Wczorajszego wieczorka długo dyskutowaliśmy z MM. W między czasie ugotowałam wyśmienitą zupę ogórkową. MM nigdy wcześniej nie jadł zupy ogórkowej, krupniku, kapuśniaku i wiele wiele innych potraw. W Chinach próbował dużo potraw ale nie skusił się na mięso z psa oraz karaluchów i nic co się na talerzu ruszało. Za to skusił się na zakupienie dla mnie podróbki zegarka Rolex, który trafił do śmietnika.
Wracając do wczorajszego wieczorku. Usmażyłam pączki.
Skupiona byłam na słuchaniu i dyskusji z MM, więc moim pączusiom zabrakło serducha/uczucia ❤️. Ostatecznie, pączusie wyszły bez porównania gorsze niż ostatnio. Nie zrobiłam lukru, posypałam cukrem, lukier by nie pomógł. Pączusie mają nadzienie budyniowe oraz z śliwkowej marmolady. Pierwsze pyszne.
Żeby nie było, że wszysyko pyszne i mi się udaje, nie udał mi się
blog czekoladowy.
Nie wiem, nie pamiętam czego dodałam za dużo, czego za mało, czy masło było inne, a może powinnam dodać margarynę, no nie wiem. Mieszając jeszcze bez dodatku rodzynek, ciastek, orzechów i migdałów, powinnam wszystko wylać do zlewu, pokropić płynem do naczyń i zalać gorącą wodą.
Miałam nadzieję, nie prawda, że miałam nadzieję, masa bez dodatków powinna być już gęsta a nie lać się jak olej. Uparcie brnęłam dalej. Wstawiłam do lodówki na całą noc z nadzieją, no bo tym razem miałam 10% nadzieii, że raniutko będze zjadliwe. Niestety, otwieram lodóweczkę, a tam!!! brzydko mówiąc guwienko(wiem jak się pisze).
To coś nawet nie było zjadliwe.
Żeby siebie nie drażnić….a miał być blok czekoladowy…wywaliłam do pojemnika na śmieci, który znajduje się na zewnątrz. Nie powstrzymał mnie nawet deszcz.
Teraz część kulminacyjna: muszę znaleźć winnego zaistniałej sytuacji, bo, że blok czekoladowy się nie udał, to nie moja przecież wina. 😬😁
MM chodził po kuchni, przeszkadzał mi, podszczypując mnie tu i ówdzie, obsypując mnie buziaczkami, zagadywał i żartował.
No i kto jest winien?
No niestety czasem się nie udaje. Ja ostatnio lepiłam pierogi i chociaż zawsze wychodzą naprawdę smaczne to teraz ciasto wyszło troszkę za twarde. Oczywiście zjemy i tak
, ale ja widzę różnicę.
LikeLike
Mamałyga nie była zjadliwa. Pierogi na święta robiłam pierwszy raz, na mleku i bez jajka. Były wyśmienite.
To prawda, czasami coś się nie uda.
LikeLiked by 1 person
Ale z powodu tej mamałygi przecież nie cierpiałaś za bardzo co?:-)
LikeLiked by 1 person
😁
LikeLike
Racuchy drożdżowe zawsze mi wychodzą smaczne ogromnie wg. receptury zapisanej w starym zeszycie!
LikeLiked by 1 person
Nie mam starego zeszytu😥😥😥
LikeLike
Z Twojego ciaasta wyszła lava cake – niektórzy daliby się za nią pobić ;D
LikeLiked by 1 person
Blok z tego przepisu robiłam już wiele razy, niestety tym razem wyszła ( tak jak piszesz) lava. Pozdrawiam
LikeLike
Lava też smaczna 🙂
LikeLike