale zajęcie które daje mi nie tylko pewnego rodzaju rozczarowanie (jak na zdjęciach) ale i zadowolenie, satysfakcję, jak też miłe spędzenie czasu z szlifierkami, poziomnicami i innymi narzędziami budowlanymi.