Z uwagi na czekające nas prace ogrodowe, dziś nie wybraliśmy się z MM na niedzielne śniadanko do Einstein BrosBagels.
Zrobiliśmy w domu podobne.
Pracowaliśmy do 2pm
Umęczeni podjechaliśmy do Panery na lunch-dinner.
Żeby nie było tak cudownie, to wrzucając betony do kontenera, uderzyłam się w kolano.
Nie tak mocno, żeby z bólu paść na ziemię nieprzytomna, ale zabolało i powstał krwiak. Chodzić mogę, z przykucaniem gorsza sprawa.Więc…. postanowiłam, zrobić okład z …moczu.
Tak, zgadzam się ohyda, ale pomaga. Może nie we wszystkich przypadkach, ale przyskaleczeniach i siniakach jak najbardziej. Pamiętam mój pierwszy okład. To nie był mój mocz, mojej mamy. Myślałam, że padnę z obrzydzenia, miałam może z 9 lat. Mama przekonała, pomogło. Później już przekonana o skuteczności, z mniejszymi oporami stosowałam te okłady. Kiedyś skaleczony miałam palec, trzeba było na niego nasikać.
To dopiero były manewry w toalecie. Wstrzymywałam się od sikania hahahahahah… aż w końcu.
Palec został obsikany.
Jako już panienka wiek 19-20 i później, robiąc manicure, nie raz się zacięłam, biegiem do toalety. Nie było syczenia z bólu i długotrwałego gojenia.
Dzieci swoje też nauczyłam, robią podobnie, mimo że już dorosłe.
Teraz mam troszkę utrudnione chodzenie z tym, że nigdzie się nie wybieram, na żaden bal. Do jutra ma się zagoić, muszę jechać do pracy.
Wczoraj kupiłam maciejkę i inne nasionka kwiatów, dziś sobie odpuszczę. Jutro zabiorę się za sianie nasionek..